sobota, 30 lipca 2011

Nakarmić wilki - Maria Nurowska

31.48
25.07.2011 - 31.07.2011
Tydzień trzydziesty pierwszy



Maria Nurowska - Nakarmić wilki
Wydawnictwo WAB
Rok wydania 2010
ISBN 978-83-7414-847-4
Ilość stron 255


Książkę chciałam przeczytać, bo dawno temu czytałam Nicolasa Evansa "W pętli". Powieść też o wilkach, o miłości, o stosunkach ojca z synem ( u Nurowskiej ojciec-córka ). Pamiętam, że książka podobała mi się, choć "Zaklinacza koni" tegoż autora nigdy nie przeczytałam. Kończyłam kilkakrotnie na pierwszych stronach, by wreszcie dać sobie spokój. Ucieszyła mnie książka Nurowskiej, bo to powrót do dawnych fascynacji wilkami. 
Nurowską znam z kilku powieści, byłam pod wrażeniem "Postscriptum". Mniejsze wrażenie wywarły na mnie inne książki, a "Tango dla trojga" zniesmaczyło mnie, bo wokół niego toczyły się jakieś przepychanki z Englertem (?), co tworzyło wokół powieści niezdrowy klimat. No ale było, minęło...
Sięgnęłam po "Wilki" i rozczarowanie. Od pierwszej linijki mało wysublimowany język, mało skomplikowana akcja, cała powieść jakby posklejana z jakichś elementów. Gdzieś przeczytałam: łopatologia. Zgadzam się. Nie będę tu streszczać powieści, bo nawet mi się nie chce. W każdym razie powiem, że główna bohaterka niemal nieskazitelna. Z zazdrością piszę o tym, bo panna Katarzyna ma pasje i zainteresowana, kocha wilki a wilki ją, kochają ją studenci, co zaplanuje to zrealizuje, inteligentna, wykształcona, wysportowana. Aż się niedobrze robi, ale i tak zazdrość zżera. 
A zakończenie? Nie powiem, bo czytanie całej książki do droga przez mękę, a tak będziecie mieli frajdę przynajmniej na końcu. Bo zakończenie na pewno Was trzaśnie !

piątek, 29 lipca 2011

Kobieta w Berlinie - Anonyma

31.47
25.07.2011 - 31.07.2011
Tydzień trzydziesty pierwszy



Anonyma - Kobieta w Berlinie. Zapiski z 1945 roku
Wydawnictwo Świat Książki
Rok wydania 2009
ISBN 978-83-247-1620-3
Ilość stron 200


Książka leżała w zasięgu ręki rok, może dwa? Nie garnęłam się do niej z przyczyn  niewiadomych. Swoje odleżała. 
Książka ta, to dokument. Powstała na podstawie zapisków młodej berlinianki, które to zapiski prowadziła je od  20 kwietnia 1945 do 22 czerwca 1945. Zapiski ujrzały światło dzienne dzięki Ceramowi. Prowadzone przez niego rozmowy z autorką doprowadziły do wydania pamiętnika już w roku 1955 w Stanach, a potem nastąpiły kolejne tłumaczenia i wydania. 
Drastyczność przeżyć zadecydowała o tym, że autorka pamiętnika pozostaje anonimowa, a wszelkie dane dotyczące miejsc przebywania, znajomych, zostały zmienione.
Bohaterkami pamiętnika są kobiety, kobiety w okupowanym przez Rosjan Berlinie, zależne od zwycięzcy.  Trapi je głód, choroby, napastowanie i gwałty. Książka w swej wymowie tragiczna, choć napisana chłodno, bez emocji. Działa tu przystosowanie się do sytuacji, pogodzenie się, zimna kalkulacja: będę uległa, przeżyję, dostanę jeść. Rosjanin z gwałciciela staje się "opiekunem", chroni przed innymi, przynosi żywność, sprawia, że po wodę nie trzeba stać w długiej kolejce, ale tez żąda wdzięczności. Bohaterka nawet się zastanawia, kim jest? Prostytutką? Dostaje przecież od rozpasanych żołdaków zapłatę w postaci jedzenia. O drastycznych doznaniach pisze: moja hańba. Jak u Coetzee. Ojciec zgwałconej córki, mówi: hańba. Czyja? Gwałcących czy gwałconych? 
Język dzienników ze zdania na zdanie, coraz  bardziej otwarty. Autorka nie mówi już, jak na początku zapisków,omijając co drastyczniejsze wyrażenia, ale nazywa rzeczy wprost. Ba, cytuje dosadne powiedzenia zhańbionych kobiet. 
Powiedzenia w obliczu tak tragicznych przeżyć  - ciężkie, trudne do zaakceptowania: wolę Ruska na brzuchu, niż Amerykanina nad głową. Trudno przecież wybrać -  "hańba" czy ujście z życiem spod amerykańskich nalotów dywanowych? Ale czy mają wybór? Wyboru nie miały. Godzić się musiały na wszystko, byleby przetrwać.


Po takich przeżyciach, po takiej gehennie autorka pisze:
"Żadna z ofiar nie może nosić swoich cierpień niczym cierniowej korony. Ja w każdym razie mam uczucie, że to, co mnie spotkało, wyrównało w pewien sposób rachunek" 


Książka wstrząsająca, niewiarygodnie prawdziwa, nie pozostawia czytelnika obojętnym...

piątek, 15 lipca 2011

poniedziałek, 11 lipca 2011

K jak kompozytor czyli Kraszewski ponownie pod kluczem.

11.07.2011 - 17.07.2011
Tydzień dwudziesty dziewiąty
Uparłam się, by śledzić muzyczne ślady Kraszewskiego, a to z tej przyczyny, że nie tak dawno zastanawiałam się nad podobieństwem wszechstronności poczynań Kraszewskiego i ... Kisiela. Wyraziłam jednak wątpliwość, czy Kraszewski był muzyczny. Otóż był. Grał i komponował. Jego kompozycje to utwory na fortepian i nie dalej jak w czerwcu podczas 23. Międzynarodowych Dni Muzyki Kompozytorów Krakowskich utwory te były wykonywane przez pianistę z Białorusi prof. Igora Ołownikowa.
Komponował Józef Ignacy, ale  także jego brat Kajetan. Muzyk z Białorusi wykonał na festiwalu w Krakowie dwa utwory Józefa Ignacego Kraszewskiego: Fantazyjkę na temat ulubionej śpiewki A-dur i  Pieśni pastuszków, zaś Kajetana Kraszewskiego:   II Nokturn Es-dur "Spacer gondolą" op.65 i Walc fantastyczny "Na Łysej Górze" G-dur op.84. 
Muzykę Kraszewski kochał, codziennie grywał na fortepianie. Bywał na koncertach, chodził do opery i pisał ze znawstwem o wydarzeniach muzycznych.
Spuścizna muzyczna po Kraszewskim przetrwała i jak się okazuje do dziś jest wykonywana. Nie wiem, ile tych utworów powstało? Nie wiem! Tak jak nie wiem, czy jest coś, czego Kraszewski nie próbował. Wygląda na to, że żadna dziedzina ( artystyczna, oczywiście ) nie była mu obca. Jak organizował sobie czas, by wszystkim swoim zainteresowaniom choć chwilę poświęcić?  Planowanie poczynań musiało być u niego perfekcyjne, a może stawiał na żywioł?
I oczywiście pełen podziw dla Kajetana, którego, niestety, chyba przyćmiła pozycja brata.

niedziela, 10 lipca 2011

Dewaluacja czyli kto da mniej za Kraszewskiego

04.07.2011 - 10.07.2011
Tydzień dwudziesty ósmy


Wizyta w bibliotece, to nie tylko polowanie na "Czerwony październik" (czytaj - nowości), ale, jak się dzisiaj okazało, i zakupy. Zaklinam się zawsze: nigdy więcej. Najpierw myśl, potem kupuj.  Pomyślałam i kupiłam, bo nigdy więcej nie trafi mi się coś tak tanio i elegancko:  cztery razy Kraszewski: Ada, Szalona, Interesa familijne i Hołota. Jak sami widzicie zestaw tytułów przedni i wiele  obiecujący za jedyne 0,50 pln od sztuki. . Z podpisu odręcznego na stronie tytułowej wynika, że książek musiała się pozbyć pani Wanda Ż. Pozdrawiam pani Wando Żet! Ale żeby nie było tak kolorowo, muszę polatać za tomem trzecim Ady. Jakby ktoś...





Oczywiście, kochani czytelnicy licytacja trwa: Kto dał mniej?

niedziela, 3 lipca 2011

Ulana - Józef Ignacy Kraszewski

27.46
27.06.2011 - 03.07.2011
Tydzień dwudziesty siódmy



Józef Ignacy Kraszewski - Ulana. Powieść poleska
Wydawnictwo LSW
Rok wydania 1985
ISBN 83-205-3571-9
Cykl Powieści Ludowych


"Ulana" to powieść zaliczana do grupy powieści ludowych.
Kraszewski popełnił ich osiem:Ulana - 1843, Ostap Bondarczuk - 1847, Budnik - 1848, Jaryna - 1850, Ładowa Pieczara - 1852, Chata za wsią - 1854 - 1855, Jermoła - 1857, Historia kołka w plocie - 1860 oraz Historia Sawki - część składowa "Latarni czarnoksięskiej"
Początkowo "Ulana" cieszyła się dużą popularnością. Za życia pisarza wydano ja cztery razy, w tym dwa razy w dziełach zbiorowych. Potem uległa zapomnieniu. Od śmierci pisarza do roku 1947 ukazała się tylko dwa razy - w roku 1908 i 1914. Ponownie odkrył ją dla współczesnego czytelnika Karol Wiktor Zawodziński - krytyk literacki, historyk literatury. W latach pięćdziesiątych "Ulana" weszła do kanonu lektur szkolnych i tym samym rozpoczął się jej "złoty okres" ,miewała bowiem nawet po kilka wydań rocznie.  w latach 1950-1956 ukazała się 11 razy.  "Ulana" to powieść do dziś chętnie czytana, powieść o nieszczęśliwej miłości.


Panicz Tadeusz wraca do wsi na swoje włości. Zdradzony i porzucony przez kobietę, szuka ukojenia w wiejskim odosobnieniu. Nie dane mu jednak zapomnieć o kobietach. Na swojej drodze spotyka piękną Ulanę. Chłopka nie jest wolna, jest żoną Oksenia i matką dwojga dzieci. Początkowo Ulana opiera się zalotom Tadeusza. Taka miłość niesie za sobą śmierć – mówi. W końcu ulega, porzuca męża, dzieci zaślepiona dziką namiętnością do kochanka. Kocha i Tadeusz, ale przytomnieje pierwszy. Zdaje sobie sprawę, że miłość ta nie ma przyszłości. Zaczyna dostrzegać „wady” kochanki – spracowane dłonie, śmieszną, gwarową mowę. Ulana zatraca się coraz bardziej, nie zważając na rodzinę, społeczność wiejską.

Owo zaślepienie jest destrukcyjne, niesie za sobą zniszczenie i śmierć. Kto jest winien? Autor rozgrzesza prostą chłopkę, winą obarcza Tadeusza.
Wydawałoby się, że to banalna historia o mezaliansie, zakazanej miłości. Autor jednak w tej krótkiej powieści kreśli doskonały obraz wsi poleskiej, jej mieszkańców. Drugoplanowe postacie są wyraziste, ważne, doskonale naszkicowane. Okseń – mąż Ulany, teść i ojciec, piękna siostra Ulany nadają kolorytu powieści. Opis jest leki jak szkic ołówkiem, ale wiele mówiący. Kolorytu nadaje także stylizowany język. Język ów ulegał jednak zmianom wciąż poprawiany przez autora, dlatego też poszczególne wydania powieści różnią się od siebie. Choć autor sam robił korekty, nanosił poprawki, to jednak nie ustrzegł się niekonsekwencji.
W tekście natykamy się na różne formy nazw, wyrazów: Berdyczew – Berdyczów, któren – który, zazdrośny- zazdrosny czy zmięszać – zmieszać. Nie umniejsza to jednak wartości "Ulany". Powieść nadal uwodzi czytelnika.
Czy powieść straciła na aktualności? Zapewne, ale dalej budzi emocje. Jest nie tylko barwnym romansem, ale także dokumentem swojej epoki, obrazem życia codziennego, zmaganiem codziennym poleskiego chłopa. Momentami na myśl przywodzi epopeję chłopską Reymonta
Dodam jeszcze, że wydanie, które tu prezentuję, opracował i przypisami opatrzył Stanisław Burkot. Treść poprzedza obszerny wstęp, zawierający analizę twórczości Kraszewskiego z zakresu powieści ludowych. Przestrzegam, że wstęp tylko dla wytrwałych, bo może znużyć i raczej zagmatwać obraz widzenia treści. Czasem nadmiar informacji szkodzi.



Berdyczów XIX wiek. Tu wysyłał Oksenia Tadeusz, by zapewnić sobie i Ulanie swobodę schadzek.

sobota, 2 lipca 2011

M jak Manru czyli Kraszewski pod kluczem... wiolinowym

W zasadzie mogłoby być: M jak Manru, P jak Paderewski albo N jak Nossig, ale pozostańmy przy "Manru"

Ignacy Jan Paderewski

"Manru" to jedyna opera Ignacego Jana Paderewskiego. Jej libretto powstało na podstawie powieści Józefa Ignacego Karaszewskiego "Chata za wsią". Autorem libretta jest Alfred Nossig.
Prapremiera opery odbyła się w Dreźnie 29 maja 1901 i śpiewana była po niemiecku. Premiera polska odbyła się we Lwowie 8 czerwca 1901 roku. Prapremiera amerykańska miała miejsce w Metropolitan Opera w dniu 14.02.1902. Po dziewięciu przedstawieniach operę zdjęto z afisza i nigdy przedstawień nie wznowiono.
Opera, choć grana była jako jedyna polska opera w Metropolitan Opera, nigdy nie zdobyła dużej popularności, zarzucano jej m.in.niedoskonałość libretta, ale chwalono talent kompozytora i jego muzykę. Kraszewski zapewne zmartwiłby się tą wiadomością.Chodzi, oczywiście, o libretto, nie o muzykę!
Początkowo Nossig zaproponował Paderewskiemu napisanie opery do swojego libretta, ale kompozytor się nie zgodził. Dopiero libretto oparte na motywach "Chaty za wsią" zyskało jego aprobatę. Muzykę Paderewski pisał 8 lat, tekst libretta - nie bardzo udany podlegał ciągłym przeróbkom, dodano nową postać - matkę Ulany oraz zaostrzono konflikt Ulany z wiejską społecznością. Nie przyniosło to jednak spodziewanego rezultatu. Krytycy po premierze nowojorskiej stwierdzili, że opera powinna się skończyć po drugim akcie happy endem, a nie tragedią w akcie trzecim.

*****

Kim był Alfred Nossig? To rzeźbiarz, literat, librecista, działacz społeczny i polityczny, krytyk sztuki. Urodził się we Lwowie w 1864 roku, zginął niechlubnie w Warszawie w roku 1944 z wyroku Żydowskiej Organizacji Bojowej za przekazanie gestapo informacji na temat żydowskiego ruchu oporu.

*****
Marcella Sembrich jako Ulana w Metropolitan
Foto Aime Dupont


[Met Performance] CID:28960
United States Premiere
Manru {1} Metropolitan Opera House: 02/14/1902.
 (United States Premiere)
(Debut: Alexander von Bandrowski)

Metropolitan Opera House
February 14, 1902

United States Premiere


MANRU {1}
Paderewski-Nossig

Manru...................Alexander Von Bandrowski [Debut]
Ulana...................Marcella Sembrich
Urok....................David Bispham
Hedwig..................Louise Homer
Asa.....................Fritzi Scheff
Jagu....................Robert Blass
Oros....................Adolph Mühlmann
Maiden..................Marie Van Cauteren

Conductor...............Walter Damrosch

Manru received nine performances this season.
 Photograph of Marcella Sembrich as Ulana by Aimé Dupont.



*****

A tu plakat do premiery Manru w operze bydgoskiej z  dnia 21.10.2006. Przedstawienie reżyserował Laco Adamik. Opera otrzymała nową wersję libretta  autorstwa Romana Kołakowskiego. Źródło  informacji i plakatu