1.
... w domu zamieszkał tymczas*. Nigdy nie miałam zamiaru bawić się w DT**, ale nie można przewidzieć pewnych wypadków. Podczas spaceru, po jednej z pierwszych chłodnych nocy w trawie w słonku wygrzewało się małe kociątko. Maciupkie, ale brzuchate. Wywiad w pobliskiej przychodni naświetlił sprawę: kociak pokazał się w okolicy kilka dni temu z matkę, matka zniknęła, a kociak od dwóch dni błąka się sam po okolicy. Pracownicy ulitowali się nad maleństwem i dokarmiali je, zrobili tyle, ile mogli. Kocię najadało się bezrozumnie jak to u kotów bezdomnych bywa, stąd balonowe brzusio.
Po kontakcie z TOZem, który stanął pod kocią ścianą płaczu, zdecydowałam, że kota, a w zasadzie kotkę, przygarnę na tymczasem, a potem może ktoś zapewni stworzeniu stały dom. Żeby nie było tak całkiem prosto, nadmienię, że w domu mam dwie rezydentki, więc maluch musiał trafić najpierw na przegląd do kliniki weterynaryjnej, bo wiadomo co może takie bezdomne stworzenie ze sobą w bagażu dostarczyć. A więc podstawowe zabiegi i diagnoza: kocia grypa. Co za tym idzie kwarantanna. Jedyne miejsce, w którym mogę umieścić kota z całym wyposażeniem to łazienka. I tak zaczyna się nasze obcowanie pod wspólnym dachem i ekwilibrystka łazienkowa, gdzie metr kwadratowy powierzchni zajęła kotka z legowiskiem, dwiema miskami na jedzonko i ... kocim WC.
Dlaczego o tym piszę tu na blogu książkowym? Bo wszystko zaczęło się od książki Helen Brown "Kleo i ja. Jak szalona kotka ocaliła rodzinę", kiedy to zbudziwszy się nad ranem, pierwszej chłodnej nocy tej jesieni, postanowiłam dokończyć lekturę książki. Skończyłam, tonąc we łzach, obłożona stertami zużytych chusteczek higienicznych. A potem był spacer w jesiennym słońcu. I szara kulka w trawie...
--------------------
* tymczas - kot czekający na adopcję
** DT - dom tymczasowy
... w domu zamieszkał tymczas*. Nigdy nie miałam zamiaru bawić się w DT**, ale nie można przewidzieć pewnych wypadków. Podczas spaceru, po jednej z pierwszych chłodnych nocy w trawie w słonku wygrzewało się małe kociątko. Maciupkie, ale brzuchate. Wywiad w pobliskiej przychodni naświetlił sprawę: kociak pokazał się w okolicy kilka dni temu z matkę, matka zniknęła, a kociak od dwóch dni błąka się sam po okolicy. Pracownicy ulitowali się nad maleństwem i dokarmiali je, zrobili tyle, ile mogli. Kocię najadało się bezrozumnie jak to u kotów bezdomnych bywa, stąd balonowe brzusio.
Po kontakcie z TOZem, który stanął pod kocią ścianą płaczu, zdecydowałam, że kota, a w zasadzie kotkę, przygarnę na tymczasem, a potem może ktoś zapewni stworzeniu stały dom. Żeby nie było tak całkiem prosto, nadmienię, że w domu mam dwie rezydentki, więc maluch musiał trafić najpierw na przegląd do kliniki weterynaryjnej, bo wiadomo co może takie bezdomne stworzenie ze sobą w bagażu dostarczyć. A więc podstawowe zabiegi i diagnoza: kocia grypa. Co za tym idzie kwarantanna. Jedyne miejsce, w którym mogę umieścić kota z całym wyposażeniem to łazienka. I tak zaczyna się nasze obcowanie pod wspólnym dachem i ekwilibrystka łazienkowa, gdzie metr kwadratowy powierzchni zajęła kotka z legowiskiem, dwiema miskami na jedzonko i ... kocim WC.
Dlaczego o tym piszę tu na blogu książkowym? Bo wszystko zaczęło się od książki Helen Brown "Kleo i ja. Jak szalona kotka ocaliła rodzinę", kiedy to zbudziwszy się nad ranem, pierwszej chłodnej nocy tej jesieni, postanowiłam dokończyć lekturę książki. Skończyłam, tonąc we łzach, obłożona stertami zużytych chusteczek higienicznych. A potem był spacer w jesiennym słońcu. I szara kulka w trawie...
--------------------
* tymczas - kot czekający na adopcję
** DT - dom tymczasowy
Był Ci pisany:)
OdpowiedzUsuńMuszę się takiego "pisania" wystrzegać ;)
UsuńTo znak od losu ! A ja to bym chętnie małego, chorego kotka znalazła, bo miałabym pretekst,żeby sprowadzić do domu drugiego zwierza. A tu, jak na złość, nic!
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie dziś mignęły mi w okolicach rozebranego browaru dwa koty w .wersji maxi i mini
UsuńGdybym miała bliżej... W sumie to powinnam się cieszyć, że w moim miasteczku tacy dobrzy ludzie mieszkają i opiekują się kotami. Bo takich bezdomnych sporo spaceruje, ale dobrze wyglądają, odpasione, błyszcząca sierść.
UsuńDziś zauważyłam panią, która w pobliżu krzaczorów wykłada browarnianym kotom jedzenie. Trochę mi lżej ;)
UsuńCzytałam obie książki tej pani.
OdpowiedzUsuńRecenzje mam na "Lubimy czytać", na blogu je umieszczę w listopadzie - zaczynają się na "K" ;)
Też zdarzyło mi się być DT. Dwa koty - mało ;)
U mnie teraz na stanie trzy. Recenzję dopiero muszę napisać. Do Twoich chętnie zajrzę.
UsuńDwa dni przed Wigilią przygarnęłam trzymiesięcznego kociaka. Wieczór, mróz -15 stopni (godz. 19.30) Pewnie ludzie porządki robili.
OdpowiedzUsuńJa przed Wielkanocą na klatce schodowej w stanie krytycznym. Po latach okazało się, że to sąsiad wywiózł go gdzieś na wieś i zostawił. Kot wrócił. Trafił do mnie, żeby dokonać żywota, ale zaparł się i przeżył jeszcze 12 lat.
UsuńHah, ja tak miałam z myszoskoczkami. Nie dość, że kupiłam jedną, i była w ciąży, więc miałam 8 - to jak już rozdałam 6 i została tylko matka i córka (Gryzelda i Schizofrenia) to dowiedziałam się, że myszoskoczki żyją 2-3 lata.
UsuńNie moje.
Żyły 6 lat.
A takiego sąsiada to bym po prostu... ehh, brak słów.
Z Twoimi myszoskoczkami i długością życia, to tak jak z kotem w książce "Kleo i ja". Kleo żyła 23 lata, co u kotów raczej jest rzadkością.
UsuńMalutka miała szczęście, że trafiła na Ciebie! Na zdjęciu wygląda ślicznie, a ta biała gwiazdka nad noskiem to już w ogóle... Coś mi się wydaje, że tymczas zamieni się we wszechczas.:) Trzymam kciuki za wizytę u weterynarza.
OdpowiedzUsuńTymczas doprowadził mnie dziś do szału. Wpadłam w poślizg na rozsypanych chrupkach ( wszystkim można się bawić)i wylądowałam niemalże głową w wannie. W pierwszym momencie chciałam dać ogłoszenie: Oddam darmo i jeszcze dopłacę.
UsuńNa razie się jednak wstrzymam.
Wizyta u weterynarzy we wtorek, ale wszystko wskazuje na to, że jest coraz lepiej. Uprawia sporty ekstremalne w stylu Tomb Raider. Chyba dostanie imię Lary Croft.
Imię świetne:)
UsuńZazdroszczę Ci takiego malucha.....
Ja sobie nie zazdroszczę, ani moim rezydentkom. Prychają na malucha i na siebie wzajem. A maluch stroszy szczurzy ogonek i udaje, że jest go więcej.
UsuńWiadomo, rywal do michy i kolan się pojawił:)
UsuńPrzede wszystkim do michy, to prawdziwy odkurzacz
UsuńKażdy człowiek, kochający zwierzęta, to dobry człowiek. Wspaniała inicjatywa, mam nadzieję, że tymczas szybko znajdzie stały dom i kochającą rodzinę. Ja nie mogę niestety pomagać bezdomnym kociakom, bo... sama już mam 4. Dwa domowe i dwa bezdomne, przygarnięte. Kochane! I dodatkowo mam psa. Ach, i przychodzi jedna suczka, którą dokarmiam. Więc nie... nie mogę już ani jednego zwierzaka przygarniać. Choć gdybym mogła, to pewnie skończyłabym jak Violetta Villas... a nie o to chodzi, prawda? Pogłaskaj tymczasa ode mnie, ładny z niego kiciuch :)
OdpowiedzUsuńPrzekazałam głaski całemu stadu. Dzięki w imieniu kotów wszystkich za to, że chce Ci się mieć koty i psy. Właśnie maluch podczas wieczornych czułości odstawił wspinaczkę po mnie. Łatam dziury ;) plastrami. Pozdrawiam ciepło.
UsuńZnam to doskonale :) Mój Dexter leży mi na kolanach właśnie. Czy Ty też tak masz, że wolisz, aby Ci ścierpły nogi, strzelało w krzyżu, generalnie - było niewygodnie, byle by tylko kotkowi bylo dobrze? Czasem jak się w łóżku położy na środku to bywa, że przykrywam się skraweczkiem kołdry i marznę, zamiast dziada przesunąć.
UsuńTak jak by to moje łóżko było :D
Usuń