sobota, 11 sierpnia 2012

Nosił wilk razy kilka...

32.54
Tydzień trzydziesty drugi
06.08.2012 - 12.08.2012  

Jacek Getner - Dajcie mi jednego z was
Wydawnictwo - Najlepszy Seler
Rok wydania cop. 2005
ISBN 85-922060-1-0
Ilość stron 162


Czterej mężczyźni zostają zwabieni podstępem w odosobnione miejsce. Okazuje się, że nie przypadkiem. Każdy z nich: Kapral, Prorok, Przystojniak i Szczęściarz,  ma coś na sumieniu. Muszą ponieść karę. Kary za dokonane przewiny domaga się tajemnicza postać - Głos. Głos pragnie zemsty, bo to jego skrzywdzono. Stracił żonę, firmę, odebrano mu resztki wiary, pastwiono się nad nim w wojsku. Kara to niezwyczajna, zwabieni do celi towarzysze niedoli muszą wyznaczyć jednego spośród siebie na śmierć. Kto na nią zasłużył, kto dopuścił się największej zbrodni? O tym zadecydują sami. Nad wszystkim czuwa Głos i to on będzie wykonawcą kary.

Lektura tej książki nasunęła mi na myśl "Dziesięciu małych murzynków" Agathy Christie, potem sam autor podpowiedział "Wizytę starszej pani" Durrenmatta, a główny bohater powieści - Głos przywoływał na myśl sławny "Rok 1984" Orwella. Może taki był zamysł autora, a może to tylko moje skojarzenia. Mnie samej książka bardziej przypominała sztukę teatralną niż powieść, bo główne miejsce akcji to w większości cela bez okien, w której przebywają więzieni bohaterowie. I to głównie oni sami mówią o sobie, o swoim życiu. Nie zawsze to życie było lekkie i czytelnik zaczyna się zastanawiać, kto ofiarą tu, kto oprawcą.

Fabuła książki skonstruowana zgrabnie, wciągająca, bez natłoku wydarzeń i komplikacji,  choć pod koniec powieści jednak sytuacja się  komplikuje, trudno  nadążyć za narracją. Nagrodą jest zakończenie. Czytelnik wzdycha z ulgą, bo oto nosił wilk razy kilka...

Książka byłaby niezłą lekturą na wakacyjną porę, bo mało drastyczności, materia w książce "nie stawia oporu", gdyby nie pewne "ale". Wydawnictwo Najlepszy Seler nie stanęło na wysokości zadania. 

Nie bardzo się znam na pracy wydawcy, więc sięgnęłam do pierwszego z brzegu wydawnictwa, bo Seler nie ma swojej strony, co dziwi w dobie internetu. Pierwsze z brzegu wydawnictwo to Novae Res. Na stronie tegoż wydawnictwa istnieje zakładka - Proces Wydawniczy i tu dowiadujemy się, jak wydawca powinien przygotować publikację do druku:

Pierwszy etap procesu wydawniczego obejmuje wykonanie przez Wydawnictwo redakcji oraz korekty tekstu. Autor otrzymuje zredagowany tekst do korekty autorskiej i zatwierdzenia wersji, która zostanie następnie przygotowana do druku. Po zatwierdzeniu przez Autora tekstu realizowane są dalsze etapy procesu wydawniczego, to jest skład tekstu, wykonanie projektu okładki (i ewentualnych ilustracji) oraz druk egzemplarzy sygnalnych. Jeden egzemplarz sygnalny zostaje przesłany do wglądu Autorowi, który jeszcze przed drukiem właściwym ma okazję zapoznać się z ostateczną formą książki. Następnie ustalana jest cena dla danego tytułu i książka trafia do drukarni.

Dlaczego przytaczam ten fragment? Bo chcę wiedzieć, czy ktoś pracował nad korektą tej książki? Otóż w książce roi się od błędów, nie mówię tu o literówkach (choć i tych sporo), ale są to błędy ortograficzne, gramatyczne, zdarzają się błędy interpunkcyjne. Jestem czytelnikiem mało uważnym, ale to i owo wyłapałam.  Nie chcę sugerować, że ktoś bardziej wnikliwy znajdzie więcej, bo może nie znajdzie. Ale nawet jedno potknięcie, to o jedno potknięcie za dużo.

I jeszcze sam wygląd książki.  Chciałabym napisać, że jest ascetyczny, ale to byłby komplement.  Rysunek na okładce bardzo fajny, ale nie oddaje treści. Mnie nasunął na myśl  fantasy, a nie współczesną powieść. No i rozmieszczenie informacji na odwrociu karty tytułowej, nie może być chyba dowolne, bo istnieje coś takiego jak Polska Norma - "Kompozycja Wydawnicza Książki. Materiały informacyjno-pomocnicze" i warto byłoby z tej normy skorzystać.

Już kiedyś pisałam na temat sposobu wydawania książki. Chodziło tu o książkę "Mrówka w komputerze". Tam wprawdzie problem był innej natury, ale kiepskie wydanie jest w stanie pogrzebać najlepszą książkę.  I nie mówmy, że opakowanie się nie liczy. Liczy się. I to bardzo. 
Awersji do siermiężności nabyłam w czasach słusznie minionych. Rasowy mol książkowy głaszcze nowo zakupioną książkę jak kota. Nie poradzę na to nic, że zamiast kiepsko wydanej książki, kupię e-booka. Przynajmniej nie zajmuje miejsca. No i jest tańszy, niewiele, ale jednak.

Baza Recenzji Syndykatu ZwB 

6 komentarzy:

  1. Jak zaczęłam czytać pierwszy akapit, to od razu pomyślałam o Dziesięciu murzynkach Agathy i potem patrzę, że Ty też. Książka wydaje się ciekawa, ale literówki? Jak można wcześniej nie sprawdzić, tego co się wydaje? Okładka ciekawa, ale skoro nie adekwatna, to troszkę głupio... Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli w odczuciach nie jestem odosobniona, jeśli o Agathę idzie. Najbardziej wkurzyły mnie błędy. Komputer nie wyłapuje wszystkiego, trzeba zwyczajnie siąść i na piechotę wyłapać to, co nie tak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat jestem w trakcie czytania. Muszę przyznać, że po "opakowaniu" sądziłam, że książka będzie co najmniej drętwa, ale taka nie jest. Jestem ciekawa jak się rozwinie, bo jestem praktycznie na początku, więc nie chcę jeszcze wyrażać opinii, ale zgodzę się, że wydanie samo w sobie do najlepszych nie należy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem bardzo, co sądzisz o książce. Czekam na recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Awersji do siermiężności nabyłam w czasach słusznie minionych" tym tekstem mnie kupiłaś:) Ciekawa recenzja, mnie jeszcze przyszło do głowy porównanie do "Ławy przysięgłych", ale może nietrafione...Zobaczymy po lekturze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki :-) "Ławy przysięgłych" nie znam, więc trudno mi się na ten temat wypowiadać.

    OdpowiedzUsuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander