1.1
Tydzień pierwszy
31.12.2012- 6.01.2013
Simon Beckett - Chemia śmierci
Wydawnictwo Amber
Rok wydania 2011, wyd. 6
ISBN 978-83-241-3958-3
Ilość stron 383
Nazwisko Beckett kojarzyło mi się raczej z Godotem niż Davidem Hunterem, ale okazało się że Simon B. nie z tych Beckettów od Godota.
Simon Beckett to dziennikarz i pisarz brytyjski. Zanim jego gwiazda rozbłysła na firmamencie literatury, zdarzało mu się popełniać nowele i powieści kryminalne, ale popularność uzyskał w roku 2006 dzięki powieści "Chemia śmierci" Z czasem pojawiły się dalsze z Davidem Hunterem w roli głównej.
Książka zdobyta po rodzinie. Na książkę rzuciłam się zachęcona przez latorośl. Rzuciłam się, to zbyt dużo powiedziane, bo jak się rzuciłam w październiku, to dopadłam jej jakoś tak przed Nowym Rokiem. Ciągle czasu nie stało, albo jakieś inne priorytety odsuwały beckettową lekturę na plan dalszy. Aż w końcu...
Główny bohater - sławny antropolog sądowy David Hunter po ciężkich przejściach przenosi się z Londynu do małego miasteczka i tam podejmuje praktykę lekarską. Ma nadzieję na spokojne, stabilne życie, ale w miasteczku zaczynają ginąć kobiety. Ich zmasakrowane ciała sieją strach w miasteczku, wzbudzają nieufność do obcych, każą podejrzewać najbliższych. Poproszony przez policję o wsparcie śledztwa swoją wiedzą Hunter, zgadza się, acz niechętnie. Tragiczny rozwój wypadków każe mu jednak bardziej się zaangażować, wbrew sugestiom policji.
Jakie wrażenia z lektury? Ano średnie. Z blurba dowiadujemy się, co nas czeka podczas lektury:
"Już po Trzydziestu sekundach przechodzi cie dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać"
I może to akurat ta notka sprawiła, że odpowiednia nastawiona, lekturę odebrałam bez nadmiernych emocji. Było wprawdzie momentami strasznie, ale nie aż tak, jak sugeruje wydawca.
Atmosfera powieści gęsta, dziwne typy, zamknięta społeczność, nieuzasadnione pobicia. Wrażenie robią szczegóły pracy antropologa, poczynania oprawcy. Sprytnie skonstruowana akcja trzymająca w napięciu. Nie lubię książek zbyt drastycznych, ale to chyba taki dzisiejszy "trynd". Wiele kryminalnych seriali, to głównie jakieś mało estetyczne szczegóły. Sama kiedyś oglądałam film dokumentalny dotyczący trupiej farmy, o której wspomina Hunter. Dziś moja odporność jakby mniejsza. No i jeszcze jedno. Ten mój odbiór "na średnio" jest zupełnie subiektywny i wpłynęło na to pewne nieznaczące wydarzenie. Dziecię moje widząc, że czytam "Chemię..." rzuciło jedno nic nieznaczące słówko, które przypomniało mi się, kiedy dotarłam do połowy książki. Wtedy wszystko stało się jasne. Może nie wszystko, ale zdecydowanie mniej frajdy miałam z zakończenia, więc i ocena moja pewnie nie taka, na jaką książka zasługuje.
Oczywiście polecam, przede wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń, bo skłamałabym pisząc, że książka do bani.
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
- trójka e-pik - edycja listopadowa ( powieść zagraniczna z dreszczykiem )
- Book Trotter - powieść brytyjska
- Długie Zimowe Wieczory
Dopisek:
Postanowiłam pokazać się ze swoją czytelniczą stroną na Facebooku. Byłoby mi miło, gdyby zaglądający tu, polubili moja stronę. Dziękuję.
Tydzień pierwszy
31.12.2012- 6.01.2013
Simon Beckett - Chemia śmierci
Wydawnictwo Amber
Rok wydania 2011, wyd. 6
ISBN 978-83-241-3958-3
Ilość stron 383
Nazwisko Beckett kojarzyło mi się raczej z Godotem niż Davidem Hunterem, ale okazało się że Simon B. nie z tych Beckettów od Godota.
Simon Beckett to dziennikarz i pisarz brytyjski. Zanim jego gwiazda rozbłysła na firmamencie literatury, zdarzało mu się popełniać nowele i powieści kryminalne, ale popularność uzyskał w roku 2006 dzięki powieści "Chemia śmierci" Z czasem pojawiły się dalsze z Davidem Hunterem w roli głównej.
Książka zdobyta po rodzinie. Na książkę rzuciłam się zachęcona przez latorośl. Rzuciłam się, to zbyt dużo powiedziane, bo jak się rzuciłam w październiku, to dopadłam jej jakoś tak przed Nowym Rokiem. Ciągle czasu nie stało, albo jakieś inne priorytety odsuwały beckettową lekturę na plan dalszy. Aż w końcu...
Główny bohater - sławny antropolog sądowy David Hunter po ciężkich przejściach przenosi się z Londynu do małego miasteczka i tam podejmuje praktykę lekarską. Ma nadzieję na spokojne, stabilne życie, ale w miasteczku zaczynają ginąć kobiety. Ich zmasakrowane ciała sieją strach w miasteczku, wzbudzają nieufność do obcych, każą podejrzewać najbliższych. Poproszony przez policję o wsparcie śledztwa swoją wiedzą Hunter, zgadza się, acz niechętnie. Tragiczny rozwój wypadków każe mu jednak bardziej się zaangażować, wbrew sugestiom policji.
Jakie wrażenia z lektury? Ano średnie. Z blurba dowiadujemy się, co nas czeka podczas lektury:
"Już po Trzydziestu sekundach przechodzi cie dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać"
I może to akurat ta notka sprawiła, że odpowiednia nastawiona, lekturę odebrałam bez nadmiernych emocji. Było wprawdzie momentami strasznie, ale nie aż tak, jak sugeruje wydawca.
Atmosfera powieści gęsta, dziwne typy, zamknięta społeczność, nieuzasadnione pobicia. Wrażenie robią szczegóły pracy antropologa, poczynania oprawcy. Sprytnie skonstruowana akcja trzymająca w napięciu. Nie lubię książek zbyt drastycznych, ale to chyba taki dzisiejszy "trynd". Wiele kryminalnych seriali, to głównie jakieś mało estetyczne szczegóły. Sama kiedyś oglądałam film dokumentalny dotyczący trupiej farmy, o której wspomina Hunter. Dziś moja odporność jakby mniejsza. No i jeszcze jedno. Ten mój odbiór "na średnio" jest zupełnie subiektywny i wpłynęło na to pewne nieznaczące wydarzenie. Dziecię moje widząc, że czytam "Chemię..." rzuciło jedno nic nieznaczące słówko, które przypomniało mi się, kiedy dotarłam do połowy książki. Wtedy wszystko stało się jasne. Może nie wszystko, ale zdecydowanie mniej frajdy miałam z zakończenia, więc i ocena moja pewnie nie taka, na jaką książka zasługuje.
Oczywiście polecam, przede wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń, bo skłamałabym pisząc, że książka do bani.
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
- trójka e-pik - edycja listopadowa ( powieść zagraniczna z dreszczykiem )
- Book Trotter - powieść brytyjska
- Długie Zimowe Wieczory
Dopisek:
Postanowiłam pokazać się ze swoją czytelniczą stroną na Facebooku. Byłoby mi miło, gdyby zaglądający tu, polubili moja stronę. Dziękuję.
Mi się "Chemia śmierci" podobała, może dlatego, że lubię takie obrzydliwości :) Kolejne książki Becketta są takie sobie, chyba ta pierwsza podobała mi się najbardziej. W przypadku kryminału/thrillera "spoiler" może na prawdę zapsuć przyjemność z czytania takiej książki.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam pewnie i kolejne książki o Hunterze, bo jestem ciekawa wrażeń. :-)
OdpowiedzUsuńJa do Becketta podchodzę jak przysłowiowy pies do jeża. Znany, chwalony, ale bardziej mi to pachnie sensacją niż kryminałem, a ja mocno rozgraniczam te dwa gatunki. I tak od jakiegoś roku się zastanawiam, czytać czy nie?
OdpowiedzUsuńPowiem tak, książka jest nierówna. Pewnie nie przeczytałabym jej , gdyby nie znalazła się w moim zasięgu.
UsuńPowieść Becketta określana jest jako thriller medyczny, ale ja się przyznam, że nie znam się na takich niuansach w określaniu gatunków (?) tym bardziej, że namnożyło się tego bardzo.
Ja z tych, ktorzy Becketta jeszcze nie czytali. Akurat ta ksiazke mam na polce, wiec pewnie kiedys do niej zajrze. Pewnie piac z zachwytu nie bede, ale moze sie nie bede tez i nudzic podczas jednego wieczoru:)
OdpowiedzUsuńO nudzie nie ma mowy, zapewniam :-)
UsuńJa co prawda czytać zaczęłam od części trzeciej - jak to ja - ale szybko zostałam fanką serii :) IMO dopiero przy czwartej części autor nieco zaniża loty.
OdpowiedzUsuńA co do oczekiwań po przeczytaniu noty od wydawcy... cóż, nie ma co brać tych na poważnie, coraz częściej spotykam się z tym, że młodzieżówki zahaczające o lekkie fantasy nazywane są horrorem/urban fantasy, a każda obyczajówka z paroma śmiesznymi dialogami "bawi do łez" ;)
Pozdrawiam!
Za pozostałymi częściami biegać nie będę, ale jak się trafią, poczytam. Pewnie się trafią, bo Beckett ma zwolenników w mojej rodzinie. :-)
UsuńTeraz zajmuje mnie inny detektyw, właśnie skończyłam książkę Astrid Lindgren "Detektyw Blomkvist" Pora wrócić do czasów pacholęctwa.
Czytałam dwa tomy o Hunterze - "Szepty zmarłych" (które bardzo mi się podobały) oraz "Wołanie grobu" (niezłe, ale gorsze od "Szeptów..."). "Chemię śmierci" mam w planach, zobaczymy, jak mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńSporo słyszę pozytywnych opinii, mam nadzieję, że dane mi będzie przeczytać pozostałe części. Trochę mnie odstraszają drastyczności.
UsuńZastanawiam się, czy kolejność czytania książek z cyklu ma jakieś znaczenie?
Chyba niekoniecznie, ja zaczęłam niemal od końca ;)
UsuńJa staram się czytać wszelkie cykle w kolejności, ale to chyba zbędne. Taka systematyczność raczej utrudnia życie :D
UsuńPo "Kościach" lubię takie klimaty. :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część jest w bibliotece, więc pewnie niedługo przeczytam
Słyszałam o serialu "Kości", ale wystrzegam się mocnych wrażeń :-)Książek Kathy Reichs też nie czytałam.
UsuńW pierwszej chwili też myślałam, że to TEN Beckett ;)
OdpowiedzUsuńTrochę mnie już męczy wątek seryjnego zabijania kobiet, co chwila się na niego natykam. U Christie przynajmniej było to bardziej wyrównane: kropiono mniej więcej tyle samo mężczyzn, ile kobiet. Aż zaczynam pożądać powieści o seryjnym mordercy/seryjnej morderczyni mężczyzn - tak dla równowagi ;)
Dlatego zgłębiam cykl o detektywie Blomkviście. Przynajmniej nie mordują, bo to powieść dla tych niedorosłych, ale jednakoż powieść wciąga :-)
Usuń