wtorek, 31 stycznia 2012

Płomień śmierci - Adrian K. Antosik (et al)

5.11
30.01.2012 - 05.02.2012
Tydzień piąty


Nina Nowak (red.) - Płomień śmierci 
Wydawnictwo - Bezkartek.pl. Self-Publishing
Rok wydania - brak
ISBN 978-83-62330-53-9
Ilość stron - 85 (PDF)


     Przede wszystkim miałam problem z autorem. Czy tak jak w tytule notki przytoczyć autora stojącego na początku alfabetycznej listy twórców, czy wyróżnić redaktora. Sami autorzy są w tej kwestii niekonsekwentni, raz spis autorów zaczynają od pana Adriana raz od pani Niny.  Jestem  więc niekonsekwentna i ja. 
      Książka to projekt, którego idea powstała na FB. Grupa ludzi skrzyknęła się i napisała książkę. Projekt karkołomny i wydawałoby się, że raczej niemożliwy do zrealizowanie, bo jak można pisać książkę w kawałkach przez różne osobowości, o różnej wyobraźni. Jak zebrać te puzzle w całość? Okazuje się, że jest to możliwe. Książka powstała. A jak do tego doszło? O tym w przedmowie pisze Nina Nowak i chyba ta przedmowa najbardziej do mnie przemówiła.
     Gorzej z resztą. Zraził mnie prolog, zrezygnować miałam, ale jak to u mnie bywa, brnęłam dalej. Przyznam się, że fabuła mnie wciągnęło. Pomijając nieszczęsny prolog:
"Śpij moja piękna... - powiedział, układając jej ciało na ołtarzu. Pocałował jej martwe usta. Po raz kolejny wbił nóż w jej klatkę piersiową i..." 
A potem już bliżej rzeczywistości. Grupa przyjaciół przyjeżdża do Anglii do pracy w hotelu mieszczącym się w starym zamku. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie tajemnicze zniknięcie koleżanki. Wyglądało to na nagły wyjazd, ale czy tak jest w rzeczywistości? Prolog zapowiada złowieszczo mające nastąpić wypadki. Nie jest to zniknięcie pierwsze, ani ostatnie... Trup zaczyna słać się gęsto. Może za gęsto? Kto za tym stoi? Wyjaśnienia zagadki podejmują się koledzy i koleżanki zaginionej Karoliny, wspierani przez policjanta występującego incognito.  Jak się to skończyło? Odnoszę wrażenie, że zakończeń powstało kilka, a że każdy z autorów nie chciał ustąpić pola, spreparowano z tego jedną całość. 
Powiedzieć: dwa grzyby w barszczu - to mało. Powiem tak: barszcz a la zupa grzybowa.
Szkoda, bo pomysł na fabułę całkiem fajny, a pisanie zespołowe książki - zaskakujące, nowatorskie nawet. 
     Może marudzę, bo książka ma swoich fanów na FB, a i na stronie bezkartek.pl zdecydowana przewaga opinii pozytywnych. Książka ma więc niezliczone rzesze entuzjastów, ale ja pozostanę przy Agacie Christie, Maurice Leblancu i Conan Doyle,u. Wolę klasyczny, elegancki kryminał z dawnych czasów. Zamki, wampiry i krwawi dewianci mnie nie bawią. 


Baza recenzji Syndykatu ZwB 

2 komentarze:

  1. Rzadko mówię książkom "nie", ale ta pozycja zdecydowanie nie dla mnie. Biegnę wietrzyć moje półki. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, ale człowiek nigdy nie wie, na co da się złapać :-)

      Usuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander