37.65
Tydzień trzydziesty siódmy
10.09.2012 - 16.09.2012
Mark Salzman - Żelazo i jedwab
Seria Salamandra
Wydawnictwo Rebis
Rok wydania 1999
ISBN 83-7120-618-6
Ilość stron 203
Książka kusi okładką, kolor ciepłej żółtości i piękne chińskie porcelanowe czarki. Serię Rebisu znam od dawna i od dawna czytuję powieści z Salamandrą. Nie wszystkie jednakowo urocze, nie wszystkie zachwycają, ale i nie zniechęcają. Można rzec: literatura środka.
Marka Salzmana nie znam i nic mi nie mówił zachęcający dopisek na okładce książki: Autor "Solisty". "Solisty" też nie znam.
"Jedwab i żelazo" to książka autobiograficzna. Mark Salzman od dziecka interesował się Chinami, a w szczególności zaś wschodnimi sztukami walki. Studiował sinologię na uniwersytecie Yale. Po ukończeniu studiów wyjechał do Chin. Tam pracuje jako nauczyciel języka angielskiego w Szkole Medycznej, pracuje z chińskimi studentami. Sam też pobiera nauki, bo to ciekawe przeżycie, gdzie amerykański kapitalizm zderza się z chińskim komunizmem.
Poznaje kraj, ludzi, język i kulturę. Jest człowiekiem ciekawym świata, chętnym do poznawania kultury chińskiej, a w szczególności sztuk walki. Kontakty Marka Salzmana z Chińczykami nie ograniczają się tylko do studentów. Nawiązuje znajomości z przypadkowo spotkanymi ludźmi - nauczycielem sztuk walki, rybakami, nieletnim uciekinierem, profesorem kaligrafii. Spotykamy w tych wspomnieniach ludzi przyjacielskich, ale tak jak i w innych społecznościach - ludzi niemiłych, opryskliwych zasłaniających się dziwacznym absurdalnym prawem, szczególnie dla Amerykanina.
Przyznam szczerze, że początkowo książka mnie denerwowała. Odnosiłam wrażenie, że autor pokpiwa, ironizuje z sytuacji w Chinach, choć im dalej, tym częściej zauważało się serdeczny stosunek do ludzi, z którymi się stykał. Wspierał ich jak mógł, pożyczał książki z własnej biblioteki, sprowadzał z USA potrzebne artykuły. W sumie książka ma pozytywny wydźwięk. Zawiera też dużo ciekawostek dotyczących życia w Chinach, choć nie każda dziedzina jednakowo mnie fascynowała. Nie podzielam fascynacji autora sztukami walki czy kaligrafii których opisy, szkoły i sposób nauczania niejednokrotnie mnie nudziły. Ale szczerze trzeba przyznać, że książka urokliwa, ciepła i warta przeczytania.
Na podstawie książki powstał film, w którym autor zagrał sam siebie.
Książka przeczytana w ramach wyzwań czytelniczych:
Tydzień trzydziesty siódmy
10.09.2012 - 16.09.2012
Mark Salzman - Żelazo i jedwab
Seria Salamandra
Wydawnictwo Rebis
Rok wydania 1999
ISBN 83-7120-618-6
Ilość stron 203
Książka kusi okładką, kolor ciepłej żółtości i piękne chińskie porcelanowe czarki. Serię Rebisu znam od dawna i od dawna czytuję powieści z Salamandrą. Nie wszystkie jednakowo urocze, nie wszystkie zachwycają, ale i nie zniechęcają. Można rzec: literatura środka.
Marka Salzmana nie znam i nic mi nie mówił zachęcający dopisek na okładce książki: Autor "Solisty". "Solisty" też nie znam.
"Jedwab i żelazo" to książka autobiograficzna. Mark Salzman od dziecka interesował się Chinami, a w szczególności zaś wschodnimi sztukami walki. Studiował sinologię na uniwersytecie Yale. Po ukończeniu studiów wyjechał do Chin. Tam pracuje jako nauczyciel języka angielskiego w Szkole Medycznej, pracuje z chińskimi studentami. Sam też pobiera nauki, bo to ciekawe przeżycie, gdzie amerykański kapitalizm zderza się z chińskim komunizmem.
Poznaje kraj, ludzi, język i kulturę. Jest człowiekiem ciekawym świata, chętnym do poznawania kultury chińskiej, a w szczególności sztuk walki. Kontakty Marka Salzmana z Chińczykami nie ograniczają się tylko do studentów. Nawiązuje znajomości z przypadkowo spotkanymi ludźmi - nauczycielem sztuk walki, rybakami, nieletnim uciekinierem, profesorem kaligrafii. Spotykamy w tych wspomnieniach ludzi przyjacielskich, ale tak jak i w innych społecznościach - ludzi niemiłych, opryskliwych zasłaniających się dziwacznym absurdalnym prawem, szczególnie dla Amerykanina.
Przyznam szczerze, że początkowo książka mnie denerwowała. Odnosiłam wrażenie, że autor pokpiwa, ironizuje z sytuacji w Chinach, choć im dalej, tym częściej zauważało się serdeczny stosunek do ludzi, z którymi się stykał. Wspierał ich jak mógł, pożyczał książki z własnej biblioteki, sprowadzał z USA potrzebne artykuły. W sumie książka ma pozytywny wydźwięk. Zawiera też dużo ciekawostek dotyczących życia w Chinach, choć nie każda dziedzina jednakowo mnie fascynowała. Nie podzielam fascynacji autora sztukami walki czy kaligrafii których opisy, szkoły i sposób nauczania niejednokrotnie mnie nudziły. Ale szczerze trzeba przyznać, że książka urokliwa, ciepła i warta przeczytania.
Na podstawie książki powstał film, w którym autor zagrał sam siebie.
Książka przeczytana w ramach wyzwań czytelniczych:
