10.17
28.02.2011 - 06.03.2011
John Steinbeck - Ulica Nadbrzeżna
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1958
Ilośc stron: 248
Dlaczego akurat ta książka? Bo wcześniej jakoś o niej nie słyszałam, a może mi umknęła gdzieś z pamięci? Dobrego dokonałam wyboru, książka od pierwszej linijki fantastyczna. Steinbeck tę powieść napisał na prośbę grupki żołnierzy: Napisz coś wesołego! I napisał, napisał książkę o ulicy Nadbrzeżnej w dzielnicy Paisanos miasta Monterey. To powieść o ludziach żyjących na jednej ulicy w symbiozie, ludziach różnych - od niepracujących cwaniaczków, przez sklepikarzy, bezdomnych, panienki z domu publicznego po ludzi wykształconych, takich jak Doktor. Życie toczy się powoli, bez wstrząsów, ludzie wygladają na szczęśliwych, dopóki do akcji nie wkracza Mack ze swoimi przyjaciółmi. Mack - życzliwy ludziom ale urodzony pechowiec, wiedzie żywot włóczęgi, którego porzuciła żona.
Pechowiec - z tysiącem pomysłów, a każdy pomysł Macka przyprawia czytelnika o drżenie - czym to się skończy? A kończy się zazwyczaj kataklizmem. Ale w tej gromadzie nie ma niesnasek, jeżeli już to krótkotrwałe, bo ci ludzie nie mogą się bez siebie obyć, wszyscy są od siebie w jakimś sensie zależni. Wzajemnie się wspierają, bo ta dziwna społeczność to nie "dziwki, alfonsi,szulerzy i sk...syny" ale "święte kobiety, aniołowie, męczennicy i zacni ludzie", jak mówi autor. A mówi, jak na Noblistę przystało, pięknym językiem, językiem poetyckim niemalże, choć prostym, bez dziwaczności.
I jeszcze o wydaniu książki - chciałoby się powiedzieć, że szara myszka wśród współczesnych książek, ale do takich wydań czuję sentyment - szarych , smutnych, komunistycznie siermiężnych.
Suma przeczytanyych stron: 3799 + 248 = 4047
28.02.2011 - 06.03.2011
John Steinbeck - Ulica Nadbrzeżna
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1958
Ilośc stron: 248
Dlaczego akurat ta książka? Bo wcześniej jakoś o niej nie słyszałam, a może mi umknęła gdzieś z pamięci? Dobrego dokonałam wyboru, książka od pierwszej linijki fantastyczna. Steinbeck tę powieść napisał na prośbę grupki żołnierzy: Napisz coś wesołego! I napisał, napisał książkę o ulicy Nadbrzeżnej w dzielnicy Paisanos miasta Monterey. To powieść o ludziach żyjących na jednej ulicy w symbiozie, ludziach różnych - od niepracujących cwaniaczków, przez sklepikarzy, bezdomnych, panienki z domu publicznego po ludzi wykształconych, takich jak Doktor. Życie toczy się powoli, bez wstrząsów, ludzie wygladają na szczęśliwych, dopóki do akcji nie wkracza Mack ze swoimi przyjaciółmi. Mack - życzliwy ludziom ale urodzony pechowiec, wiedzie żywot włóczęgi, którego porzuciła żona.
Pechowiec - z tysiącem pomysłów, a każdy pomysł Macka przyprawia czytelnika o drżenie - czym to się skończy? A kończy się zazwyczaj kataklizmem. Ale w tej gromadzie nie ma niesnasek, jeżeli już to krótkotrwałe, bo ci ludzie nie mogą się bez siebie obyć, wszyscy są od siebie w jakimś sensie zależni. Wzajemnie się wspierają, bo ta dziwna społeczność to nie "dziwki, alfonsi,szulerzy i sk...syny" ale "święte kobiety, aniołowie, męczennicy i zacni ludzie", jak mówi autor. A mówi, jak na Noblistę przystało, pięknym językiem, językiem poetyckim niemalże, choć prostym, bez dziwaczności.
I jeszcze o wydaniu książki - chciałoby się powiedzieć, że szara myszka wśród współczesnych książek, ale do takich wydań czuję sentyment - szarych , smutnych, komunistycznie siermiężnych.
Suma przeczytanyych stron: 3799 + 248 = 4047
Całkiem ciekawa się wydaje ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to zaintrygowało. Lubię takie mniej znane powieści uznanych autorów, można je wtedy tak "przygarnąć", uznać za swoje :)
OdpowiedzUsuń