niedziela, 29 maja 2011

Jak mówić nie i budować udane związki - Carla Wills-Brandon

22.39
23.05.201 - 29.05.2011
Tydzień dwudziesty drugi



Carla Wills - Brandon - Jak mówić nie
Wydawnictwo Atext
Rok wydania 1974
ISBN 83-85156-41-0
Ilość stron 207


Nie tylko w świecie ciuchów ulegamy modzie. Rządzi też ona na rynku księgarskim. Swego czasu, jak grzyby po deszczu, zaczęły pojawiać się wszelkiego typu poradniki, które nazywałam „receptą na szczęście”. Kupowali wszyscy, koleżanka nie rozstawała się z „Potęgą podświadomości”. Kupowałam i ja. Dziś nie jestem w stanie powiedzieć, ile tego było, ale wciąż potykam się o zapomniane tytuły. Tak, kupowałam, ale czytanie odkładałam na potem. Ważne, że mam. Przeczytać zdążę. I tak mijały lata. Kilka dni temu „potykam się” o książkę „Jak mówić nie i budować udane związki” Carli Wills-Brandon.
Carla Wills-Brandon to amerykańska psychoterapeutka, autorka książek 12 książek. Prowadzi prywatną praktykę terapeutyczną. Często zapraszana jest z wykładami na uczelnie.
Mieszka z mężem w Teksasie. Ma dwójkę synów. W Polsce znana głównie z książki „Jak mówić nie...” . Poradnik miał u nas kilka wydań.
Druga część tytułu sugeruje związki damsko-męskie, ale tak nie jest. Chodzi tu o budowanie zdrowych związków z rodzicami, dziećmi, przyjaciółmi. Książka „receptą na szczęście” nie jest. Raczej pozwala na określenie z grubsza, co komu doskwiera. Omawia różne stany duszy ludzkiej , stawiania granic, czucia własnej mocy, omawia różne rodzaje uzależnień.
Przeczytanie książki nie czyni czytelnika szczęśliwym, niby wskazuje drogę, która ulatuje z pamięci po zamknięciu książki. Może nie powinno się z książką taką rozstawać, zaznaczyć co wartościowsze fragmenty i sięgać do nich? Książka zawiera kwestionariusz samooceny składający się ze 151 pytań ( pominęłam, bo nie miałam ochoty na wiwisekcję) i słownik trudniejszych terminów użytych w książce. Dla mnie przygoda z książką już się skończyła, przeczytałam i odłożyłam na półkę. A przyznać muszę, że czytało się dobrze, bo rozważania pani psychoterapeutki poparte historiami z życia wziętymi. A któż nie lubi trochę sensacyjek poczytać i przez dziurkę od klucza do sąsiada pozaglądać? Jaka jest wartość merytoryczna książki? Nie wiem, należałoby spytać fachowców. W każdym razie doświadczenie związane z czytaniem poradnika - ciekawe.


Suma przeczytanych stron 8339 + 207 = 8546

Dom z papieru - Carlos Maria Dominquez

22.38
23.05.201 - 29.05.2011
Tydzień dwudziesty drugi



Carlos Maria Dominquez - Dom z papieru
Wydawnictwo Świat Książki 
Rok wydania 2005
ISBN 83-7391-917-1
Ilość stron 111


Kolejny raz prawo serii. Kiedyś wspominałam o nim. 
Tu można zerknąć. Zabieram się za czytanie książki Domingueza i wpadam na nazwisko Gomulickiego i jego projekt Bibliophilia ( artykuł w Wysokich Obcasach), na FB ktoś pisze o obrazach malowanych na książkach, szukam i znajduję - Mike Stilkey, no i trafiam na recenzję książki Doctorowa  o maniactwie zbierania w ogóle - na blogu Młodej Pisarki, a na blogu Lirael - fotka książkowej wieży Babel. 
I w zasadzie notki o książce nie potrzebuję pisać. Wszystkie te odsyłacze, które zamieściłam dokładnie odzwierciedlają, to o czym w książce mowa.Książka ukazała się jakiś czas temu, nie jest nowością, więc recenzji na blogach sporo. Większość określa to wydawnictwo, jako opowiadanie, baśń nawet. Rzeczywiście, książka niewielka, ale jeżeli o zawartość idzie, to mam wrażenie, że autor z maniactwa czytelniczego pokpiwa, ale i przed nadmierną miłością do książek ostrzega. Pewnie wpadnięcie pod samochód z powodu książki nam nie grozi, ale wpadnięcie do sąsiada wraz z podłogą i całym księgozbiorem - na pewno. No i etykieta "dziwaka", przy sprzyjających wiatrach - ekscentryka. 
Sama do owych gromadzących książkowe dobra należę, choć nie tak dawno księgozbiór swój ostro przetrzebiłam ze względu na ograniczony metraż. Dziś znów  robi się ciasno, a ja czekam na kolejną książkę, która powinna być w poniedziałek.
Ale wracam do książki - to jedna z książek o książkach, o miłości do książek, czytania. Kto takich książek nie lubi? Idziemy tropem pisarzy, tytułów, na karteluszkach wypisujemy nazwiska, których nie znamy, tytuły, które powinniśmy  przeczytać - ja koniecznie "Smugę cienia" Conrada.


Maurycy Gomulicki - projekt Bibliophilia - jedno ze zdjęć ( no cóż...można i tak )


  
Mike Stilkey


  
A gdyby ktoś miał ochotę tak do końca zatracić się w książkach polecam zajrzeć do artykułu Dom pełen książek

Suma przeczytanych stron 8228 + 111 = 8339

czwartek, 26 maja 2011

Tysiąc kulek - Peter Pohl

22.37
23.05.201 - 29.05.2011
Tydzień dwudziesty drugi



Peter Pohl - Tysiąc kulek
Wydawnictwo Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza
(obecnie Czarna Owca)
Rok wydania 2005
ISBN 83-89763-99-0
Ilość stron 157


Korzystając z portalu książkowego lubimyczytac.pl  zawsze, chcąc nie chcąc, widzę opinie aktualnie czytanej książki. Tak też było i tym razem.


"Za dużo tych kulek. zgubiłam się i nie wybrnęłam" 
"Książka mnie nie wciągnęła, ale wymęczyłam ją do końca"


Tym ostrzej zabieram się do lektury. 
Na okładce napis: Mroczny thriller dla młodzieży. 
I krótka notka:
Osaczenie. Podłość nauczycieli. Namiętne uczucia. 
Trójka nastolatków, wklinowanych pomiędzy własne przysięgi, podejrzenia rodziców i policyjne interwencje.


Co jest ważne? Co uczciwe? Gdzie kończy się zabawa, a zaczyna prawdziwa zbrodnia? Jaki jest TWÓJ system wartości?


Nie bardzo zgadzam się z notką na okładce, a w szczególności z pierwszą częścią. Dużo przesady, żaden to thriller, a tym bardziej mroczny. Książka nie tylko dla młodzieży, ale także dla rodziców - poczytaj i dowiedz się, co wymyśli Twoja pociecha i dowiedz się, jakich odpowiedzi udzieli na pytania postawione w drugiej części okładkowej notatki.
Na lubimyczytac.pl znajduję jeszcze jedną notkę: Wydumana opowiastka o trójce młodych ludzi. Ale czyta się przyjemnie i szybko.


Prawie się zgadzam. Prawie, bo książkę czyta się rzeczywiście przyjemnie i szybko. Ale czy wydumana? Pewnie autorka owej notki miała na myśli włamanie bohaterki książki do sieci pewnego wydawnictwa, by przeszukać zasoby archiwum, a potem próbę włamania do systemu bankowego. Pewnie i ja bym tak myślała: mocno wydumane, gdybym nie czytała o historii pewnego młodego Austriaka, nomen omen "siedemnastolatka", który to włamał się do systemu Pentagonu. Albo o aferze związanej z WikiLeaks. Więc to co wydarzyło się w książce, mogło wydarzyć się naprawdę  A dlaczego piszę "nomen omen"? Bo centralną postacią owej powieści jest Allan, któremu to niecne pomysły lęgną się w głowie, nazywany przez prasę "Siedemnastolatkiem".


Powinnam jeszcze coś wspomnieć o tytule. Skąd się wzięło owe "Tysiąc kulek", w których to cytowane przeze mnie czytelniczki się pogubiły ? Od deski Galtona, ale o tym doczytacie w książce i na ... wikipedii.


Suma przeczytanych stron: 8053 +175 = 8228



wtorek, 24 maja 2011

Autostopem przez galaktykę - Douglas Adams

22.36
23.05.201 - 29.05.2011
Tydzień dwudziesty drugi



Douglas Adams - Autostopem przez galaktykę
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania 1996
ISBN 83-7150-161-7
Ilość stron 175


W zasadzie nie wiem, jak się zabrać do tej notki. Fanką fantasy ani science fiction nie jestem. Zapyta ktoś, to skąd więc taka lektura? Otóż książka owa figuruje na wielu listach typu "to należy znać". No i znam Gdybym napisała, że książka ta jest dla mnie zbiorem liter, które układają się w różne wyrazy, a te z kolei w krótsze lub dłuższe zdania, zbiory zdań owych rozdzielone są czasem napisem rozdział z numerem - to to by oddawało moją tegoż tekstu percepcję.  Kilkakrotnie książkę odkładałam mówiąc sobie: Dość! Po cóż te katusze, kończyć nie muszę. Ale wracałam, czytałam... Bohaterami powieści są Artur Dent - Ziemianin i jego przyjaciel Ford Prefect - od piętnastu lat  zamieszkujący Ziemię kosmita, o czym Artur nie wie. Powieść zaczyna się tuż przed zagładą Ziemi, która zostaje unicestwiona wraz z całą ludzkością. Artura ratuje Ford-kosmita i od tego momentu zaczynają się eskapady przez galaktykę. Bywa i śmiesznie i strasznie. Niestety zawodzi mnie wyobraźnia, bo komiksów nie czytałam, nie byłam maniaczką gier komputerowych, ni żadnych "Gwiezdnych wojen" Oczywiście opisując doznania, przesadziłam nieco, bo w końcu coś tam z treści przyswoiłam, ale nie będzie to moja ulubiona literatura. Miałam nadzieję, że się przemogę, może nawet rozsmakuję, ale niestety, moje starania spełzły na niczym. Planowałam nawet czytanie pozostałych części, ale raczej na pierwszej poprzestanę. 
Oczywiście przyszłych czytelników przestrzegam przed sugerowaniem się moją opinią, bo jest ona baaardzo subiektywna. Zresztą, trudno to nawet nazwać opinią.


Suma przeczytanych stron: 7878 + 175 = 8053  

Czyja wina?

23.05.201 - 29.05.2011
Tydzień dwudziesty drugi



Wczoraj pisząc o kotach Nowakowskiego, dojrzałam, że w poście dotyczącym Sylwii Chutnik błędnie wpisałam etykiety. Po opublikowaniu Nowakowskiego poprawiłam wpis "chutnikowy" i kiedy kliknęłam w "publikuj" okazało się, że "Dzidzia" Chutnik przeskoczyła pięć wpisów. 
Jako,  że gawędząc o książkach, prowadzę też księgowość - ile, kiedy i dlaczego, owo wydarzenie doprowadza mnie do szału. Rytm zaburzony, nie potrafię tego naprawić. Nie raz i nie dwa edytowałam i poprawiałam wpisy, ale zawsze pojawiały się na swoich miejscach. Kto zawinił, pytam: Blogger czy ja?

poniedziałek, 23 maja 2011

Dzidzia - Sylwia Chutnik

20.32
09.05.2011 - 15.05.2011
Tydzień dwudziesty



Sylwia Chutnik - Dzidzia 
Wydawnictwo Świat Ksiązki
Rok wydania cop. 2009
Seria Nowa Proza Polska
ISBN 978-83-247-1889-4
Ilość stron 173
Długo nie dane mi było zmierzyć się z czymś takim. Nie wiem jak nazwać książkę Sylwii Chutnik . Powieść? Zdecydowanie nie. Groteska? Na pewno obraz naszych plag polskich w krzywym zwierciadle, plag do których jesteśmy przywiązani, bez których nie jesteśmy w stanie egzystować. Musimy wspominać wojnę i płakać, musimy być matkami Polkami i cierpieć borykając się z problemami życia codziennego.  "Dzidzia" to proza obrazoburcza, prześmiewcza, buntownicza, ironiczna i niebywale inteligentna.  Proza doskonała. Nie da się czytać bez emocji. Nie da się czytać, pogryzając ciasteczko. To proza mocna, w której kipi polska codzienność, slang, popkultura, głupota, narodowe kompleksy. 
Nie potrafię pisać o takich tekstach, nie opowiem treści, bo mało jej, z tym się trzeba zmierzyć, wziąć za bary... a potem cieszyć się życiem.






Suma przeczytanych stron: 7249 + 173 = 7422

Domek trzech kotów - Marek Nowakowski

22.35
23.05.201 - 29.05.2011
Tydzień dwudziesty drugi



Marek Nowakowski - Domek trzech kotów
Wydawnictwo Świat Książki
Rok wydania 2011
ISBN 978-83-247-2508-3
Ilość stron 110


Marek Nowakowski jest autorem płodnym, ale nie dane mi było z nim się wcześniej zetknąć. W zasadzie książkę wybrałam ze względu na tytuł, a nie nazwisko. Jako posiadaczka dwóch kotów, kocią literaturę lubię i z premedytacją na nią poluję. Książka niewielka, dziś rano przyniósł ją listonosz, a już parę słów o niej usiłuję napisać.
Na miejskim podwórku pojawia się kocia rodzina - kocica z dwójką kociąt. Późna jesień, chłody - koty zamieszkują stertę liści. Mieszkańcy kamienicy - stronnictwo kociarzy, chce kotom pomóc, ochronić przed zimnem, głodem. Są i oponenci, którzy protestują przeciw dzikim lokatorom. 
Opowieść ciepła, optymistyczna,  składająca hołd "kociarzom" - ludziom niosącym bezinteresowną pomoc zwierzętom niechcianym, porzucanym, bezdomnym; składa hołd kobietom  dokarmiającym bezdomne koty na ogródkach działkowych, blokowiskach. Książka nie jest radosną lekturą, ale niosącą nadzieję, że los "małego brata" nie będzie ludziom obojętny.
Książkę polecam nie tylko posiadaczom kotów, ale także miłośnikom "gadziny wszelakiej", bo bohaterami  powieści są nie tylko koty, ale i psy, gołębie, wrony i gawrony. Powieść napisana  ładnym językiem, niewydumanym. Autor stosując zabieg powtarzania "kto-kim", czyni postacie przystępnymi, znajomymi nawet, sąsiadami z naprzeciwka. 
Podwórko, ogródek, kamienica, jej mieszkańcy, zwierzęta tworzą swoisty ekosystem, doskonale podpatrzony i zapisany przez Nowakowskiego. Niewątpliwie autor pisząc o kotach, ich zachowaniach i zwyczajach, wie o czym pisze i jawi się tu jako doskonały znawca natury kociej.


Suma przeczytanych stron: 7768 + 110 + 7878

poniedziałek, 16 maja 2011

Alaska - Piotr Kraśko

21.34
16.05.201 - 22.05.2011
Tydzień dwudziesty pierwszy

Piotr Kraśko - Alaska
Wydawnictwo G+J RBA
Rok wydania cop 2011
Seria: Świat Według Reportera
Ilość stron: 95 + 48 fotografie

Pisałam już, że książkę Piotra Kraśki kupiłam dla "Przystanku Alaska". Kiedy słyszę Alaska, widzę od razu łosia wędrującego ulicami  Cicely. I co? Od razu cios między oczy. Kraśko wyjaśnia, że "Przystanek" nie był kręcony na Alasce, a w Kandzie i próżno szukać prawdziwie alaskańskich widoków w serialu. Nie zraziło mnie to, bo książka świetna. Dużo informacji, ciekawostek, lekki tekst, nic tylko czytać. Czego tu nie ma: położenie geograficzne, zaludnienie, dżinsy, złoto, psie zaprzęgi, renifery, komunikacja lotnicza, baza wojskowa, historia Alaski. A wszystko to podane na tacy, na srebrnej tacy
Wiecie, że gdyby zaludnienie w NY było takie jak na Alasce, to na Manhattanie mieszkałoby 16 osób? A czy wiecie, że renifer wcale nie jest wielkim zwierzem, jego wzrost równy jest wzrostowi psa rasy dog? Ja nie wiedziałam. Nie wiedziałem tego i wielu innych rzeczy.
Książkę polecam, bo lekka, łatwa i przyjemna w  pozytywnym tego słowa znaczeniu. Poza tym ładne wydanie, choć miałam problemy z określeniem tytułu, ilości stron, bo jedna trzecia książki to zdjęcia. Książka w wielu księgarniach internetowych figuruje pod tytułem: Świat wg reportera. Alaska. Okazuje się, że "Świat wg reportera" to seria. Ale czy to ważne, ważne, że książka  w sposób bezbolesny i naprawdę przyjemny przybliża Alaskę. No i jeszcze to, co lubię - w książce zakładka.  Mała rzecz, a cieszy.

Suma przeczytanych stron: 7673 + 95 = 7768

sobota, 14 maja 2011

Lubię wydawnictwa National Geographic

09.05.2011 - 15.05.2011
Tydzień dwudziesty                                                                                                                                                                      


Wracałam z biblioteki, wpadłam do księgarni, by kupić jakiś notatnik na listy, jakie sporządzam, kiedy wybieram się do biblioteki. Za każdym razem robię je na karteluszkach, karteluszki giną, a ja znów piszę kolejna listę. Książki z listy nie zawsze są w danym momencie dostępne, więc za każdym razem wszystko zaczynam od nowa. Po notatnik mogłam zajść do papierniczego, ale księgarnię wybrałam z premedytacją.
Tak, tak, na notatniku się nie skończyło. Kupiłam książki, ale trudno to nazwać książkami. Malusie, taniusie i z National Geographic. Wprawdzie autorzy nie moi, ale jak nie poczytać o ukochanej Alasce (każdy kocha "Przystanek Alaska") i o Tybecie ( każdy widział "Klasztor Shaolin" albo "Siedem lat w Tybecie"). Przeglądałam, wygląda to całkiem dobrze. Może jeszcze coś dokupię?

Beata Pawlikowska - Blondynka w Tybecie
Rok wydania 2010
Piotr Krasko - Alaska
Rok wydania 2011

piątek, 13 maja 2011

Awaria bloggera?

09.05.2011 - 15.05.2011
Tydzień dwudziesty



Dwa dni na bloggerze działy się dziwne rzeczy. Moje wpisy z dwóch dni dotyczące Sylwii Chutnik i J. M. Coetzee znikły. Czy tylko mnie to spotkało?
Liczę a na odzew użytkowników bloggera. Czy komuś też się coś takiego przydarzyło?

czwartek, 12 maja 2011

Hańba - J. M. Coetzee

20.33
09.05.2011 - 15.05.2011
Tydzień dwudziesty



J.M. Coetzee - Hańba
Wydawnictwo Znak
Rok wydania 2003
Seria Proza
ISBN 83-240-0052-6
Ilość stron 251


Coetzee uważa się za  pisarza mało w Polsce znanego. Przyznam, że i ja przegapiłam czas i nazwisko, kiedy ogłaszano przyznanie temu pisarzowi Nagrody Nobla. A przecież pisarz to znany i uznany, bo otrzymał również dwa "bookery". 
"Hańba" to historia profesora uniwersytetu kapsztadzkiego, który wikła się w romans ze studentką, romans fatalny w skutkach: utrata posady, wykluczenie z najbliższego otoczenia, co zmusza go do wyjazdu z miasta. Odwiedza dorosłą córkę mieszkającą na wsi, gdzie dochodzi do tragicznych zdarzeń. 
Co oznacza tytuł "Hańba"? Czy hańbą jest tryb życia prowadzony przez bohatera powieści, czy hańbą są tragiczne przejścia jego córki, czy stosunki panujące w RPA pomiędzy ludnością białą a kolorową? 
Powieść z początku zapowiadająca się jako powieść uniwersytecka ( od razu przyszedł mi na myśl Lodge i jego powieść "Skazani na ciszę") okazała się powieścią poruszająca wiele ważnych problemów. Mnie ujęła stosunkiem bohatera do zwierząt, jego głębokiej empatii. Autor wszystkie wątki pozostawia otwarte, niczego nie wyjaśnia do końca, ale nie czuje się z tego powodu niedosytu.
Książka dla mnie genialna, pochłaniająca bez reszty, nie dająca się odłożyć na potem. 


Suma przeczytanych stron: 7422 + 251 = 7673

wtorek, 10 maja 2011

Nowy zakup starych książek

09.05.2011 - 15.05.2011
Tydzień dwudziesty



Już nie wiem, kiedy przejdę koło książki i powiem: stop, żadnego kupowania. Bo znów kupiłam książek dwie na allegro. Zaczęło się od Kawabaty - czarna seria PIW. Potem poczytałam artykuł o literaturze współczesnej francuskiej. Potem wypatrzyłam na allegro Jeana Rouauda "Pola chwały" , a że Czarna Seria PIW, to kupiłam, do kompletu "Sztukmistrza z Lublina" z tejże serii. A potem to jeszcze wypatrzyłam na liście 100 książek Guardiana "Wielkie pustkowie" i też kupiłam. Ale mówię dość. Dość! Absolutnie! Tak!   
( śmiech mnie dopadł w duchu -  pusty, a głupi ) I przypomniałam sobie program jakiś, gdzie "zbieraczy" pokazywali. Tyle skarbów nagromadzonych, że do domu wejść nie można było. Czy i mnie to grozi syllogomania? Nie robię juz żadnych postanowień, bo i tak wiem, czym to się skończy. A wszystkie syllogomaniaczki tu zaglądające pozdrawiam.


Moje zdobycze:







sobota, 7 maja 2011

Czytelniczka znakomita - Alan Bennett

19.31
02.05.2011 - 08.05.2011
Tydzień dziewiętnasty



Alan Bennett - Czytelniczka znakomita
Wydawnictwo Media Rodzina
Rok wydania cop.2009
ISBN 978-83-7278-384-4
Ilość stron 112


Podróże kształcą, te po blogach czytelniczych też. Książkę znaleźliśmy u "książkowca" i czem prędzej zamówiliśmy. Dotarła do Nas dopiero przed  świętami. Zamówiliśmy ją w Merlinie i zażyczyliśmy  Sobie odbiór w Gdańsku. Dziecię Nam książkę odebrało i tylko co dowiozło.
Wybaczcie, że o sobie piszę w pierwszej osobie liczby mnogiej, jak co najmniej królowa Anglii, ale trudno przestawić się na normalne "gadanie" po takiej lekturze. Porobiło mi się tak nie po raz pierwszy. Kiedyś po przeczytaniu "Podziemnych" miesiąc gadałam Kerouaciem, kto czytał, wie o czym mówię.
Ale do "Czytelniczki znakomitej" wracając... Książka niewielka, choć na pierwszy rzut oka  normalna. 112 stron to jak większe opowiadanie, choć tłumaczka nazywa to  powieścią. Prawda, że używa tez określenia - baśń dla dorosłych. Tak, to baśń, ale  mocno osadzona w realiach. Nie, baśnią bym tego nie nazwała. Jak zwał tak zwał. Czyta się dobrze i dla zmęczonych czytaniem poważnych dzieł, idealny przerywnik, który mobilizuje do przeczytania... Prousta. Otóż królowa angielska ( właśnie Ta ) popada w manię czytania, czym niepokoi cały dwór. Ot i tyle o treści, ale w książce przewija się cały korowód pisarzy. Co czytała królowa, jacy to pisarze i jak to się wszystko skończyło? Proponuję zajrzeć, a nie będzie to czas stracony, tym bardziej, że na przeczytanie tej książki, dużo go nie trzeba, a i autor znany i uznany, choćby z tego, że tytułu szlacheckiego przyjąć nie chciał. I strzeżcie się - czytając, łatwo zapomnieć, że to fikcja literacka.  
  
Aaaa... książka swą normalność fizyczną zawdzięcza grubym kartkom, prawie karton w kolorze ecru. Jak ktoś czuły na okładki, to na pewno książkę kupi - oprawa twarda w tonacji szaro - dżinsowej, piękna.


Suma przeczytanych stron: 7137 + 112 = 7249

piątek, 6 maja 2011

Głos góry - Kawabata Yasunari

19.30
02.05.2011 - 08.05.2011
Tydzień dziewiętnasty


Kawabata Yasunari - Głos góry
Wydawnictwo PIW
Czarna Seria 
Rok wydania 1982
ISBN 83-06-00682-8
Ilość stron 233


Odnalazłam książkę podczas porządków na wsi. Ktoś czyścił swój księgozbiór domowy i książki trafiły do mnie. Przeglądałam je wcześniej, ale Kawabaty nie pamiętam, a musiałam mieć w ręku. Znam pierwszy rozdział. Przekładam książki, bo na wiosnę zalało nam lokum, rażąc wilgocią książki. Wyciągam i przekładam w suchsze rejony - Kawabata na stolik pospołu z Sienkiewiczem. Zabieram do domu do czytania. Kuzynka wpadłszy z wizytą dostrzega zamoczone  łupy: Czytasz "Głos góry"? Ja już zmęczyłam. 
W duchu się najeżam. Nie lubię znać cudzych opinii przed rozpoczęciem czytania, ale opanowuję się i odpowiadam: To i ja zmęczę.
Przeczytałam z przyjemnością. 
Piękna proza, wabiąca spokojem, opowieść o sześćdziesięciolatku i jego rodzinie. Shingo Ogata wiedzie spokojne na pozór życie u boku żony, syna i synowej. Na pozór, bo trapią go problemy synowej ( syn ma  kochankę), problemy córki (opuściła męża).. Synową uwielbia, ma z nią dobry kontakt, a i ona darzy go sympatią i szacunkiem. We wspomnieniach wraca do dawnej niespełnionej miłości. Kocha i podziwia przyrodę. 
Powieść tchnie  spokojem, równowagą, choć daje się w niej wyczuć lekki niepokój. Niepokój przed tym , co nieuchronne - śmiercią symbolizowaną głosem góry. Rytm życia wyznaczają pory roku, przyroda - kwitnące wiśnie i śliwy, kwiaty.  Przyloty i odloty ptaków, prószący śnieg.
To pierwsza książka Kawabaty, którą przeczytałam, ale nie ostatnia. Gdzieś napisałam: Katuję się noblistami. W odniesieniu do Kawabaty określenie to zupełnie odpada. 


Suma przecztanych stron: 6904 + 233 = 7137

środa, 4 maja 2011

Poza domem

02.05.2011 - 08.05.2011
Tydzień dziewiętnasty



Kiedy się wraca do domu po długiej nieobecności, oddycha się z ulgą, że wszystko na swoim miejscu. Wyjeżdżając na wieś, uciekam od cywilizacji, bo nie mam tam dostępu do internetu, a telewizora nie włączam, bo wybrany kanał (są trzy) odbiera w porywach do 5 min, a potem długo, długo nic. Można się przełączyć na inny, ale inny wykazuje te same tendencje. Więc nie oglądam. Za to po powrocie do domu mam co odkrywać. Że nie ma już Osamy Bin Ladena, że Kate and William są małżeństwem, że pomiędzy dwoma antagonistami polskimi wszystko jak zawsze. 
No a pod wpisem na blogu wpisała się Oleńka, a pod obserwację wzięła mnie m.in Nemeni. Zaglądam do niej, trafiam na Francuską Kawiarenkę Literacką i zaczyna się "przekopywanie" zasobów internetowych, co by tu z literatury francuskiej... I trafiam na artykuł Sylwii Gibs "Współczesna literatura francuska" Wprawdzie artykuł z roku 2007, ale cóż to szkodzi. Poczyniam notatki "ku pamięci".  Może się kiedy nada? Akcesu do Francuskiego Wyzwania Czytelnczego na razie nie zgłaszam, ale nie znaczy to, że o przy tym postanowieniu zostanę.


Tu nieuporządkowane notatki, a raczej listę nieskładną zamieszczam. Sobie a  innym na pożytek:

Proust

Guide
Romain Rolland
Malraux

Jean Rouaud – Pola chwały.
Michel Houellebecq – Cząstki elementarne
Michel Tournier – Piętaszek albo otchłanie Pacyfiku
Michel Tournier – Król olch

„nowa powieść”
Robbe-Grillet
Butor
Claude Simon
Nathalie Sarraute

autofikcja”
Frédéric Beigbeder
Emmanuel Carrère
Christine Angot

 Marguerite Duras - „Moderato Cantabile” i „Kochanek”
Patrick Modiano, laureat nagrody Goncourtów w 1978 za powieść „Ulica ciemnych sklepików”
Patrick Modiano – na groda Gouncourtów – 2007 za powieść „Łaskawe”


Max Gallo i Françoise Chandernagor - autorzy powieści historycznych
Jean-Christophe Rufin, autor powieści przygodowo-historyczno-futurystycznych
Fred Vargas - mistrzyni powieści kryminalnej
Marc Dugain i Nancy Huston - nieliczni francuscy autorzy powieści politycznych,
Philippe Delerm - autor opowiadań o drobnych, ale ważnych przyjemnościach naszego życia.

Pascal Quignard, autor - „Życie sekretne”, „Wszystkie poranki świata” i „Błędne cienie”, za którą otrzymał w 2002 nagrodę Goncourtów

Christoph Grangé „Le serment des limbes” – „Przysięga otchłani” ( trylogia na temat Zła, t.2, Czarna linia, t. 1)

Powinnam wspomnieć, o literaturze francuskiej, którą znam, ale o tym innym razem. W każdym razie tym, którzy lubią dziwaczności polecam "Żaluzję" Robbe-Grilleta z nurtu "nowej powieści" 





wtorek, 3 maja 2011

Zgubiłam tydzień

02.05.2011 - 08.05.2011
Tydzień dziewiętnasty

Tak, zgubiłam tydzień, w ogóle kwiecień nie był moim dobrym miesiącem dla czytania. Przygotowania świąteczne, przyjazd gości, wyjazd na wieś z całą ekipą odsunął książki na plan dalszy. .Nie to żebym o książkach w ogóle nie myślała. Zestaw na wieś pociągnęłam - Martwe dusze , Perswazje i Wyznania Nata Turnera. Do zestawu jednak nie zajrzałam, ale zaglądałam do awaryjnego zestawu wiejskiego, zawsze odkrywam jakąś zapomnianą książkę, tym razem Głos góry Kawabaty Yasunari i Listy z podróży do Ameryki Sienkiewicza. Pierwszą w połowie przeczytaną i drugą zaczętą "ledwo co" przywiozłam do domu. Czytam. Dochodzę do wniosku, że fajnie jest czytać nowości, ale jeszcze fajniej odgrzebywać na półce dobrą literaturę, czasowo zapomnianą. Na wsi pozostała także odkryta Maleńka pani wielkiego domu i czeka wakacji. Tak to u mnie z czytaniem w okresie wielkanocnym i "po" było. Czy źle? Chyba nie aż tak bardzo.