16.21
Tydzień szesnasty
16.04.2012 - 22.04.2012
Jonathan Carroll - Kraina Chichów
Wydawnictwo Pruszyński i Ska
Rok wydania - 1999
ISBN 83-85661-44-1
Ilość stron - 296/4389
To książka, która długo czekała na swoją kolej. Nie stoi na mojej półce, bo Jonathan Carroll nie należał do tych pisarzy, którego książki kupowałam. Oprócz oczekujących na przeczytanie książek stojących na mojej półce realnej, są książki zapełniające półkę w mojej głowie. I tam właśnie od lat stała "Kraina Chichów". Dlaczego? Nie wiem. Carroll nie jest moim ulubionym pisarzem.. Przeczytałam wieki temu jego dwie książki Poza ciszą i Głos naszego cienia, z których niewiele pamiętam, chociaż z książki Poza ciszą pamiętam atmosferę tajemniczości, która robiła wrażenie. Dziś jestem po lekturze Krainy Chichów i pewnie zaskoczę miłośników fantasy, do połowy książkę czytałam z zainteresowaniem, od połowy, kiedy to zaczęły się dziać "cuda-niewidy", książka przestała mnie interesować. To nie moja bajka, ale dotrwałam do końca, bo jednak coś dla siebie znalazłam: najkrócej ujmując jest to książka o książce tej wydumanej i tej ze świata rzeczywistego.
Główny bohater - Tomasz Abbey, postanawia napisać biografię swojego ukochanego pisarza Marshalla France. Wraz ze swoją dziewczyną Saksony Gardner, również miłośniczką książek France'a, rusza tropem pisarza i trafia do Galen - bastionu znajomych i przyjaciół France'a. I od tej pory rzeczywistość zaczyna się mieszać z magią, żywot bulterierów ma taki sam ciężar gatunkowy jak żywot ludzi, a książki moc magiczną.
Jak rzekłam, do końca dobrnęłam, ale autor mógł mi zaoszczędzić zakończenia. Czasem dobrze jest odłożyć książkę, nie dokończywszy jej. Ja skończyłam. Czy jest to czas stracony?
Może zacytuję klasyka: Jestem za, a nawet przeciw.
***
Za "carrollową mobilizację" dziękuję pomysłodawczyni wyzwania czytelniczego "Trójka e-pik" - Sardegny, bo jak zawsze trzymałabym się swoich utartych szklaków czytelniczych i zapewne szkoda byłoby mi czasu na książki "do-po-czy-ta-nia" par excellence . A muszę jednak przyznać, że lektura "Krainy Chichów" to ciekawe doznanie.
Tydzień szesnasty
16.04.2012 - 22.04.2012
Jonathan Carroll - Kraina Chichów
Wydawnictwo Pruszyński i Ska
Rok wydania - 1999
ISBN 83-85661-44-1
Ilość stron - 296/4389
To książka, która długo czekała na swoją kolej. Nie stoi na mojej półce, bo Jonathan Carroll nie należał do tych pisarzy, którego książki kupowałam. Oprócz oczekujących na przeczytanie książek stojących na mojej półce realnej, są książki zapełniające półkę w mojej głowie. I tam właśnie od lat stała "Kraina Chichów". Dlaczego? Nie wiem. Carroll nie jest moim ulubionym pisarzem.. Przeczytałam wieki temu jego dwie książki Poza ciszą i Głos naszego cienia, z których niewiele pamiętam, chociaż z książki Poza ciszą pamiętam atmosferę tajemniczości, która robiła wrażenie. Dziś jestem po lekturze Krainy Chichów i pewnie zaskoczę miłośników fantasy, do połowy książkę czytałam z zainteresowaniem, od połowy, kiedy to zaczęły się dziać "cuda-niewidy", książka przestała mnie interesować. To nie moja bajka, ale dotrwałam do końca, bo jednak coś dla siebie znalazłam: najkrócej ujmując jest to książka o książce tej wydumanej i tej ze świata rzeczywistego.
Główny bohater - Tomasz Abbey, postanawia napisać biografię swojego ukochanego pisarza Marshalla France. Wraz ze swoją dziewczyną Saksony Gardner, również miłośniczką książek France'a, rusza tropem pisarza i trafia do Galen - bastionu znajomych i przyjaciół France'a. I od tej pory rzeczywistość zaczyna się mieszać z magią, żywot bulterierów ma taki sam ciężar gatunkowy jak żywot ludzi, a książki moc magiczną.
Jak rzekłam, do końca dobrnęłam, ale autor mógł mi zaoszczędzić zakończenia. Czasem dobrze jest odłożyć książkę, nie dokończywszy jej. Ja skończyłam. Czy jest to czas stracony?
Może zacytuję klasyka: Jestem za, a nawet przeciw.
***
Za "carrollową mobilizację" dziękuję pomysłodawczyni wyzwania czytelniczego "Trójka e-pik" - Sardegny, bo jak zawsze trzymałabym się swoich utartych szklaków czytelniczych i zapewne szkoda byłoby mi czasu na książki "do-po-czy-ta-nia" par excellence . A muszę jednak przyznać, że lektura "Krainy Chichów" to ciekawe doznanie.
Czytałam dosyć dawno temu i jedyne co dobrze pamiętam, to strach przed bull terrierami.Już chyba do koca życia będą mi się kojarzyły z tą książką.
OdpowiedzUsuńJa, jakoś bez specjalnych emocji, niczym premier Tusk :D
UsuńCzytałam kiedyś jakiś tytuł CArrola, ale nie pamiętam jaki. KOjarzy mi się coś z magią i tajemnicą, ale z tego co kojarzę, to po zakończeniu książki rewelacji nie było. Nie moje klimaty, choć masz rację, czasem warto sięgnąć po inną lekturą, nie do końca w swoich klimatach, co by sobie odmianę uczynić.
OdpowiedzUsuńJeżeli już coś czytam spoza swojego kanonu lektur, to traktuję to jako odtrutkę. Kiedyś tak się strułam, że nie strawiłam żadnej książki przez rok, lekarstwem okazał się Wiech :D
UsuńJa poluje na tę książkę od dawna :-) w Końcu ją dopadnę i przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że książkę przeczytać warto, bo to pierwsza książka Carrolla i najgłośniejsza. Należy też pamiętać, że została wydana dzięki wsparciu naszego Stanisława Lema, bo wydawnictwa nie bardzo były zainteresowane ta powieścią
OdpowiedzUsuńCzytałam "Krainę chichów" lata temu. Szczerze powiem, że niewiele pamiętam. Nawet Twoja recenzja nie przypomniała mi dostatecznie własnych wrażeń. Cieszę się, że kolejna odkładana lektura doczekała się swojego czasu :) U mnie na tapecie "Spóźnieni kochankowie" Whartona. Też omijałam autora, ale w końcu nadszedł jego czas! pozdrawiam i dziękuję za linki :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak poradzę sobie z ostatnią lekturą: 1100 stron :D , ale czyta się dobrze.
UsuńA wiesz o tym, że autor będzie w maju na Tragach Książki w Warszawie?
OdpowiedzUsuńA nie wiem, ale i na targach nie będę. Byłam kiedyś, kiedyś i na schodach przed PNiK mijałam się z ks. Twardowskim.
OdpowiedzUsuń