36.62
Tydzień trzydziesty szósty
03.09.2012 - 09.09.2012
Marcel Ayme - Przechodzimur
Seria Koliber; 52
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok wydania 1979
Ilość stron 223
Na początek chciałoby się rzec: głową muru nie przebijesz. Całe lata książka stała na półce, a ja jej nienawidziłam. Za tytuł, za okładkę i dziwne nazwisko autora, o którym nigdy nie słyszałam. Całe szczęście, że co jakiś czas na blogach pojawiają się jakieś wyzwania czytelnicze*, więc i motywacja się znajduje do walenia głową w mur. Mur okazał się być z materii kunsztownej, niestawiającej nadmiernego oporu. Zatem, nie taki mur straszny, jak go malują.
Mało tego, autor okazał się być autorem bardzo popularnym w swojej ojczyźnie. W Paryżu ma swój plac i ciekawą rzeźbę.
Pisarz wywodził się z rodziny rzemieślniczej, ojciec był kowalem, on sam zaś studiował medycynę, ale interesowała go literatura. Prawie jak u Czechowa, choć Marcel Ayme urodził się dwa lata przed jego śmiercią.
Pisał powieści, komedie i nowele - dowcipne, ironiczne. Pisarz odznaczał się nieokiełznaną wyobraźnią, szaloną wręcz pomysłowością, łączył realizm z fantastyką , za co okrzyknięto go spadkobiercą Rabelais,a i France'a.
W zbiorku skumulowały się jeszcze dwie "przypadłości", które od książki mnie odpychały: opowiadania i elementy fantastyki.Na szczęście tylko do pierwszego przeczytanego zdania:
W dzielnicy Montmartre na trzecim piętrze domu nr 75 bis przy ulicy Orchampt, mieszkał zacny jegomość nazwiskiem Dutilleul, który posiadał szczególną zdolność przechodzenia przez ściany bez najmniejszej dla siebie niewygody**
Aż chce się wykrzyknąć, jak Alutka z "Rodziny zastępczej" : Faaaascynujące! I rzeczywiście fascynujące, ale to tylko preludium, bo potem to już tylko szaleństwo pomysłów. Niczego nie zdradzę, bo zepsułabym zabawę potencjalnym czytelnikom. Opowiadanie zarówno tytułowe, jak i Legenda połdawska - prześmieszne. Zabawy co niemiara. Oczywiście nie wszystko jest wspaniałe, bo i nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu, pogubiłam się w Sabinkach, znudził mnie Poborca żon, choć kretynizm prezentowany przez głównego bohatera podatkobiorcę i jego władze zwierzchnie, jest zniewalający.
No nie, czepiam się. Proszę czytać i świetnie się bawić. Wcale nikomu się nie narażę, jeśli powiem o twórcy opowiadań: To wariat! Bo pomysły ma iście wariackie.
******
Szukając informacji o Marcelu Ayme, trafiłam na niewielki, ale interesujący artykuł "Przechodzący przez mur" prezentowany na stronie "Tajemnice Paryża", stamtąd pochodzi również prezentowana poniżej fotka. Artykuł polecam i stronę pełną ciekawostek także.
*****
* tu book- trotter, tym razem spóźniona lektura z lit. francuskiej
** Marcel Ayme, Przechodzimur, Warszawa, 1979, s.7
Tydzień trzydziesty szósty
03.09.2012 - 09.09.2012
Marcel Ayme - Przechodzimur
Seria Koliber; 52
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok wydania 1979
Ilość stron 223
Na początek chciałoby się rzec: głową muru nie przebijesz. Całe lata książka stała na półce, a ja jej nienawidziłam. Za tytuł, za okładkę i dziwne nazwisko autora, o którym nigdy nie słyszałam. Całe szczęście, że co jakiś czas na blogach pojawiają się jakieś wyzwania czytelnicze*, więc i motywacja się znajduje do walenia głową w mur. Mur okazał się być z materii kunsztownej, niestawiającej nadmiernego oporu. Zatem, nie taki mur straszny, jak go malują.
Mało tego, autor okazał się być autorem bardzo popularnym w swojej ojczyźnie. W Paryżu ma swój plac i ciekawą rzeźbę.
Pisarz wywodził się z rodziny rzemieślniczej, ojciec był kowalem, on sam zaś studiował medycynę, ale interesowała go literatura. Prawie jak u Czechowa, choć Marcel Ayme urodził się dwa lata przed jego śmiercią.
Pisał powieści, komedie i nowele - dowcipne, ironiczne. Pisarz odznaczał się nieokiełznaną wyobraźnią, szaloną wręcz pomysłowością, łączył realizm z fantastyką , za co okrzyknięto go spadkobiercą Rabelais,a i France'a.
W zbiorku skumulowały się jeszcze dwie "przypadłości", które od książki mnie odpychały: opowiadania i elementy fantastyki.Na szczęście tylko do pierwszego przeczytanego zdania:
W dzielnicy Montmartre na trzecim piętrze domu nr 75 bis przy ulicy Orchampt, mieszkał zacny jegomość nazwiskiem Dutilleul, który posiadał szczególną zdolność przechodzenia przez ściany bez najmniejszej dla siebie niewygody**
Aż chce się wykrzyknąć, jak Alutka z "Rodziny zastępczej" : Faaaascynujące! I rzeczywiście fascynujące, ale to tylko preludium, bo potem to już tylko szaleństwo pomysłów. Niczego nie zdradzę, bo zepsułabym zabawę potencjalnym czytelnikom. Opowiadanie zarówno tytułowe, jak i Legenda połdawska - prześmieszne. Zabawy co niemiara. Oczywiście nie wszystko jest wspaniałe, bo i nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu, pogubiłam się w Sabinkach, znudził mnie Poborca żon, choć kretynizm prezentowany przez głównego bohatera podatkobiorcę i jego władze zwierzchnie, jest zniewalający.
No nie, czepiam się. Proszę czytać i świetnie się bawić. Wcale nikomu się nie narażę, jeśli powiem o twórcy opowiadań: To wariat! Bo pomysły ma iście wariackie.
******
Szukając informacji o Marcelu Ayme, trafiłam na niewielki, ale interesujący artykuł "Przechodzący przez mur" prezentowany na stronie "Tajemnice Paryża", stamtąd pochodzi również prezentowana poniżej fotka. Artykuł polecam i stronę pełną ciekawostek także.
*****
* tu book- trotter, tym razem spóźniona lektura z lit. francuskiej
** Marcel Ayme, Przechodzimur, Warszawa, 1979, s.7
edycja sierpniowa
Z półki
Brzmi interesująco, ale wstręt do opowiadań po kolejnych nieudanych próbach, jest u mnie na razie zbyt duży. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomnik :)
Rzeczywiście, pomnik jest szalenie pomysłowy, tym bardziej, że poprzez wizerunek postaci literackiej upamiętnia poczynania literackie Marcela Ayme.
UsuńZdanie o Alutce najbardziej mi się spodobało :D Uwielbiam jej "Fascynujące" :D Byc moze kiedys natrafie na tę pozycją i ja przeczytam, ale raczej nie predko to nastapi:)
OdpowiedzUsuńMnie Alutka bawi bezustannie, choć nie jestem "serialowa"
UsuńTy to jesteś twarda zawodniczka, gdy mnie jakaś ksiązka tak odpycha to upycham ją w najdalszy kąt i zapominam na wieki :)
OdpowiedzUsuńMnie to chyba wszystko jedno, co czytam. Skrzywienie zawodowe. No może nie wszystko jedno, ale raczej bezboleśnie. Czytałam nawet Barbarę Cartland, wprawdzie tylko jedną sztukę
OdpowiedzUsuń( sztuk jeden, nie dramat sceniczny ) i jednego "harlekina". Zabij, tytułów nie pomnę. Kalicińskiej nie lubię, ale przyznaję się bez bicia, że dwie książki przeczytałam w dwa wieczory i byłam wściekła na siebie, że mnie to wciągnęło :P
Ha ha ha, ja też tak mam, że czasem coś takiego naprawdę mało wartościowego przeczytam, (tez tak z Kalicińska mam), i oderwać się nie mogę, a dzieło wiekopomne noblisty czy wieszcza jakiegoś naszego męczę z bólem :) Na własny użytek zrobiłam sobie podział na ksiązki wciągające ( i tu nie patrzę na gatunek ani autora) i niewciągające. I nieco mnie ten podział pociesza :) No bo przecież wiadomo, że tylko wariat jakiś, czyta książki które go nie wciągają, prawda? :) Z czystym sumieniem sięgam po wciągający "Dom nad rozlewiskiem":)
UsuńNo to ja jestem wariat, zawsze mówię, że te kalicińskie to zawsze zdążę poczytać. Chociaż... teraz czytam "Klina", rok 1964,Chmielewskiej, ale to przecież klasyka :D Tak sobie mówię.
UsuńDo czasów Kalicińskiej, zastanawiałam się nad tym, że kiedy ja miałam przeczytanych 20 książek, to inni w tym czasie zaliczyli 100. Czy jestem aż taki ślimak? Teraz się nie zastanawiam, czytam nie to co trzeba , ot co!
Zgadza się. Bo taką Kalicińską to 1-2 dni i masz przeczytaną, a na np Kraszewskiego (takiego grubszego :)) to kilka dni trzeba poświęcić, bo tak nie wciąga no i zastanowić się czasem przy nim trzeba. I takim sposobem statystyki czytelnicze maleją.Ja sobie mieszam ksiązki. I nie ukrywam czasem się przymuszam do Norwida czy Joyca.
UsuńO widzisz, pomysł znakomity: mieszać, mieszać i jeszcze raz mieszać. I ja zamieszałam przypadkiem, bo wczoraj dla eksperymentu wzięłam się za Chmielewską i wczoraj skończyłam. Okazuje się, że czasem czytam szybko :-))
UsuńJoyca miałam książkę z jakimiś małymi kawałkami i wierszami, ale ktoś mi poniósł, a może oddałam? Nie wiem.
Czyli teoria została na Twoim przykładzie sprawdzona: wciągające szybko się czyta, niewciągające-dłużej:)
UsuńNazywam to, nawiedzona Tomkowskim, książki stawiające opór i te pozostałe.
Usuń