poniedziałek, 21 lutego 2011

Gottland - Mariusz Szczygieł

9.13
21.02.2011 - 27.02.2011
Tydzień dziewiąty

Mariusz Szczygieł - Gottland
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2010
ISBN 978-83-7536-167-4


Szczygła pamiętam z telewizji i to z programu, którego nie cierpiałam
- jakiegoś talk show, które szło w scenerii dachowej, bliżej - na dachu wieżowca  (jeżeli takie w Polsce wtedy były) Niechęć do programu przeniosła się na niechęć do Szczygła i gdyby nie to, że  pisze o Republice Czeskiej, nigdy pewnie bym żadnych szczygłowych książek nie czytała. A skąd moja miłość do czeskiej tematyki? O ironio! Przeczytałam kiedyś w Wielkim Formacie artykuł o Czeszce Marcie Kubisovej, artykuł mnie zszokował, ale  nie zwróciłam uwagi na autora. Dziś wiem kto zacz - to Mariusz Szczygieł. I od tego artykułu zaczęło się moje czeskie szaleństwo - Hrabal, Pavel, Hasek i wszystko co z Czechami związane.  Więc i Mariusz Szczygieł. "Gottland" krótko mówiąc poraża nawet czytelnika, któremu owa tematyka nie jest obca. Szczygieł śledzi losy  Czechów za czasów komuny, losy w znakomitej większości, tragiczne:
rodziny Batów, siostrzenicy Franza Kafki, piosenkarki: Heleny Vondrackovej i Marty Kubisovej, gwiazdy piosenki  Karela Gotta, pisarzy: Jana Prochazki i Eduarda Kirchbergera vel. Karela Fabiana, rzeźbiarza Otakara Szveca, chirurg plastycznej Jaroslavy Moserovej, 18-letniego samobójcy Zdenka Adamca.  Czytając "Gottland" odniosłam wrażenie, że to aneks do powieści Hrabala:  Sprzedam dom, w którym już nie chcę mieszkać, a może dowód w sprawie, że dom taki istniał. Czesi nas zawsze bawili -  te śmieszne filmy, wojak Szwejk i śmieszny dla nas język, ale z całą stanowczością rzec mogę, że to był najsmutniejszy barak komunistycznej Europy.  Pamiętam ten barak z 1988, tuż przed transformacją, jechałam do Austrii - smutne, szare i wyludnione ulice, gdzieniegdzie ktoś przemykający pod murem. W Austrii rozmwiam z Janą, uciekinierką z Czechosłowacji: "Przyjechałabyś do Polski? Nie mogę, bo po drodze mogą mnie aresztować. " Nie rozumiałam tego strachu, wręcz mnie to śmieszyło. Dziś zastanawiam się, jak można było w tamtych czasach żyć:  Jak Eduard Kirchberger vel. Karel Fabian z dwiema twarzami czy jak Marta Kubisova, cicho, odarta z człowieczeństwa, pogodzona? 
Nie lubiłam Mariusza Szczygła?! Jest przecież doskonałym dziennikarzemi i zapewne do książki "Gottland" jeszcze wrócę, a tymczasem "Zrobię sobie raj!" i pojem "Gulaszu z turula" .


Dopisek:
Co do śmieszności języka - z punktu widzenia Czechów.  Po koncercie Anny Marii Jopek w Pradze ukazała się recenzja, którą kończło zdanie:  Gdybyż ona nie śpiewała po polsku. 




Suma przeczytanych stron: 3019 + 244 = 3263
(opublikowane - biblionetka)

4 komentarze:

  1. U mnie co prawda czechofilia od Szczygła się nie zaczęła, ale pięknie mnie w tej fascynacji krajem naszych południowych sąsiadów jego "Gottland" utwierdził. Wspaniała lektura, choć (a może dlatego że) tak przygnębiająca.

    "Zrób sobie raj", zrób, też nie pożałujesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nic jego nie czytała niestety...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też pamiętam Szczygła z tego marnego talk show. Ale na szczęście długo się w telewizji nie pokazywał więc zapomniałam. Od dłuższego czasu wiem, że Szczygieł ma bzika na punkcie Czech i bardzo dużo o nich pisze. Ja osobiście mam mały uraz do naszych sąsiadów i jakoś nie ciągnie mnie do książek o nich. Chociaż bardzo chciałabym poznać styl pisania Mariusza Szczygła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czesi też nas nie kochaja, ale literaturę mają dobrą i czytać o nich mogę bez końca

    OdpowiedzUsuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander