piątek, 27 stycznia 2012

Poirotem z ekranu telewizora

     Raczej nie powinnam się zabierać do pisania o czymś, co znam we fragmentach, a raczej w jednym większym fragmencie. Moje oglądanie telewizji jest przypadkowe i często muszę się przyznawać, że, i owszem, widziałam to i owo, ale nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. Tak było i tym razem. Przypadkiem włączony kanał "Ale kino!" ukazał scenę, kiedy młoda dziewczyna wybiega z krzykiem z domu i wpada w objęcia młodego, przystojnego człowieka. Początkowo nie wiem, w czym rzecz  i zamierzam zrezygnować z oglądania, kiedy pojawia się charakterystyczna postać z misternie uformowanym wąsikiem. No przecież!!! Toż to sam Herkules Poirot.
     Oglądam, zaczynam łapać wątek. Ta dziewczyna to panna Sheila Webb pracująca w firmie zajmującej się przepisywanie dokumentów. Jakiś klient dzwoni do firmy i prosi o przybycie konkretnej maszynistki - Sheili. Kiedy Sheila pojawia się pod wskazanym adresem, dokonuje makabrycznego odkrycia - za kanapą leży trup.  I jak to zwykle u szacownej Agathy - dochodzenie, problemy i na wszystkie kłopoty ... Poirot  (że pozwolę sobie sparafrazować tytuł kultowego serialu polskiego "Na kłopoty Bednarski"). No i plejada postaci, postaci charakterystycznych, bez których żadna powieść Agathy Christie obyć się nie może .

Film powstał w 2009 roku ( The Clocks) w reżyserii Charlesa Palmera. Rolę Herkulesa Poirot zagrał David Suchet, wybrany do odtwarzania tej roli przez spadkobierców Agathy Christie. Nie pałam do niego sympatią, ale przyznać muszę, że sprawdza się w tej roli znakomicie, choć odtwórcom innych ról odmówić talentu nie można. Wszyscy mieszkańcy ulicy Wilbraham kolorytem nie ustępują panu Herkulesowi, szczególnie zaś krewka staruszka Millicent Pebmarsh.  Fantastyczna jest też "kociara" i jej cudne koty, trudno też nie wspomnieć o rozbestwionych siostrach , celujących z procy do wszystkiego, co się rusza, ale które mają swój znaczny udział w śledztwie.
 I cóż dalej? Zakończenia... nie znam, bo kiedy Poirot zebrał wszystkich zainteresowanych, by wskazać mordercę i wyjaśnić okoliczności bestialskiego mordu, zadzwonił telefon, mój telefon. Odebrałam i kiedy skończyłam pogaduszki, było po filmie. Nawet się ucieszyłam. Spokojnie mogę się zabrać za czytanie książki "Przyjdź i zgiń", na podstawie której powstał film. Trochę to zapewne potrwa, ale przyjdzie i na tę książkę kolej.
(foto z Canal+)


4 komentarze:

  1. Ta laska ma jakby znajoma twarz, ale może to złudzenie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy identyczny stosunek do telewizji. Zdaję sobie sprawę z przegapiania perełek, ale przerzucić tony śmieci, żeby ją znaleźć? Oj, nie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez jakiś czas kupowałam nawet programy telewizyjne, by wyłapać co wartościowsze programy, ale wybieranie ziarenek maku z góry popiołu jest baaardzo pracochłonne.

      Usuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander