Pokazywanie postów oznaczonych etykietą David Lodge. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą David Lodge. Pokaż wszystkie posty

piątek, 25 marca 2011

Skazani na ciszę - David Lodge

13.24
21.03.2011 - 27.03.2011
Tydzień trzynasty

David Lodge - Skazani na ciszę
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2008
ISBN 978-83-7510-150-8
Seria Salamandra
Ilość stron: 368

Jedna z dwóch książek, które przyniosłam w poniedziałek z biblioteki. W zasadzie obie książki  ( druga - Picoult "Bez mojej zgody" ) wzięte bez przekonania. Koniecznie chciałam pożyczyć książki Lodge'a sugerowane w jednym z komentarzy pod wpisem "British musem..." - "Myśląc" i "Mały światek", ale w bibliotece nie mają, więc biorę, co jest. Powieść nowa, bo wydanie z roku 2008, napisana w 2007.  Lubię kiedy powieść dotyka wydarzeń  współczesnych czytelnikowi - tu zamach terrorystyczny w Londynie w lipcu 2005 roku. W tym czasie główny bohater przyjeżdża do ojca do Londynu, bo powieść o relacjach syna i ojca. Ojciec dotknięty demencją starczą, syn - niedosłuchem. Powieść nostalgiczna, momentami smutna, ale pisana z dystansem do tego, co nieuchronne - starość, choroby, śmierć.
Emerytowany profesor, wyalienowany poprzez niedosłuch nie tylko ze społeczeństwa akademickiego, ale i częściowo własnej rodziny,
stara się radzić sobie z niedogodnością niesłyszenia często w dość zabawny sposób, budząc irytację małżonki.  Ale powieść nie tylko o starości i chorobach. Jest tez młoda piękna kobieta z Ameryki - doktorantka, przebiegła nimfomanka, która nadaje powieści pikanterii. No i coś polskiego jeszcze, Desmond Bates, główny bohater, przyjeżdża do Polski na cykl wykładów, które wygłasza w Krakowie, Warszawie i
Łodzi, zachwyca się starym Krakowem i odbywa samotnie wycieczkę do Auschwitz, które robi na nim przygnębiające wrażenie.

         Powieść ciepła, momentami zabawna, ale pewnie i dla niektórych czytelników, posiadających w rodzinie osoby starsze, z niedosłuchem, będzie swoistym podręcznikiem, każe skorygować swoje zachowania, opanować irytację, nauczy wyrozumiałości i cierpliwości.

         Dla mnie powieść rewelacyjna, jakże inna od poprzednio czytanej "British Museum w posadach drży". Porusza zagadnienia nieuchronności losu, przemijania. Temat nie jest nowatorski, bo przed Lodgem  o starości pisało wielu innych m.in Wharton w powieści "Tato" czy Philip Roth w "Dziedzictwie", ale aktualny,bowiem społeczeństwo z roku na rok coraz bardziej się starzeje i coraz częściej zadajemy sobie pytanie: Czy długowieczność to szczęście czy przekleństwo?


Ilość przeczytanych stron: 5261 + 368 = 5629

piątek, 18 marca 2011

British Museum w posadach drży - David Lodge

12.22
14.03.2011 - 20.03.2011
Tydzień dwunasty

David Lodge - British Museum w posadach drży
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 1999
ISBN 83-7120-515-5
Seria Salamandra
Ilość stron: 195


Wszystkich potencjalnych czytelników odsyłam na początek do ostatniej strony okładki, gdzie zazwyczaj zamieszcza się  krótką notkę o książce lub fragmenty opinii pojawiających się w prasie. Tu dwa zapisy:


"Żałosna, buntownicza grafomania" - Catholic Herald
"Wesoła, komiczna książka, napisana niezwykle błyskotliwie" -  Observer


Obie opinie to sygnał dla czytelnika: czytać czy nie czytać? Nie zrażona pierwszą opinią, przeczytałam i nie żałuję. Książka traktuje o perypetiach młodego małżeństwa , które reguluje poczęcia metodą naturalną wg wskazań Kościoła Katolickiego. Efekt jest taki, że rodzina w cztery lata po ślubie ma trójkę dzieci. Główny bohater Adam Aplleby staje się przedmiotem żartów, że stara się wypełnić  dziećmi  alfabet - początek został poczyniony - on Adam, żona Barbara i dzieci - Clare, Dominik, Edward. Małżonkom sen z oczu spędza strach przed niechcianą ciążą. Barbara w pewnym momencie przytacza nazwę obiegową metody naturalnej - watykańska ruletka. 
             Książka skrzy się humorem i mimo współczucia dla bohaterów powieści, wybucham co kilka wersów śmiechem.  No i dla miłośników książek w książkach, jako że doktorant Adam Appleby zajmuje się literaturą, wciąż padają nazwiska pisarzy i ich dzieł. 
             Powieść polecam, ale przestrzegam przed natychmiastowym czytaniem posłowia. To należy sobie odłożyć i wrócić do posłowia za kilka dni i doczytać "jak to drzewiej z antykoncepcją było". Przejście od tekstu, który śmieszy nas do łez, do tekstu poważnego może być zabójcze albo niestrawne. Nie skacze się w upalne południe do lodowatej wody!




Tu w Czytelni British Museum swój czas pracowicie spędzał doktorant Adam Appleby




Suma przeczytanych stron: 4810 + 195 = 5005
(Na Kanapie)