Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książka i Wiedza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książka i Wiedza. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Diament wielki jak góra - F. Scott Fitzgerald

5.
F. Scott Fitzgerald
Diament wielki jak góra
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok wydania 1972
Seria Koliber - 5
Ilość stron 109
źródło okładki

Nie jest to literatura, która mnie urzekła. Nie jest to "Wielki Gatsby", ale dwa nieduże opowiadania: "Trudna podróż" i tytułowy "Diament..."
Gdybym miała wybierać pomiędzy tymi opowiadaniami, to na pewno na pierwszym miejscu postawiłabym "Trudną podróż". Bardziej trzyma się ziemi, choć akcja dzieje się na morzu. Młode małżeństwo wybiera się się w podróż do Francji. On sławny, choć nie bardzo, to jednak. Po wejściu na statek obiecują sobie: żadnych znajomości, są tu ze sobą i dla siebie. Szybko okazuje się, że nie jest to realne na małej powierzchni statku. Adriana Smitha zaczyna adorować młoda dziewczyna, Ewa staje się zazdrosna, popełnia drobne głupstewka. Cień zasnuwa uczucie małżeńskie. Pada słowo rozwód. Panujący sztorm dopełnia grozy, ale i cementuje związek. Czy możliwe jest idealne uczucie w obliczu pokus, czy trzeba izolacji, by trwać razem? Państwo Smith razem schodzą z pokładu. Ona  mówi:
Adrianie, nie zapoznawajmy się z nikim, tylko będziemy zawsze ze sobą... tylko my dwoje. 
Izolacja jako gwarancja uczuć?

Drugie opowiadanie to raczej baśń o niewyobrażalnym  bogactwie. John Unger zostaje zaproszony przez  kolegę Percy'ego do jego domu. Dom okazuje się być wielką fortecą na wysokiej górze. To forteca chroniąca tajemnicy o monstrualnym bogactwie. Rzadko bywają tu goście. A jeśli bywają? Stopniowo, wśród luksusów i podziwu dla bogactwa, rodzi się Johnie poczucie zagrożenia.

Oba opowiadania choć różne, to jednak dotyczące tego samego problemu: zamykania się w swoim świecie dla ochrony dóbr - duchowych i materialnych. Smithowie w twierdzy swoich uczuć, Washingtonowie w twierdzy na diamentowej górze. Czy skutecznie?

Na okładce wydania czytamy: Fitzgerald (...) zbuntował się przeciwko swojej epoce i społeczeństwu(...).
Krytyka tego społeczeństwa przejawia się między innymi w przedstawianiu nader realistycznych obrazów z życia "wyższych sfer" amerykańskich, egoizmu i pasożytniczego charakteru tej klasy.

Pamiętać należy, że książka została wydana w roku 1973 i dobór opowiadań pasował jak ulał do polityki naszej kochanej ludowej ojczyzny, a chyba nie o to w opowiadaniach Fitzgeraldowi szło, a przynajmniej nie tylko o to.
Wybór opowiadań nie był zatem przypadkowy, rzekłabym: dokładnie przemyślany.

środa, 5 września 2012

Przechodzimur - Marcel Ayme

36.62
Tydzień trzydziesty szósty
03.09.2012 - 09.09.2012    

Marcel Ayme - Przechodzimur
Seria Koliber; 52
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok wydania 1979
Ilość stron 223


Na początek chciałoby się rzec: głową muru nie przebijesz. Całe lata książka stała na półce, a ja jej nienawidziłam. Za tytuł, za okładkę i dziwne nazwisko autora, o którym nigdy nie słyszałam. Całe szczęście, że co jakiś czas na blogach pojawiają się jakieś wyzwania czytelnicze*, więc i motywacja się znajduje do walenia głową w mur. Mur okazał się być z materii kunsztownej, niestawiającej nadmiernego oporu. Zatem, nie taki mur straszny, jak go malują. 
Mało tego, autor okazał się być autorem bardzo popularnym w swojej ojczyźnie. W Paryżu ma swój plac i ciekawą rzeźbę. 

Pisarz wywodził się z rodziny rzemieślniczej, ojciec był kowalem, on sam zaś studiował medycynę, ale interesowała go literatura. Prawie jak u Czechowa, choć Marcel Ayme urodził się dwa lata przed jego śmiercią. 
Pisał powieści, komedie i nowele - dowcipne, ironiczne. Pisarz odznaczał się nieokiełznaną wyobraźnią, szaloną wręcz pomysłowością, łączył realizm z fantastyką , za co okrzyknięto go spadkobiercą Rabelais,a i France'a.

W zbiorku skumulowały się jeszcze dwie "przypadłości", które od książki mnie odpychały: opowiadania i elementy fantastyki.Na szczęście tylko do pierwszego przeczytanego zdania:

W dzielnicy Montmartre na trzecim piętrze domu nr 75 bis przy ulicy Orchampt, mieszkał zacny jegomość nazwiskiem Dutilleul, który posiadał szczególną zdolność przechodzenia przez ściany bez najmniejszej dla siebie niewygody**

Aż chce się wykrzyknąć, jak Alutka z "Rodziny zastępczej" : Faaaascynujące! I rzeczywiście fascynujące, ale to tylko preludium, bo potem to już tylko szaleństwo pomysłów. Niczego nie zdradzę, bo zepsułabym zabawę potencjalnym czytelnikom. Opowiadanie zarówno tytułowe, jak i Legenda połdawska - prześmieszne. Zabawy co niemiara. Oczywiście nie wszystko jest wspaniałe, bo i nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu, pogubiłam się w Sabinkach, znudził mnie Poborca żon, choć kretynizm prezentowany przez głównego bohatera podatkobiorcę i  jego władze zwierzchnie, jest zniewalający. 
 No nie, czepiam się. Proszę czytać i świetnie się bawić.  Wcale nikomu się nie narażę, jeśli powiem o twórcy opowiadań: To wariat! Bo pomysły ma iście wariackie.

******
Szukając informacji o Marcelu Ayme, trafiłam na niewielki, ale interesujący artykuł "Przechodzący przez mur" prezentowany na stronie "Tajemnice Paryża", stamtąd pochodzi również prezentowana poniżej fotka. Artykuł polecam i stronę pełną ciekawostek także.



*****
 tu book- trotter, tym razem spóźniona lektura z lit. francuskiej
** Marcel Ayme, Przechodzimur, Warszawa, 1979, s.7


edycja sierpniowa

Z półki 


Baby - Antoni Czechow

36.61
Tydzień trzydziesty szósty
03.09.2012 - 09.09.2012    

Antoni Czechow - Baby
Seria Koliber; 64
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok wydania 1981
Ilość stron 160

I znów beznadziejna pustka. Zawsze mi się tak robi, kiedy czytam kogoś znanego i uznanego. Bo co można napisać  mądrego? Że jeden z największych pisarzy rosyjskich?
Żył w latach 1860 - 1904. Najbardziej chyba zaskoczyło mnie to, że dziad Czechowa był chłopem pańszczyźnianym, ojciec sklepikarzem, a sam Czechow studiował medycynę dorabiając pisaniem humoresek.

Opowiadania zawarte w tomiku to portrety kobiet różnych stanów i profesji: od księżnej poprzez chórzystkę po zwykłe chłopki. Tytuł zbiorku sugerowałby, że autor daje w kość kobietom, obsmarowuje je bezlitośnie i takie w pierwszym momencie odnosi się wrażenie. Ale to wrażenie złudne. Za tymi babami stoją panowie, poniekąd sprawcy i motory napędzające działania swoich partnerek - brutalni bądź ustępliwi, wygodni, leniwi, używający życia lub żądni władzy, poświęcający wiele, a może i wszystko dla kariery.

Opowiadań w tomiku siedem:
Księżna pani, Trzpiotka, Agafia, Baby, Poleńka, Chórzystka, Anna na szyi. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwa opowiadania: "Trzpiotka" i opowiadanie tytułowe "Baby". No i powinnam wspomnieć jeszcze o jednym opowiadaniu, o "Chórzystce". W wymienionych przeze mnie opowiadaniach Czechow maluje fantastyczne portrety... mężczyzn, postaci drugoplanowych, postaci "sprawczych" wszystkich tragicznych w skutkach wydarzeń: lekarza, świetnego naukowca ale naiwnego małżonka pantoflarza; chłopa Matwieja Sawwicza, który zbałamucił sąsiadkę, a potem bez mrugnięcia okiem porzucił czy Nikołaja Pietrowicza, który odsądza swoją kochankę od czci i wiary, choć ta wsparła go finansowo, kiedy stanął na skraju bankructwa.

Czechow kreśli doskonałe sylwetki, fantastyczne obrazki obyczajowe z życia różnych grup, nakreśla problemy społeczne, puszczając przy tym do czytelnika oko, jednocześnie szokuje.  Trudno zaprzeczyć, że Czechow jest pisarzem doskonałym, a jego opowiadania to perełki. Z czystym sumieniem polecam, szczególnie tym, którzy jak ja opowiadań nie znoszą.



Create your own banner at mybannermaker.com!

poniedziałek, 30 lipca 2012

Pewien uśmiech - Francoise Sagan

30.50
Tydzień trzydziesty
23.07.2012 - 29.07.2012   


Francoise Sagan - Pewien uśmiech
Seria Koliber
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok wydania 1975
Ilość stron 138


Przeglądając biografię Fracoise Sagan zdziwiłam się, że napisała około  40tu utworów. Wydawało mi się ciągle, że Sagan to autorka, co najwyżej trzech powieści.. Nic dziwnego, że tak mi się wydawało, bo chyba niewiele książek z jej dorobku zostało przetłumaczonych na język polski - w tym Witaj smutku, Znużony wojną i Pewien uśmiech. 
Pierwszą z książek czytałam w zamierzchłych czasach i niewiele zostało mi w pamięci, choć pamiętam, że mnie rozczarowała. Okrzyknięta hitem , dziś uważana za książkę kultową -  na mnie wrażenia nie zrobiła. Może znów książka przeczytana nie w porę i może następna książka do powtórki?


"Pewien uśmiech" to niewielka powieść, którą kończą słowa doskonale przybliżające treść powieści:
Kobieta kochała mężczyznę. Banalna historia, nie ma z czego robić tragedii. 
Ot, wydawałoby się banał, który banałem nie jest. Dominika studentka poznaje dojrzałego, żonatego mężczyznę Łukasza. Zawiązuje się nimi nić sympatii. Związek to dziwny, ona i on zawierają umowę... na romans. On nie odejdzie od żony, ona nie będzie miała do niego żalu, kiedy się rozstaną. Lato, wspólny dwutygodniowy wypad nad morze. I rozstanie. Sprawy się jednak komplikują, cyniczna Dominika okazuje się uczuciową tradycjonalistką, zakochuje się w sympatycznym, starszym partnerze i nie łatwo się godzi na rozstanie. Cierpi.

I znów Francois Sagan mnie nie uwiodła. Nie porwał mnie romans, bez specjalnych emocji przyjęłam zmagania damsko-męskie. Może kiedyś bulwersowały? Nie wiem.

W latach pięćdziesiątych książka święciła triumf, autorka do dziś uważana jest za jedną z większych pisarek francuskich i chyba jedną z najbardziej ekstrawaganckich. Była ikoną dla swojego pokolenia, życie wiodła burzliwe - szybkie samochody, alkohol, narkotyki, hazard, oszustwa podatkowe. Sama stanowiła dobry materiał na książkę.
"Pewien uśmiech", choć nazywany romansem, nie jest książką lekką - ma ciężką, duszną atmosferę. Pisarka uchodziła za świetną obserwatorkę, więc nic dziwnego, że postacie są świetnie zarysowane. Książka na  pewno niebanalna, napisana pięknym językiem, ale cóż poradzę, że znów nam nie po drodze.



Trójka e-pik
Tydzień bez Nowości - Na Kanapie