czwartek, 31 marca 2011

Magiczne miejsce - Agnieszka Krawczyk

14.26
28.03.2011 - 03.04.2011
Tydzień czternasty



Agnieszka Krawczyk - Magiczne miejsce
Wydawnictwo: Sol
Rok wydania: 2010
ISBN 978-83-62405-07-7
Ilość stron: 286

Książka otrzymana w ramach akcji Włóczykijka, podarowana przez Wydawnictwo Sol. 
     Z niecierpliwością czekałam na przesyłkę z książką. Doszła, wprawdzie z przygodami, ale doszła. Nie przeczę, że wcześniej szukałam informacji o książce Zainteresowała mnie, bo transformacja mieszczucha w rejony, gdzie wróble zawracają, jest szalenie interesująca. Dla mnie szczególnie, bo co roku pod koniec maja pakuję moje koty w transportery, połowę mieszkania, połowę biblioteczki i jadę na wieś, gdzie mam swoje przytulisko. Trudno je nazwać miejscem magicznym, ale swojskim - na pewno.
     Pokrótce - Witold M. kupuje dworek z przyległościami, ruina w opłakanym stanie, zjeżdża do wsi, poznaje ludzi, którzy we wsi mieszkają. A ludzie to niezwykli, jak i samo miejsce: dawna właścicielka dworu wyrabiająca perfumy, dwójka nauczycieli - Wojtek i Artur (para - z poparciem społeczności i kościoła!), Mila - piękna i niebywale elokwentna pani sołtys, no i on - Witold, pracownik jednego z ministerstw. A potem to już jak w bajce i to w konkretnej bajce, bo motyw Harrego Pottera przewija się przez całą powieść. Wszystko dzieje się jakby za sprawą czarów.
Pan minister - nie minister postanawia zmienić swoje życie, rzucić ministrowanie, a zająć się hotelarstwem. Wspierać go ma w tym pani sołtys, która dzięki swej erudycji zyskuje duże pieniądze, staje się wspólniczką i partnerką Witolda. Zyskuje cała wieś, bo pani Mila jest od zawsze społecznikiem, a i panu Witoldowi empatii nie brakuje. 
     Powieść pani Agnieszki Krawczyk, to lektura typowo kobieca, że tak powiem, wakacyjna. Można by ją przyjemnie czytać, gdyby nie długa lista nazwisk autorów, aktorów, reżyserów, malarzy,seriali telewizyjnych, komunistycznych dobranocek, cytatów, tytułów książek, fachowych określeń architektonicznych, astronomicznych. Elokwencja i erudycja bohaterów powieści staje się w pewnym momencie mecząca. Żonglują  wiedzą nieustannie. Gdyby zmniejszyć tę nadmierną dawkę edukacyjną, zrobiłaby się z tego całkiem przyjemna książka.


 Dla zamierzających czytać "Magiczne miejsce" zestaw lektur obowiązkowych:
"Harry Potter" J. K. Rowling
"Kod Leonarda da Vinci" Dan Brown
"Sokół morski" R. Sabatini
"Skarby na dnie mórz" A. Grobicki


...i uzupełniających:
"Pan Samochodzik i templariusze" Z. Nienacki
"Emancypantki" B. Prus
"Astronomia ogólna" E. Rybka
cykl piracki Meissnera
Marquez, Borges. Poe, Eliot, Gombrowicz, Kuczok, May... itede itepe itepe itede (Osiecka "Okularnicy")


Suma przeczytanych stron: 5883 + 286 = 6169

poniedziałek, 28 marca 2011

Pieskie życie mojego kota - Karolina Macios

14.25
28.03.2011 - 03.04.2011
Tydzień czternasty

Karolina Macios - Pieskie życie mojego kota
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2009
ISBN 978-83-240-1189-6
Ilość stron: 254

Wybaczcie mi, że nie rzuciłam się do książki, która dziś do mnie przybyła, ale jak mogłam zostawić tę zaczętą, kiedy do końca zostało 50 stron. Musiałam skończyć. To druga książka Karoliny Macios, autorki z Krakowa. Pierwszą "Wszyscy mężczyźni mojego kota" - kupiłam córce kiedyś, chyba podczas wakacji. Taki drobny prezencik bez okazji. Potem dokupiłam drugą, bo jak się powie A, to trzeba iść za "ma-ciosem". No więc, kiedy dziecięcia spytałam, jak lektura - coś lekko zmieszana odpowiedziała: noooo...
Rzuciłam się zatem do lektury i ja, stwierdzając, że to niekoniecznie literatura dla mego dziecięcia, w ogóle dla jakiegokolwiek dziecięcia..
Książka i jedna i druga, to sprawy głównie damsko-męskie. Aduś w pierwszej części poszukuje dla siebie faceta, a w drugiej tegoż znalezionego o zdradę podejrzewa . Oprócz tego dzieje się mnóstwo innych rzeczy - perypetie z matką, siostrą, ciotką faceta, kotem, psem. no i z samym facetem, a wszystko to dalej... damsko-męskie.  No i szeroka plejada postaci w tle - gejów, lesbijek, dziwnych policjantów, wścibskich sąsiadek, natknąć się też można na Maleńczuka, a i Turnau się trafił, bo akcja toczy się w Krakowie. Otóż Kraków to ja znam jedynie wycieczkowo, więc wyobrażanie sobie tych miejsc, to jak wyobrażanie sobie miejsca akcji jakiejś powieści science - fiction. Zdecydowanie lepiej mają przy czytaniu ci, którzy  Kraków i okolice mają na co dzień. Bo to moje "znam", to nadużycie raczej. W każdym razie przez książki obie przebrnęłam, choć w odstępach znacznych.

Wracając do zmieszania mojego dziecięcia. Okazało się, że nie tylko treści, ale także język niestosowne dla małolata. Słowo "k...wa" padało gęsto jak deszcze w listopadzie. Ba, nawet pies przygarnięty ze schroniska na słowo owe reagował, co pozwalało przypuszczać, że tak się wabił. Nie żebym miała coś przeciw, bo sama czasem dla wzmocnienia emocjonalnego wypowiedzi zaklnę, choć staram się z nałogiem walczyć.
Obie książki  z miłości do zwierzaków kupiłam. I z miłości do zwierzaków przeczytałam. Choć zwierza w książce mało, to jednak scena, kiedy kocisko drze się w niebogłosy, bo pies wyjeżdża, jest niezapomniana, że nie wspomnę, jak łza mi się w oku kręciła, kiedy zwierzaki wtulone w siebie, spały  snem sprawiedliwym, no zwyczajnie, jak... pies z kotem..
Język powieści mocny, powiedzieć o książkach, że literatura kobieca? No może kobieca, ale z jajem i to z jaki jajem. Nie polecam reagującym alergicznie na mocne, nieparlamentarne słowa. Ja się bawiłam, powiedzmy, nieźle. Zakończenie - zaskakujące, nieprawdopodobne wręcz! No cóż, o tej książce można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest bezbarwna.

Dopisek:
Zapomniałam dodać o estetycznej stronie książek Karoliny Macios. W zasadzie skusiły mnie przede wszystkim okładki, dla mnie fantastyczne. W ogóle książka starannie wydana, niezły papier. Załączam fotkę części pierwszej, na dowód, że nie przesadzam nic a nic.


















Suma przeczytanych stron: 5629 + 254 = 5883

piątek, 25 marca 2011

Skazani na ciszę - David Lodge

13.24
21.03.2011 - 27.03.2011
Tydzień trzynasty

David Lodge - Skazani na ciszę
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2008
ISBN 978-83-7510-150-8
Seria Salamandra
Ilość stron: 368

Jedna z dwóch książek, które przyniosłam w poniedziałek z biblioteki. W zasadzie obie książki  ( druga - Picoult "Bez mojej zgody" ) wzięte bez przekonania. Koniecznie chciałam pożyczyć książki Lodge'a sugerowane w jednym z komentarzy pod wpisem "British musem..." - "Myśląc" i "Mały światek", ale w bibliotece nie mają, więc biorę, co jest. Powieść nowa, bo wydanie z roku 2008, napisana w 2007.  Lubię kiedy powieść dotyka wydarzeń  współczesnych czytelnikowi - tu zamach terrorystyczny w Londynie w lipcu 2005 roku. W tym czasie główny bohater przyjeżdża do ojca do Londynu, bo powieść o relacjach syna i ojca. Ojciec dotknięty demencją starczą, syn - niedosłuchem. Powieść nostalgiczna, momentami smutna, ale pisana z dystansem do tego, co nieuchronne - starość, choroby, śmierć.
Emerytowany profesor, wyalienowany poprzez niedosłuch nie tylko ze społeczeństwa akademickiego, ale i częściowo własnej rodziny,
stara się radzić sobie z niedogodnością niesłyszenia często w dość zabawny sposób, budząc irytację małżonki.  Ale powieść nie tylko o starości i chorobach. Jest tez młoda piękna kobieta z Ameryki - doktorantka, przebiegła nimfomanka, która nadaje powieści pikanterii. No i coś polskiego jeszcze, Desmond Bates, główny bohater, przyjeżdża do Polski na cykl wykładów, które wygłasza w Krakowie, Warszawie i
Łodzi, zachwyca się starym Krakowem i odbywa samotnie wycieczkę do Auschwitz, które robi na nim przygnębiające wrażenie.

         Powieść ciepła, momentami zabawna, ale pewnie i dla niektórych czytelników, posiadających w rodzinie osoby starsze, z niedosłuchem, będzie swoistym podręcznikiem, każe skorygować swoje zachowania, opanować irytację, nauczy wyrozumiałości i cierpliwości.

         Dla mnie powieść rewelacyjna, jakże inna od poprzednio czytanej "British Museum w posadach drży". Porusza zagadnienia nieuchronności losu, przemijania. Temat nie jest nowatorski, bo przed Lodgem  o starości pisało wielu innych m.in Wharton w powieści "Tato" czy Philip Roth w "Dziedzictwie", ale aktualny,bowiem społeczeństwo z roku na rok coraz bardziej się starzeje i coraz częściej zadajemy sobie pytanie: Czy długowieczność to szczęście czy przekleństwo?


Ilość przeczytanych stron: 5261 + 368 = 5629

środa, 23 marca 2011

Elizabeth Taylor

21.03.2011 - 27.03.2011
Tydzień trzynasty


 Wiadomość smutna, jakoś nigdy nie myślałam, że odejdzie. Przypominam sobie filmy: Kleopatra, Kotka na gorącym blaszanym dachu, Poskromienie złośnicy  czy mój ulubiony i chyba najbardziej kontrowersyjny Kto się boi Virginii Woolf. Odchodzili wielcy tego świata, odchodzili jej młodsi przyjaciele, ale ona?
Jeszcze parę dni temu czytałam o fanach jej filmów w  "British museum..." Lodge'a



wtorek, 22 marca 2011

Pod wpływem...

21.03.2011 - 27.03.2011
Tydzień trzynasty

Pod wpływem wpisu, który czytam na blogu Dom z Papieru, w popłochu robię rachunek sumienia. Przeglądam półki, gdzie moje tomiki stoją. Znajduję bez trudu, bo jeszcze niedawno czytałam na wyrywki przypominając sobie Suskę i mimo kontrowersyjności Rymkiewicza. Odkopuję z niepamięci kochanego Jonasza Koftę, Czyżykiewicza.
Pamiętacie?


"Kiedy cię spotkam co ci powiem
 że byłaś światłem moim Bogiem
 że byłaś wszędzie tam gdzie byłem"

Jest też Długosz, Lechoń, Broniewski, Lipska, Hartwig i Świrszczyńska. Czytanie Świrszczyńskiej przychodzi mi z trudem, odstrasza mnie drastyczność wierszy.. W zasadzie o śmierci mówi i Suska, ale z dystansem, pogodnie niemal: "chomik mi się zepsuł, powiedziała Ala"

No i wczoraj byłam w bibliotece i też pod wpływem tym razem paniKatarzyny, szukałam Seamusa Heaney'a. Nie mają. Nic a nic.
Staram się, by zmieścić się w tej "dwójce na tysiąc", ale ze skutkiem średnim raczej.

sobota, 19 marca 2011

Uroczysko - Magdalena Kordel

12.23
14.03.2011 - 20.03.2011
Tydzień dwunasty

Magdalena Kordel - Uroczysko
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2010
ISBN 978-83-7648370-2
Ilośc stron: 256

Wspominałam wcześniej, że za książką się rozglądałam, kiedy na stronie Włóczykijek pojawił się "Sezon na cuda". No tak już mam, że wszystko chcę po kolei, jeśli "Sezon..." to druga część, to bezwarunkowo znać muszę część pierwszą. I znam. Przecztałam w jeden dzień. Szczerze przyznam, że do literatury tzw.kobiecej podchodziłam jak pies do jeża. W życiu swoim zmuszona zawodowo przeczytałam jednego harlequina, jedną Barbarę Cartland, jedną Steel i jedną Grocholę. Proszę mnie nie pytać o tytuły, bo i tak nie pamiętam. W jednym przypadku - bawiłam się przy lekturze dobrze, ale nigdy do tego nie przyznałam się głośno. Dziś pożarłam żywcem "Uroczysko".

Majka porzucona przez męża i ograbiona ze wszystkiego - w sensie materialnym i moralnym szuka miejsca dla siebie i piętnastoletniej córki. Zmienia miejsce zamieszkania, cześciowo profesję i staje na nogi wspomagana przez kochających rodziców, starych i nowych przyjaciół, ludzi życzliwych. Poza tym jest niebywałą szczęściarą, bo może zamieszkać w domu odziedziczonym przez jej rodziców po ciotce. I tak bohaterka zamienia Warszawę na małą miejscowość w Sudetach. Tu odzyskuje wiarę w siebie, w swoja kobiecość. Adoruje ją tłum wielbicieli.

Można by się czepiać różnych większych i mniejszych wpadek autorki, ale co się dziś wyśmiałam i wypłakałam, to moje. Więc czepiać się nie będę. Śmiałam się, kiedy mała Anielka pytała przyszywanego dziadka, jak się stoi jedną nogą w grobie, na co dziadek ze stoickim spokojem odpowiadał dziecku, że całkiem dobrze, jak się nie ma problemów z utrzymaniem równowagi. I płakałam, kiedy Marysia przywlokła do domu krowę, którą prowadzono do rzeźni, bo nie chciała dawać mleka. Może taka tkliwość mnie dopadła z powodu grypy, bo akurat przechodzę? W każdym razie czytelniczki szczerze zazdrościć Majce będą, że ją mąż... zostawił, bo potem tak się wszystko pięknie ułożyło. Niemożliwe? Możliwe!

No cóż, czytać, nie wybrzydzać, bo jak nie kochać Majki, która mając rozbudowany zwierzyniec - dwa psy i kota, furę kłopotów na głowie, wykupuje z rąk oprawcy i przygarnia psa trzeciego? A poza tym powiedzonko: powiedziałam, co wiedziłam i czem prędzej odleciałam! - z ust mi wyjęła.  Bo dodać muszę, że "Żuk" Brzechwy to nasz ulubiony rodzinny wierszyk.
Czytać? Czytać, bo to powieść z pozytywną energią, no i śmieszno bardzo. Kto szuka dobrej rozrywki, to tu ją znajdzie.

(No dobrze - wkurza mnie okładka; słodko w powieści bardzo, a ja cukru nie używam; no i Kalicińską mi tu trąci)

PS. Baty dla korektora !



Ilość przeczytanych stron: 5005 + 256 = 5261
(Prószyński i Ska)

piątek, 18 marca 2011

British Museum w posadach drży - David Lodge

12.22
14.03.2011 - 20.03.2011
Tydzień dwunasty

David Lodge - British Museum w posadach drży
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 1999
ISBN 83-7120-515-5
Seria Salamandra
Ilość stron: 195


Wszystkich potencjalnych czytelników odsyłam na początek do ostatniej strony okładki, gdzie zazwyczaj zamieszcza się  krótką notkę o książce lub fragmenty opinii pojawiających się w prasie. Tu dwa zapisy:


"Żałosna, buntownicza grafomania" - Catholic Herald
"Wesoła, komiczna książka, napisana niezwykle błyskotliwie" -  Observer


Obie opinie to sygnał dla czytelnika: czytać czy nie czytać? Nie zrażona pierwszą opinią, przeczytałam i nie żałuję. Książka traktuje o perypetiach młodego małżeństwa , które reguluje poczęcia metodą naturalną wg wskazań Kościoła Katolickiego. Efekt jest taki, że rodzina w cztery lata po ślubie ma trójkę dzieci. Główny bohater Adam Aplleby staje się przedmiotem żartów, że stara się wypełnić  dziećmi  alfabet - początek został poczyniony - on Adam, żona Barbara i dzieci - Clare, Dominik, Edward. Małżonkom sen z oczu spędza strach przed niechcianą ciążą. Barbara w pewnym momencie przytacza nazwę obiegową metody naturalnej - watykańska ruletka. 
             Książka skrzy się humorem i mimo współczucia dla bohaterów powieści, wybucham co kilka wersów śmiechem.  No i dla miłośników książek w książkach, jako że doktorant Adam Appleby zajmuje się literaturą, wciąż padają nazwiska pisarzy i ich dzieł. 
             Powieść polecam, ale przestrzegam przed natychmiastowym czytaniem posłowia. To należy sobie odłożyć i wrócić do posłowia za kilka dni i doczytać "jak to drzewiej z antykoncepcją było". Przejście od tekstu, który śmieszy nas do łez, do tekstu poważnego może być zabójcze albo niestrawne. Nie skacze się w upalne południe do lodowatej wody!




Tu w Czytelni British Museum swój czas pracowicie spędzał doktorant Adam Appleby




Suma przeczytanych stron: 4810 + 195 = 5005
(Na Kanapie)

Przybył listonosz

10.03.2011 - 20.03.2011
Tydzień dwunasty
                                                                                                                                                                               
Przybył listonosz, a z nim dwie przesyłki. Książkę Rafała Tomańskiego zamówiłam po ostatnich wydarzeniach z Japonii. Patrzę codziennie i codziennie dopada mnie przerażenie porównywalne z tym, kiedy zobaczyłam w telewizji atak na WTC. Trochę smutno zaczęłam, no ale taki jest świat.

I druga książka Magdaleny Kordel "Uroczysko". Z Włóczykijką włóczy się "Sezona na cuda" - druga część, więc postanowiłam doczytać, choć jak podają źródła dobrze poinformowane, nie ma konieczności czytania części pierwszej, no ale dlaczego mam nie przeczytać?

Książka z Włóczykijki  Agnieszki Krawczyk "Magiczne miejsce" nie doszła do mnie jeszcze, choć na blogu napisano jakiś czas temu - wysłana.

wtorek, 15 marca 2011

Nie opuszczaj mnie - Kazuo Ishiguro

12.21
14.03.2011 - 20.03.2011
Tydzień dwunasty

Kazuo Ishiguro - Nie opuszczaj mnie
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2005
Seria Pi
Ilośc stron: 320


Z Ishiguro usiłowałam się zmierzyć w roku 2000, kiedy to na rynku ukazała się książka "Kiedy byliśmy sierotami", nie wyszło mi, więc próbowałam przebrnąć przez "Malarza świata ułudy" - też, niestety, ponosłam fiasko. Ale zawsze sobie obiecywałam, że to nie ostatnie podejście.  Zupełnie bez zapału i przekonania przyniosłam z biblioteki "Nie opuszczaj mnie". Przeczytałam, choć nie bez trudności.

Trójka bohaterów, wraz z innymi dziećmi, przebywa w szkole z internatem, uczy się, czyta, stara się być kratywna, kształci się plastycznie, dojrzewa, przechodzi inicjacje seksualną. Nie wiemy, skąd przybywają te sześcioletnie dzieci, dlaczego do szesnastego roku życia nie opuszczają ośrodka? Wydawałoby się, że to spokojne, szczęśliwe środowisko, ale autor powoli, z rozmysłem podszeptuje bohaterom, a tym samym czytelnikowi informacje, odkrywa tajemnicę, tajemnicę szokującą.  Ta elitarna szkoła - to świat alternatywny, zamknięty , ale czemuś służy.
Wychowankowie szkoły są nieświadomi swego losu, choć starają się go dociec na podstawie skąpych informacji, plotek, dziwnych postaci pojawiających się w ośrodku.

Jak wspomniałam, autor oszczędnie dawkuje elementy tajemnicy, to jak układanie puzzli, groza i ciężka atmosfera narasta, w coraz wyraźniejszych kształtach pojawia się prawda, prawda straszna.  Jak potoczą się losy wychowanków? Może jednak ich los nie jest przesądzony?

Ta powieść Ishiguro otarła się w roku 2005 o Bookera, co spowodowało zauważenie powieści?
Etyka -   zagadnienia inżynierii genetycznej, które nurtują dzisiejsze pokolenia. Wydawało mi się, że poglądy mam ustalone,   że wiem, co sądzić o metodzie in vitro, o mutacjach genetycznych, klonowaniu, przeszczepach.  Tak mi się tylko wydawało. Książka nie pozostawia obojętnym, wzbudza natręctwo myślowe, nie daje spokoju, podobnie jak powieść Michaela Marshalla Smitha "Zmieniaki", choć obie powieści tak różne, to jednakowo w moich doświadczeniach czytelniczych ważne.















Suma przeczytanych stron: 4490 + 320 = 4810

sobota, 12 marca 2011

11.20

07.03.2011 - 13.03.2011
Tydzień jedenasty

Maria Pruszkowska - Przyślę panu list i klucz
Wydawnictwo: Formicula
Rok wydania: 2009
ISBN 978-83-926882-2-8
Ilość stron: 153

Książka o książkach. Czyta maniacko ojciec i córki, później dołącza do czytającego grona matka. Na stronach przewijało sie moc tytułów, autorów i cytatów, którymi przerzucali się bohaterowie kochający książki. Może powinnam była zapisywać tytuły i porównać potem raz jeszcze z moimi doświadczeniami czytelniczymi?

Początkowo rzuciłam się na książkę jak pies na gnat, ale  im dalej - tym bardziej entuzjazm mój opadał i chyba mniej bawiło mnie to żonglowanie książkami a bardziej to zwykłe życie zwariowanej rodzinki, a szczególnie relacje siostrzane, perypetie szkolne, dojrzewanie, perypetie miłosne. Trzeba przyznać - książka zabawna i chyba najbardziej ubawił mnie fragment dotyczący "Rodziny Połanieckich", kiedy to Alina asystując Stasiowi Stolarczykowi vel Barkisowi pyta na "odjezdnym ": A pan Stach przyjedzie w następną niedzielę? Umarłam ze śmiechu, od razu oczyma wyobraźni ujrzałam serialowych bohaterów - Andrzeja Maya czyli Stacha i małą Lidkę. No i przyznam się jeszcze do jednej rzeczy. Chyba jednak przeczytam tę "Trędowatą", by popłakać... ze śmiechu. No cóż, ksiązka Pruszkowskiej jest  jednak niezłą rozrywką dla czytających, można sobie zrobić z czytania rachunek sumienia, mój wypadł całkiem znośnie.
Coś mnie jednak razi w manierze pisarskiej pani Marii, plastikowość? Może się czepiam, książka powstała   w 58. roku, a to czas odległy. I jeszcze jedno - lekturę śmiało można dołączyć do listy wyzwania czytelniczego Bracie, siostro... rodzino.

Suma przeczytanych stron: 4337 + 153 = 4490

piątek, 11 marca 2011

Wędrówki literackie

07.03.2011 - 13.03.2011
Tydzień jedenasty

Bywa u mnie tak, że albo czytam książkę za książką albo zatykam się kilkoma na raz i drepczę w miejscu. Tym razem utknęłam na Pruszkowskiej Mafii :-)) "Przyślę panu list i klucz", Kazuo Ishiguro "Nie opuszczaj mnie" i "Zrób sobie raj" Szczygła. Na zagłuszenie wyrzutów sumienia, że marnotrawię czas, grzebię około-literacko w sieci. W W.A.B-ie natykam sie na książkę Piotra Siemiona "Niskie łąki" (nakład wyczerpany) i doczytuję o nagrodzie, jaką książce owej przyznano - Warszawska Premiera Literacka. Książkę posiadam, wprawdzie e-booka (legalny), ale posiadam i... nie czytałam. Książkę ściągnęłam z www.literatura.net.pl, kiedy byłam posiadaczką wielkiego PCeta i marnego monitora, więc czytanie było raczej utrudnione. I tak też książka w zapomnieniu legła.

To okładka książki tejże wydanej przez W.A.B w serii kieszonkowej - W.A.B w Kieszeni. O książce Wydawca pisze:

"Pijane nocne parki Wrocławia sprzed kilkunastu lat, kaniony Manhattanu i pulsujące nowym życiem środkowoeuropejskie miasto w chwilę po upadku komunizmu. Przez tę lekko zwariowaną rzeczywistość prowadzi nas bezimienny Anglik. Raz próbuje on z tego świata uciec, raz go zrozumieć - by wreszcie utonąć w nim na dobre, jak inni bohaterowie tej opowieści: niezrównoważony operator podziemnego radia, piękna kobieta skażona realizmem, nietypowy motorniczy tramwaju i pozostałe postacie. Choć Anglik chce być tylko kamerą, jego życie odmienia się wraz z życiem polskich bohaterów. Niskie Łąki są rodzajem powieści edukacyjnej, a zarazem świadectwem przemiany poważniejszej niż jednostkowa; są wielogłosową współczesną odmianą odwiecznej historii o ludziach i wiatrakach.
Ukazał się niemiecki i węgierski przekład Niskich Łąk.
W maju 2000 roku książkę nagrodzono jako Warszawską Premierę Literacką Miesiąca."



Pora chyba odkurzyć dysk zewnętrzny, który gdzieś tam poleguje ze zdobyczami z portalu literackiego, który polecam, bo można ciekawe rzeczy znaleźć, do wyboru katalog bezpłatny i katalog płatny. Abonament można było zdobyć w konkursie  cotygodniowym, z czego skwapliwie korzystałam.

Wracając do nagrody -  bardziej śledziłam Nike, swego czasu nagrody  Wielkiego Kalibru za "kryminałki"  ale Warszawskie Premiery Literackie... No cóż, zamilknę. W każdym razie szukam i trafiam na Bibliotekę na Koszykowej, w której to o Nagrodzie i nagrodzonych informacje znaleźć można, bo biblioteka współuczestniczy od roku 1985 w imprezie.  Do Biblioteki na Koszykowej mam kawałek - 250 km, więc chwała im za to, że stronę www. mają. Więc idę w premierach grzebać, które premierami jakiś czas temu być przestały.

niedziela, 6 marca 2011

Cytaty

28.02.2011 - 06.03.2011
Tydzień dziesiąty



(...) książki, której nie ma się zamiaru czytać powtórnie, nie warto czytać po raz pierwszy - Maria Pruszkowska: Przyślę panu list i klucz


***
Komentatorium
@lirael: oczywiście i wg mnie to twierdzienie jest nieprawdziwe, skąd bowiem wiedzieć mam, że nie warta książka czytania, skoro jej nie znam

@ksiazkowiec: "Trędowatej" to ja chyba nie czytałam, ale "Znachora" to i owszem - w okolicach wczesnej szkoły podstawowej; płakałam, wzdychałam, marzyłam o Lesiu, czy jak mu tam było. Żałowałam, że moja rodzicielka nie rzuciła ojca i nie uciekła z lesniczym. Nieciekawe to życie było. :D

Kobieta na kamieniu - Ivo Andrić

10.19
28.02.2011 - 06.03.2011
Tydzień dziesiąty

Ivo Andric - Kobieta na kamieniu
Wydawnictwo: Wiedza i Życie
Rok wydania: 1974
Seria: Koliber
Ilośc stron: 100

Ta niewielka książeczka zawiera trzy opowiadania z nurtu prozy poetyckiej.:
   Wakacje na południu
   Kobieta na kamieniu
   Helena, kobieta, ktorej nie ma
Mogłabym powiedzieć, że mój stosunek do opowiadań jest dokładnie taki jak układ opowiadań w tomiku:  od miejsca pierwszego po trzecie, jak na sportowym podium Zachwyciło mnie pierwsze opowiadanie. Małżeństwo wyjeżdża na wakacje nad morze do miejscowości poleconej przez znajomych. Mąż profesor pracuje nad monografią  Filipa II (zastanawiałam się - Habsburg czy Macedoński), gdy pewnego dnia znika. Wszystko to współgra z przyrodą, szumem morza, potarganym wróblem, który przysiadł na balustradce. W opowiadaniu od początku daje się odczuwać pewien niepokój i z tym niepokojem Andric pozostawia czytelnika. Opowiadanie drugie to lęk przed starością, rozrachunek z dotychczasowym życiem i godzenie się z upływem czasu z punktu widzenia kobiety pięćdziesięcioletniej, pięknej śpiewaczki operowej. Czytając to opowiadanie, zastanawiałam się, skąd u faceta taka wiedza o duszy kobiety. I opowiadanie ostatnie - o kobiecie wyimaginowanej, kobiecie-fantomie, zjawie? Czytanie idzie mi ciężko, atmosfera opowiadania dusi, odkładam książkę kilkakrotnie, bo denerwuje mnie bohater-narrator , a kiedy kończę czytać, odkładam z ulgą i mówię głośno: Idiota! - mając na mysli goniącego za ułudą bohatera. A może to opowiadanie ma wzbudzać zniecierpliwienie, rozdrażnienie? Jeżeli tak, to pogratulować autorowi kunsztu pisarskiego.
            Nie lubię opowiadań, nie lubię nowel, pewnie dlatego, że usiłuję je czytać jedno po drugim, jak powieść - rozdział za rozdziałem. Wiem, że tak się nie da, ale przestawić się nie umiem.
             Lekturę Andrica powinnam zacząć od "Mostu nad Driną" a może od "Konsulów ich cesarskich mości" Zawszeć to powieść! A teraz opory mam.


Suma przeczytanyych stron: 4237 + 100 = 4337

***
Komentatorium
@Bujaczek: Książkę mogę przekazać w prezencie.

sobota, 5 marca 2011

Kot, który się włączał i wyłączał - Lilian Jackson Braun

28.02.2011 - 06.03.2011
Tydzień dziesiąty

Lilian Jackson Braun - Kot, który sie włączał i wyłączał
Wydawnictwo: Elipsa
Rok wydania: 2008
ISBN: 978-83-61226-43-7
Ilość stron: 190

Kolejna książka z cyklu o kotach i dziennikarzu Qwilleranie - tom 3. Dziennikarz to zamiłowany detektyw, koty to jego  oczy i uszy. Akcja powieści toczy się w podupadającej dzielnicy, którą upodobali sobie antykwariusze. Życie w dzielnicy owej toczyło się spokojnie i choć dzielnica nie miała najlepszej renomy, nie prowadziła w rankingach przestępczości, aż raz...
    Śmierć jednego z antykwariuszy, policja uznaje za wypadek. Drugi wypadek śmiertelny też wydaje się być przypadkowy, tylko Qwilleran ma wątpliwości. Oczywiście, obie zagadkowe śmierci zostają przez dziennikarza wyjaśnione, ale niczego by detektyw-amator nie wskórał, gdyby nie instynkt detektywistyczny jego pupilów - dwójki syjamów: Koko i Yum Yum. I oto zagadka popularności kociego cyklu.  Koty są sympatyczne, szalone, mądre, dobre na niepogodę i zły humor. Każdy chciałby mieć takie stadko. I ja też, choć moje koty niczym nie odbiegają od tych z powieści, no trochę  różną mają urodę. Moje to rasowe dachowce: szylkret i prążek. Ale przecież nie szata zdobi zwierzaka... Do lektury "kociego cyklu" posiadaczy kotów namawiać nie trzeba, ale tych "bezkotnych" namawiam, bo po lekturze tejże książki zazdrościć nam będą mrauksów.
 Na trzecim tomie miałam zakończyc kocie czytanie, w myśl zasady, jaką stosuję - więcej niż trzy tytuły jednego autora, to nadmiar szczęścia. W tym przypadku, zasada owa ma się nijak. Przede mną już tylko 27 tomów.

Baza recenzji Syndykatu ZwB 

Sobotnie porządki

28.02.2011 - 06.03.2011

Grzebanie na półkach nie zawsze prowadzi do porządku. Wygrzebane książki piętrzą się w nieładzie na stoliku, ale za to porządkuję swoją "nobliwą" listę. Szukałam w swoich zbiorach, co mogłabym z Noblistów przeczytać bez specjalnego polowania. Znajduję stare "Kolibry", których nie zdążyłam wyrzucić. Szukając bibliografii Henrika Pontoppidana i Lagerkvista trafiam na allegro - "Losy ludzkie" antologia nowel i opowiadań szwedzkich, dokupuję "Wyznania Nata Turnera" Styrona. Tytuł znam chyba z wyzwania czytelniczego - Amerykańskie południe. Chyba. Przesyłka przewyższa cenę książek.

                                                                  Pontoppidana znam tylko jedno króciutkie,
opowiadanie, musze zatem szukać dalej. Ciekawe, czy w bibliotekach dostępna jest jego "Ziemia obiecana"?

I jeszce sobotni artystyczny nieład z noblistami-kolibrami na pierwszym planie:
Ivo Andric - Kobieta na kamieniu (opowiadania )
Tomasz Mann - Tristan (opowiadania )
William Faulkner Dzikie palmy
Iwan Bunin - Nathalie

I moja noblowska lista nabiera wyrazu!





czwartek, 3 marca 2011

Tłusty czwartek


To dzisiejsza zdobycz, część książek z allegro - Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich, w tym Noblisty Eyvinda Johnsona "Chmury nad Metapontem"; dwie książki z Książnicy, bo wczoraj na FB dowiedziałam się o promocji książek z wydawnictwa Znak - dwie ksiązki w cenie jednej: eseje Zadie Smith  i znów Noblista - Coetzee "Lato". No i w słupku można jeszcze dostrzec "Perswazje" - to z wymiany na Biblionetce. Z wymiany ma jeszcze do mnie trafić "Szczęściarz z Sarajewa" i "Miasto ślepców", a w Książnicy zamówiłam  "Chłopięce lata" i "Młodość" Coetzee. 


Kociczka średnio zainteresowana, choć uwielbia obgryzać rogi czytanych przeze mnie książek i szelest papieru ( ulubiona przekąska to paragony sklepowe )


I jeszcze prezentacja nowel Solveig Christov, bo brak napisu na grzbiecie uniemożliwia w stosiku identyfikację, oczywiście, z mojej ulubionej Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich. 
        Pączki tez były, średniej jakości, ale dało sie zjeść. Jak widać, u mnie dzisiaj szczególnie "tłusto"

środa, 2 marca 2011

Od Annasza do Kajfasza

28.02.2011 - 06.03.2011
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2004
ISBN 83-7391-151-0
Ilośc stron: 560

Nie będzie to recenzja, bo książkę podczytuję kawałkami, otwieram na chybił trafił i czytam. Dziś trafiła mi się Egipcjanka Nawal El Saadawi. Nie znam, nie wiem, czy coś wydano w Polsce, więc szukam w internecie. Chodzi o ksiązkę "Ukryta twarz Ewy: Kobieta w świecie arabskim" . W "Książkach zakazanych" podany jest tytuł w wersji oryginalnej, a w nawiasie tłumaczenie. Nie znajduję wydania polskiego, ale trafiam na Przegląd Afrykanistyczny - Materiały Międzywydziałowego Koła Afrykanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego nr 1/2007, a tam na stronie 53  "Działalność Nawal El Saadawi" autorstwa Katarzyny Zwolak (plik PDF - można zapisać), który to uwadze polecam.
Nawal El Saadawi -  z wykształcenia lekarz psychiatra - w roku 1972 wydała książkę "Kobieta i seks",  co spowodowało załamanie jej kariiery zawodowej. Ksiązka w Egipcie wywołała sensację, ale i natychmiast została zakazana.Następny tekst socjologiczny - "Zakryta twarz Ewy" poruszał drażliwe tematy dotyczące kobiet arabskich tj. "agresja wobec dzieci płci żeńskiej, obrzezanie kobiet (autorka sama poddana była temu zabiegowi), prostytucja, małżeństwa i rozwody" (K. Zwolińska) doprowadził do jej aresztowania. Sama Nawal mówi: Zostałam aresztowana ponieważ uwierzyłam Sadatowi, powiedział, że w Egipcie jest demokracja i że mamy system wielopartyjny i że jest możliwość krytyki. Więc zaczęłam krytykować jego politykę i wylądowałam w więzieniu"
Tyle u Annasza, a teraz do Kajfasza - do "Książek zakazanych" wracam, by doczytać, z myślą: co da rewolucja w Egipcie, będąca początkiem "tsunami" zalewającym kontynent afrykański, jak zmieni sytuację kobiet?


Nawal El Saadawi

1. Kobieta i seks 
2. Zakryta twarz Ewy
3. Pamiętniki z więzienia dla kobiet

wtorek, 1 marca 2011

Ulica Nadbrzeżna - John Steinbeck

10.17
28.02.2011 - 06.03.2011
John Steinbeck - Ulica Nadbrzeżna
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1958
Ilośc stron: 248

Dlaczego akurat ta książka? Bo wcześniej jakoś o niej nie słyszałam, a może mi umknęła gdzieś z pamięci? Dobrego dokonałam wyboru, książka od pierwszej linijki fantastyczna. Steinbeck tę powieść napisał na prośbę grupki żołnierzy: Napisz coś wesołego! I napisał, napisał książkę o ulicy Nadbrzeżnej w dzielnicy Paisanos miasta Monterey. To powieść o ludziach żyjących na jednej ulicy w symbiozie, ludziach różnych - od niepracujących cwaniaczków, przez sklepikarzy, bezdomnych, panienki z domu publicznego po ludzi wykształconych, takich jak Doktor. Życie toczy się powoli, bez wstrząsów, ludzie wygladają na szczęśliwych, dopóki do akcji nie wkracza Mack ze swoimi przyjaciółmi. Mack -  życzliwy ludziom ale urodzony pechowiec, wiedzie żywot włóczęgi, którego porzuciła żona. 
Pechowiec - z tysiącem pomysłów, a każdy pomysł Macka przyprawia czytelnika o drżenie - czym to się skończy? A kończy się zazwyczaj kataklizmem. Ale w tej gromadzie nie ma niesnasek, jeżeli już to krótkotrwałe, bo ci ludzie nie mogą się bez siebie obyć, wszyscy są od siebie w jakimś sensie zależni. Wzajemnie się wspierają, bo ta dziwna społeczność to nie "dziwki,  alfonsi,szulerzy  i sk...syny" ale "święte kobiety, aniołowie, męczennicy i zacni ludzie", jak mówi autor. A mówi,  jak na Noblistę przystało,   pięknym językiem, językiem poetyckim niemalże, choć prostym, bez dziwaczności.  


I jeszcze o wydaniu książki - chciałoby się powiedzieć, że szara myszka wśród współczesnych książek, ale do takich wydań czuję sentyment - szarych , smutnych, komunistycznie siermiężnych.


Suma przeczytanyych stron: 3799 + 248 = 4047