17.24
Tydzień siedemnasty
23.04.2012 - 29.04.2012
Graham Masterton - Kondor
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania 1998
ISBN 83-7120-661-5
Ilość stron 349/5114
W ramach wyzwania czytelniczego Trójka e-pik, książka kolejna - tym razem horror, tzn miał być horror. Jakoś żywię wciąż mylne przekonanie, że jak Masterton - to musi być horror i nie ma bata. Takoż mi się kojarzy King, ale moja znajomość Kinga też nie za wielka, ogranicza się do przeczytania kilku rozdziałów "Bastionu", chwilowo odłożone, ale czytanie kontynuowane będzie. Ot tak, ze zwykłej ciekawości.
Wracam do Mastertona jednak.
Jakoś tak się dziwnie złożyło, że i ten zaczęty przeze mnie "Bastion" i "Kondor" maja podobna tematykę - wirus, który zabija w tempie piorunującym. Początkowo książka wydawała mi się nawet interesująca, ale wielowątkowość, przeogromna ilość bohaterów tych pierwszo i drugoplanowych miesza w głowie okrutnie i bez doskonałej pamięci - pamiętanie szczegółów, a szczególnie tych szczegółów nieszczególnych, graniczy z cudem. No i zniechęca. Do połowy starałam się pamiętać , co kto komu i dlaczego, za połową machnęłam jednak ręką, starając się śledzić z grubsza akcję, by, jak to młodzież powiada, "kumać bazę".
Z grubsza zatem chodzi o to, że dziewięciolatek trafia przypadkiem w lesie na niemiecki samolot z okresu II wojny światowej ( rzecz dzieje się w Stanach!). By dowieść, że on jest odkrywcą tak sensacyjnego znaleziska, zabiera z samolotu torbę, która zawiera sześć dziwnych fiolek z tajemniczą cieczą. Jedną z fiolek otwiera, co kończy się dla niego tragicznie , ale to tylko zwiastun armagedonu. Ludzie padają jak muchy. Skąd się wziął tajemniczy niemiecki samolot zakopany w lesie? Dlaczego wirus polio jest tak zabójczy? Czy jest jakieś antidotum? Co wspólnego ma kandydat na prezydenta Stanów z doktorem Mengele i jego świtą? Kogo temat intryguje, odsyłam do "Kondora"
Ta bajka nie dla mnie. Nie potrafię się fascynować tego typu literaturę, choć autor staje na głowie, by ją uatrakcyjnić. Można by się w treści doszukiwać przesłania dotyczącego eksperymentów z bronią biologiczną, ale i tak nie przekonało mnie to do książki. Masterton ma jednak swoich oddanych wielbicieli i chyba dobrze, że ma, bo nudno by było, gdybyśmy mieli obowiązujący kanon lektur do zachwytu i kanon do potępiania. Co do tej lektury, ja jednak jestem zdecydowanie na "nie".
Tydzień siedemnasty
23.04.2012 - 29.04.2012
Graham Masterton - Kondor
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania 1998
ISBN 83-7120-661-5
Ilość stron 349/5114
W ramach wyzwania czytelniczego Trójka e-pik, książka kolejna - tym razem horror, tzn miał być horror. Jakoś żywię wciąż mylne przekonanie, że jak Masterton - to musi być horror i nie ma bata. Takoż mi się kojarzy King, ale moja znajomość Kinga też nie za wielka, ogranicza się do przeczytania kilku rozdziałów "Bastionu", chwilowo odłożone, ale czytanie kontynuowane będzie. Ot tak, ze zwykłej ciekawości.
Wracam do Mastertona jednak.
Jakoś tak się dziwnie złożyło, że i ten zaczęty przeze mnie "Bastion" i "Kondor" maja podobna tematykę - wirus, który zabija w tempie piorunującym. Początkowo książka wydawała mi się nawet interesująca, ale wielowątkowość, przeogromna ilość bohaterów tych pierwszo i drugoplanowych miesza w głowie okrutnie i bez doskonałej pamięci - pamiętanie szczegółów, a szczególnie tych szczegółów nieszczególnych, graniczy z cudem. No i zniechęca. Do połowy starałam się pamiętać , co kto komu i dlaczego, za połową machnęłam jednak ręką, starając się śledzić z grubsza akcję, by, jak to młodzież powiada, "kumać bazę".
Z grubsza zatem chodzi o to, że dziewięciolatek trafia przypadkiem w lesie na niemiecki samolot z okresu II wojny światowej ( rzecz dzieje się w Stanach!). By dowieść, że on jest odkrywcą tak sensacyjnego znaleziska, zabiera z samolotu torbę, która zawiera sześć dziwnych fiolek z tajemniczą cieczą. Jedną z fiolek otwiera, co kończy się dla niego tragicznie , ale to tylko zwiastun armagedonu. Ludzie padają jak muchy. Skąd się wziął tajemniczy niemiecki samolot zakopany w lesie? Dlaczego wirus polio jest tak zabójczy? Czy jest jakieś antidotum? Co wspólnego ma kandydat na prezydenta Stanów z doktorem Mengele i jego świtą? Kogo temat intryguje, odsyłam do "Kondora"
Ta bajka nie dla mnie. Nie potrafię się fascynować tego typu literaturę, choć autor staje na głowie, by ją uatrakcyjnić. Można by się w treści doszukiwać przesłania dotyczącego eksperymentów z bronią biologiczną, ale i tak nie przekonało mnie to do książki. Masterton ma jednak swoich oddanych wielbicieli i chyba dobrze, że ma, bo nudno by było, gdybyśmy mieli obowiązujący kanon lektur do zachwytu i kanon do potępiania. Co do tej lektury, ja jednak jestem zdecydowanie na "nie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander