czwartek, 29 stycznia 2015

Śledztwo. Katar

Stanisław Lem
Śledztwo. Katar
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania
Seria Dzieła
ISBN 83-08-00058-4
Ilość stron 368

Nie wiem, czy dziś wydaje się te dwie powieści Lema razem. W każdym razie mnie ten pomysł się nie podoba. Powieści są podobne (rzeczywiście), więc ktoś wpadł na genialny pomysł połączenia ich, by przypadkiem czytelnik tych podobieństw nie przeoczył. Obie powieście dzieli bez mała dwadzieścia lat. "Śledztwo" ukazało się w roku 1959, "Katar" w 1976. Czytałam książkę po raz drugi, wieki minęły od pierwszego czytania i moje odczucia dziś są zupełnie inne. Kiedyś zauroczyło mnie "Śledztwo", przez "Katar" ledwo przebrnęłam, nudząc się okrutnie. Dziś "Śledztwo" bardziej mnie śmieszyło, a "Katarem" zaraziłam się nieuleczlnie.

Obie powieści napisane są w konwencji kryminału. W pierwszej dzieją się dziwne zjawiska. W małych kostnicach zwłoki zmieniają swoją pozycję, przemieszczają się. Policjant prowadzący śledztwo mozolnie gromadzi fakty, by ustalić, kto za tym stoi. Złodzieje zwłok? Tradycyjnie prowadzone śledztwo nie daje efektów. Wciąż pojawiają się nowe znaki zapytania, nie wszystko daje się zbadać "szkiełkiem i okiem". Powieść intrygująca, zagadkowa, wodząca czytelnika po manowcach. Autor wprowadza do powieści dużo faktów, które nie mają nic wspólnego z głównym wątkiem, ale wprowadzają atmosferę pełną napięcia, niejasności.

Druga powieść równie tajemnicza. W Neapolu giną w tajemniczych okolicznościach pensjonariusze jednego z zakładów  leczniczych. Wszyscy pobierają kąpiele siarkowe, ale ich kuracja kończy się niespodziewanie atakiem szaleństwa i samobójstwem. Do prowadzenie sprawy zostaje przydzielony były astronauta, który ze względu na dręczący go katar sienny nie może kontynuować dotychczasowej kariery zawodowej. W przypadku śledztwa przypadłość astronauty to zaleta , która pozwoli mu wczuć się w rolę ofiar. Ma też umiejętności, które w stanie zagrożenia pomogą mu wykaraskać się z opresji lub w najgorszym razie zostawić wskazówki dla ekipy śledczej. Jednym słowem zostaje wystawiony na wabia. Jak się powieść kończy? Dziwnie, zaskakująco. Jak poprzednia.

Powtórne czytanie książki w tym przypadku, to dobry pomysł. Bardziej pamiętałam pierwszą powieść, więc czytanie nie przyniosło większych emocji, ale pozwoliło dostrzec inne zalety, choćby tło powieści. "Katar" to nowe doznania, bo powieść czytana kiedyś nie dotarła jakoś do mnie. Dziś trzymała w napięciu, jak najlepszy thriller.

Niestety, wydanie które jest w moim posiadaniu - kiepskie. Marny papier, który zżółkł niemiłosiernie ograniczając czytelność i tak marnego, drobniusieńkiego druku. W trakcie czytania zastanawiałam się nad kupnem ebooków, bowiem co jakiś czas, przez moją skrzynkę przelewała się fala newsów o promocjach na Lema. Ostatecznie sknerowato wytrwałam przy marnej wersji papierowej.

Książkę polecam nawet tym, którzy nie tolerują ani S-, ani fantasy. Jeden warunek - muszą lubić kryminały.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
- Kapitan Żbik & Skandynawowie
- Klucznik 2015 - niewspółcześnie
- Polacy nie gęsi
- W 200 książek dookoła świata - Polska
- Czytamy książki nieoczywiste
- Czytamy klasyków
- 12 książek na 2015 rok
- Wyzwanie biblioteczne - wariant II i III



wtorek, 27 stycznia 2015

Opowiadania odeskie i inne

Izaak Babel
Opowiadania odeskie i inne
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok wydania 1973
Seria Koliber
Ilość stron 110

Oto stare wydanie z kultowej już serii Koliber. Wydanie z roku 1973, więc na okładce bardzo oględna notka biograficzna dotycząca autora. Urodził się i wychował w Odessie, był żołnierzem czerwonej kozackiej konnicy. Tyle.

 "A tymczasem nieszczęście snuło się pod oknami jak żebrak o świecie"*

Nie mówiło się w tamtych czasach głośno, że ten wspaniały pisarz został aresztowany w maju 1939 w ramach Wielkiej Czystki, podejrzany o szpiegostwo na rzecz Austrii i Francji, a także o działalność trockistowską i wiele innych absurdalnych działań. W maju 1940 Izaak Babel został rozstrzelany. Podczas przeszukań NKWD skonfiskowało wiele rękopisów, które bezpowrotnie zaginęły.
Niewiele więc z twórczości Babla ocalało - głównie opowiadania m.in. ze zborów "Armia konna" i "Opowiadania odeskie" i dwie sztuki  "Zmierzch" i "Maria".

Wydanie Kolibra zawiera kilka niewielkich opowiadań:
"Armia konnej" - List, Sól, , Historia jednego konia, Historii jednego konia ciąg dalszy, Wdowa.
"Opowiadania odeskie" - Król, Tak to zrobiono w Odessie, Ojciec, Lubka Kozak
i dwa opowiadania niepowiązane z powyższymi zbiorami: Pocałunek, Nafta.
 Opowiadania to perełki krótkiej formy, śmieszne i dramatyczne. Bohaterowie "Armii konnej" prymitywni i wręcz sadystyczni. Świat "Opowiadań odeskich" to półświatek  żydowskiej dzielnicy Mołdawianki, plejada barwnych postaci, rozrachunków i zwykłego życia.

Niewątpliwie jedną z ciekawszych postaci przewijających się przez "Opowiadań odeskich" jest Benia Krzyk. "Bania mówi mało, ale on mówi smacznie. On mówi mało, ale człowiek ma chęć, żeby on jeszcze coś powiedział." I kiedy się czyta Babla ma się nieodpartą chęć wracać do jego prozy, bo wciąga niczym narkotyk, choć proza to niełatwa. Wymaga od czytelnika uwagi.

Opowiadania przeczytane w ramach wyzwań:
Klucznik 1015 
niewspółcześnie
W 200 książek dookoła świata
Rosja
Czytamy książki nieoczywiste
Czytamy klasyków
Wyzwanie biblioteczne
 Wariant II

sobota, 24 stycznia 2015

Gdański depozyt

Piotr Schmandt
Gdański depozyt
Wydawnictwo Oficynka
Seria ABC
Rok wydania 2013
 Plik epub
Rozmiar pliku 0,69 MB
Ilość strom 234

Od razu powiem, że dałam się złapać na lep opisów  z księgarni.

"Pasjonujący kryminał w kolorze sepii, niekiedy z przewagą czerni. Wielkimi krokami zbliża się druga wojna światowa, a tymczasem w Gdańsku wykluwa się intryga z prawdziwym skarbem w tle. Zmysłowa maszynistka, dwulicowi kochankowie, zagadkowy pośrednik, poczciwi polscy urzędnicy odsłaniający drugą twarz, femme fatale o urodzie damy z Siedmiogrodu oraz wywiady kilku państw - wszyscy są uwikłani w tajemniczą sprawę gdańskiego depozytu. Kto okaże się w tej rywalizacji prawdziwym zwycięzcą? Przedwojenny Gdańsk skrywa niejedną tajemnicę"

Przeglądane recenzje na blogach - też pozytywne, a ja, niestety, oceniam książkę bardzo nisko. W książce roi się od bohaterów, każdy ma swoją rolę do spełnienia, a czytelnik dwoi się i troi, by nie zatracić świadomości, kto jest kim. Panów, pań i panienek mnóstwo, powiązania niekoniecznie jasne i uzasadnione.

W wielu recenzjach czytałam, że świetnie zawiązana intryga,  która wg mnie przypomina intrygi rodem z powieści przygodowych dla młodzieży, choćby Nienackiego, z całym szacunkiem dla tegoż ostatniego. Intryga oczywiście "udoroślona", bo są mordy i  brzydkie słowo się znalazło ( ty stara ku... )*. Ktoś gdzieś słyszał o skarbie, wszyscy nagle wpadają w amok i zaczynają szukać. Nie brak grup rywalizujących, każdy chce coś uszczknąć dla siebie. Jedni to robią z pobudek patriotycznych, inni z chciwości. Nieazpomniana scena, kiedy to jedna z bohaterek zanurza ręce w skrzyni pełnej drogocennych precjozów. Aż zazdrość zżera, bo chciałoby się nurzać w takich skarbach.

Może jestem niesprawiedliwa, może nie rozumiem przesłania tejże powieści, wszak elementów patriotycznych moc, ot choćby odzyskana królewska korona. No niestety, ja nie szukam elementów patriotycznych w powieściach sensacyjnych. Szukałam Gdańska. Kiedy zabierałam się za czytanie, miałam gdzieś z tyłu głowy piękną książkę z Gdańskiem w tle Stefana Chwina "Hanemann".  Ale to nie ten sam ciężar gatunkowy i nie ten Gdańsk, choć te same czasy. I może wspomnienie tamtej lektury wypaczyło mi odbiór "Gdańskiego depozytu"?

I jeszcze kamyk do ogródka wydawcy. Ebook fatalny - często rozstrzelony druk, niechlujne spacje, często robiące wrażenie akapitu, co wybija z rytmu przy czytaniu, powoduje gubienie myśli Nie będę tu wywoływać po nazwisku ulubionej księgarni odpowiedzialnej za opracowanie ebooka, bo ebooki u nich coraz lepsze. Mam nadzieję, że sięgną ideału.

Żeby już tak całkiem nie ganić, to powiem, że książka ma świetna okładkę. Gratulacje dla pani Anny M. Damasiewicz. Nie ratuje to wprawdzie książki, ale zachęca do kupna skutecznie.
------------------------
*Przytoczone z pamięci

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Kapitan Żbik & Skandynawowie
Klucznik 2015 - niewspółczesnie 
Polacy nie gęsi
W 200 książek dookoła świata
Wyzwanie biblioteczne 
  - wariant II
  - wariant III
Z półki
12 książek na 2015 rok




 

czwartek, 22 stycznia 2015

Kobiety władzy PRL

Sławomir Koper
Kobiety władzy PRL
Wydawnictwo Czerwone i Czarne
Rok wydania 2012
ISBN 978-83-7700-037-3
Seria Elity PRL
Ilość stron 368
Źródło okładki - empik

 Kolejna książka Sławomira Kopera na moim koncie książek przeczytanych, a raczej zaliczonych.
Czytanie szło mi opornie, tekst gęsty od słów, cytatów, przez które przebijałam się z mozołem. Nie lubię tekstów źródłowych. Pewnie gdybym lubiła, zostałabym historykiem. Nie zostałam.

Jak tytuł wskazuje bohaterkami są kobiety prominentów PRLu. Te legalne i te nielegalne, przebiegłe, chytre, wyrachowane, władcze, ale i te ciche niepozorne kury domowe. Ale jedne i drugie jednakowo budzące niechęć.Są tu i pisarki tworzące w podłym ustroju.

Że kobiety są głównymi bohaterkami książki, to duże uproszczenie, bo w każdym rozdziale, poświęconym konkretnemu nazwisku bohaterem jest samiec alfa, wokół którego krążą kobiece satelity - matki, żony i kochanki: Wanda Wasilewska, Anna Iwaszkiewicz, Janina Górzyńska, Małgorzata Fornalska, Julia Brystygier, Zofia Gomułkowa, Nina Andrycz, Stanisława Gierek, skrzypaczka Wanda Wiłkomirska ( chyba najjaśniejsza postać w tym panteonie ) i pisarki: Nałkowska i Dąbrowska (słynąca swoim uporem wobec władz komunistycznych).

W książce Sławomira Kopera dużo faktów historycznych, pikantnych szczegółów z życia komunistycznych elit. Niektóre z postaci oburzają, inne wywołują współczucie, ale większość nich nie bez powodu czytelnik lokuje na "czarnej liście". Szczególnie odrażająca jest postać Juli Brystygier, zwanej krwawą Julią, ale niesmak (delikatnie mówiąc) wywołuje większość nazwisk tu umieszczonych.

Jak wspominałam, przez tekst brnęłam z mozołem, ale przyznam, że książka jest kopalnią wiedzy zaopatrzoną w bibliografię*, więc bez problemu można znaleźć materiały dotyczące niechlubnych dziejów kobiet PRLu. Biografie lubię, więc pewnie do książek z serii "Elity PRL" sięgnę, bo nigdy wiedzy za dużo, więc warto czasem się trochę "pomozolić ".

* W jednej z opinii czytelników (Karol: Gdzie szacunek?) znalazłam zarzut pod adresem autora, że bibliografia  jest mało rzetelna. Głownie zarzut dotyczył źródeł, którymi autor posłużył się przy rozdziale poświęconemu Wasilewskiej (numery strony). Nie sprawdzałam, ale bardziej dociekliwym polecam śledztwo w tej sprawie.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Klucznik 1015 - Niewspółcześnie
Polacy nie gęsi
W 200 książek dookoła świata
Wyzwanie biblioteczne - Wariant I poziom II

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Zorza polarna

Nora Roberts
Zorza polarna
Wydawnictwo Świat Książki
Rok wydania 2008
ISBN 9788324711727
Ilość stron  576

Powieści Nory Roberts nie czytałam. Kiedyś jedną, z obowiązku zawodowego, kiedy jej powieści zaczynały ukazywać się na polskim rynku. Co to było? Dziś już nie pomnę. Coś kryminalnego, chyba z dziennikarką w roli głównej i przystojnym gliną. Co mnie skłoniło do lektury "Zorzy..."? Zimowa okładka. "Zimne i śnieżne" książki lubię, a kiedy okazało się, że akcja powieści toczy się na Alasce, wsiąkłam. 

Gliniarz po przejściach trafia na Alaskę jako komendant placówki policyjnej w małym alaskańskim miasteczku. Mało się tu dzieje, poza drobnymi zajściami, życie toczy się spokojnie. Początkowo mieszkańcy miasteczka traktują Nate'a nieufnie. Kiedy dochodzi do poważnych zdarzeń, Nate musi się wykazać nieustępliwością, wszak chodzi o morderstwo sprzed  kilkunastu lat. Jest też dziewczyna, piękna, kruczowłosa, niezależna, nie bez wpływu na decyzje życiowe Nate'a.

Jak wspomniałam, mało czytam książek, które jeden z polskich "myślicieli" nazwałby literatura laptopową, wszak Nora R. pisze dużo. Nazwałaby jej twórczość twórczością masową, ale nie ze względu na jakość, bo nie znam jej powieści, ale ze względu na ilość. Czy to źle, czy dobrze? Dla fanów jej książek - dobrze. Zapewne do klasyki literatury nie przejdzie, ale pewne jest, że rzesze fanów ma spore.

Po lekturze "Zorzy..." mogę stwierdzić z całą stanowczością, że bawiłam się dobrze. Powieść czyta się lekko, akcja interesująca, tajemnice każą trwać czytelnikowi przy książce murem. Przyznam, że dałam się złapać na lep powieści niczym mucha, bo wszystkiego tu po trosze: kryminału, romansu, powieści obyczajowej. Autorce trzeba przyznać, że potrafi czytelnika zainteresować, a i warsztat pisarski ma niezły - lekkie pióro i dar opowiadania. To takie moje pierwsze spostrzeżenia. Czy coś jeszcze przeczytam? Zapewne.  Może nawet dam się skusić na wyzwanie "Czytamy Norę Roberts"? Wystarczą dwa tytuły w roku, by spełnić warunek wyzwania. Niewiele i bezboleśnie. 



Książka przeczytana w ramach wyzwania:
Czytamy Norę Roberts
Klucznik 2015    - Śnieżna okładka
W 200 książek dookoła świata - USA
Wyzwanie biblioteczne   - II wariant



środa, 14 stycznia 2015

Dancing w kwaterze Hitlera

Andrzej Brycht
Dancing w kwaterze Hitlera
Instytut Wydawniczy PAX
Rok wydania 1967
Liczba stron 150
Studio Nagrań PZN w Warszawie
Format mp3
Czas trwania 5h 1 min
Czyta Adam Sikora
Tytuł książki bardziej kojarzy się zapewne z filmem o takim samym tytule, który powstał na podstawie prozy Brychta.
"Dancing" to jedna z pierwszych książek, którymi zasłynął autor. Wcześniej pojawił się tom opowiadań "Suche trawy". Książki przyniosły autorowi sławę, a "Raport z Monachium" - pieniądze i uznanie ówczesnych władz. Dowodem wdzięczności za zaangażowanie w sprawy komunistycznego kraju był przydział w 1968 na alfę romeo od władz. Fanatyk motoryzacji Brycht czuł się spełniony, choć był to początek końca dobrze zapowiadającego się pisarza. Zamiast pisać, wojażował po całej Polsce z odczytami, które przynosiły mu duże dochody. Po "Raporcie" żądano od Brychta literatury na zamówienie, a pisać na zamówienie nie potrafił. Życie Brychta było bogate i same w sobie było literaturą, z której Brycht brał garściami. Kanwę utworów stanowiły jego własne doświadczenia i przeżycia. I tylko tak potrafił pisać.

"Dancing w kwaterze Hitlera" zawiera dwie nowelki - tytułowy "Dancing..." i  "Wycieczkę Auschwitz-Birkenau". Pierwsza z nowel dzieje się w Wilczym Szańcu pod Kętrzynem, gdzie autor przebywał na wakacjach w 1962 roku. Bohater nowelki poznaje dziewczynę, która odłącza się od swojej paczki i kontynuuje wędrówkę rowerową z bohaterem opowiadania. W Wilczym Szańcu pod Kętrzynem poznają bogatego Niemca, który odbywa podróż do rodzinnych stron, gdzie wychowywał się przed wojną. Niemiec imponuje dziewczynie luksusowym mercedesem i pieniędzmi, więc zdradza z nim zakochanego w niej towarzysza podróży.
 Nowelka jest atakiem na bananową młodzież. Brycht zawsze czuł się źle w takim towarzystwie, brak pieniędzy, szybkich samochodów, odpowiednich ciuchów budził w nim kompleksy.

Drugie opowiadanie to odbicie podróży Brychta do Oświęcimia z Grochowiakiem i Chęcińskim w roku 1961. Kręcono tam film "Pasażerka" w reżyserii Andrzeja Munka.
Do Oświęcimia bohaterowie noweli podróżują samochodem, by obserwować kręcenie dokumentu o obozie zagłady. Obrazy z historii obozu mieszają się ze współczesnością - "polowaniem" na dziewczyny, pijaństwem, rozrywką. Zestawienie to jest wymowne, by nie powiedzieć drastyczne, robi wrażenie.

Oba opowiadania to znaczące utwory w twórczości tego autora. Widać w nich talent  i słuch literacki autora, zmysł obserwacji, doskonały styl. Perełkę w "Dancingu..." stanowi scena, kiedy przewodnik oprowadza po Wilczym Szańcu wycieczkę szkolną. Przeczytana przez lektora Adam Sikora pokazuje w całej krasie majstersztyk warsztatu autora i choć autor nie kojarzy się dobrze, to tę książkę polecam z całą odpowiedzialnością.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Klucznik 1015 - niewspółcześnie
Polacy nie gęsi
W 200 książek dookoła świata - Polska
Czytamy książki nieoczywiste
Gra w kolory - biel
Wyzwanie biblioteczne  - wariant II
Czytamy klasyków