Włócząc się po internetowych przestworzach trafiam na różności. Tym razem artykuł Karoliny Sulej "Czy czytaliście Prousta?" Na portalu NaTemat.pl. pani Karolina pisze:
"Są książki, których równie powszechnie się nie czyta, co popisuje się wiedzą na ich temat.Skończyły jako bon moty, albo ozdobniki w rozmowie. Nikt nie krzyczy: Sprawdzam!, bo boi się, że przepytają i jego. Oto subiektywne zestawienie kilku literackich przykładów, które skończyły jako kanon najpopularniejszej literatury nieczytanej"
Pozwolę sobie przytoczyć tylko tytuły, bez komentarza autorki, które można doczytać na stronie NaTemat.pl:
1. James Joyce - Ulisses; Finneganów tren
2. Marcel Proust - W poszukiwaniu straconego czasu i Roberta Musila - Człowiek bez właściwości
3. Georges Perec - Życie - instrukcja obsługi
4. Jonathan Littell - Łaskawe
5. Thomas Bernhard - cokolwiek
6. Dorris Lessing - Złoty notes
7. Szekspir - wszystko
8. Salman Rashidie - Szatańskie wersety
9. Thomas Pynchon - cokolwiek
10. Fiodor Dostojewski - Biesy
11. Biblia
12. T.S. Elliot - Ziemia jałowa
Nie wiem, czy do końca tak jest, nie chwalę się znajomością Prousta, ale co jakiś czas zdarza mi się "ciasteczkiem" rzucić, niestety, więc coś jest na rzeczy. Może poważne czytanie czas zacząć, bo akurat czytam "Muchy w zupie..." i zastanawiam się, po co mi to było.
I cóż Wy na to, publiczności czytająca? Bo ja czuję się nijako. Nie żebym była taka ostatnia, bo Pynchona już dawno nabyłam - "49 idzie pod młotek", Thomasa Bernharda - takoż, Biblię posiadam, ale wydanie bibułkowe skutecznie odstręcza od czytania. Jest jednak nadzieja na lekturę, jedno z wydawnictw proponuje ebooka. A posiadać, to jakby prawie zacząć przygodę z czytaniem.
"Są książki, których równie powszechnie się nie czyta, co popisuje się wiedzą na ich temat.Skończyły jako bon moty, albo ozdobniki w rozmowie. Nikt nie krzyczy: Sprawdzam!, bo boi się, że przepytają i jego. Oto subiektywne zestawienie kilku literackich przykładów, które skończyły jako kanon najpopularniejszej literatury nieczytanej"
Pozwolę sobie przytoczyć tylko tytuły, bez komentarza autorki, które można doczytać na stronie NaTemat.pl:
1. James Joyce - Ulisses; Finneganów tren
2. Marcel Proust - W poszukiwaniu straconego czasu i Roberta Musila - Człowiek bez właściwości
3. Georges Perec - Życie - instrukcja obsługi
4. Jonathan Littell - Łaskawe
5. Thomas Bernhard - cokolwiek
6. Dorris Lessing - Złoty notes
7. Szekspir - wszystko
8. Salman Rashidie - Szatańskie wersety
9. Thomas Pynchon - cokolwiek
10. Fiodor Dostojewski - Biesy
11. Biblia
12. T.S. Elliot - Ziemia jałowa
Nie wiem, czy do końca tak jest, nie chwalę się znajomością Prousta, ale co jakiś czas zdarza mi się "ciasteczkiem" rzucić, niestety, więc coś jest na rzeczy. Może poważne czytanie czas zacząć, bo akurat czytam "Muchy w zupie..." i zastanawiam się, po co mi to było.
I cóż Wy na to, publiczności czytająca? Bo ja czuję się nijako. Nie żebym była taka ostatnia, bo Pynchona już dawno nabyłam - "49 idzie pod młotek", Thomasa Bernharda - takoż, Biblię posiadam, ale wydanie bibułkowe skutecznie odstręcza od czytania. Jest jednak nadzieja na lekturę, jedno z wydawnictw proponuje ebooka. A posiadać, to jakby prawie zacząć przygodę z czytaniem.
Oj poczułam się gorzej ;) Z listy czytałam tylko Shekspira i to w zamierzchłych licealnych czasach :/ Za Joyca i Prousta nawet się nie biorę bo to nie moja liga :) Pereca, Littela i Rushidie bardzo bym chciałą przeczytać. Nie wstydzę się, że nie czytałam, przecież wszystko jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńChyba wszystko ma swój czas. Kiedyś koniecznie chciałam przeczytać "Ulissesa", w bibliotece na zapisy (kolejki straszne), w księgarniach niedostępny. Potem dotarłam do "Utworów poetyckich" a o "Ulissesie" zapomniałam na długo. Może i dobrze.
UsuńAle po co czytać "Ulissesa"? Toż to zupełnie nieczytelne jest:)))
UsuńU mnie na studiach był w lekturach obowiązkowych, ale tylko 100 stron pan kazał przeczytać. No to jedna koleżanka przeczytała monolog Molly (ten kawałek z "momentami") i nam opowiedziała mniej więcej. Tak się skończyła moja znajomość z Joyce'em. Więcej nie zamierzam próbować. Właściwie to, uczciwie mówiąc, nie znam nikogo kto by to przeczytał.
Po Twoim komentarzu nasunął mi się na myśl fragment książki Libery "Madame", kiedy to czytano fragment "Popiołów" ze względu na momenty. Nikt całości nie przeczytał, bo ciężkostrawnna :D
UsuńAleś mnie zastrzeliła! Momenty w "Popiołach"? Jezus Maria, gdzie? Nie pamiętam!
UsuńAle, słowo honoru, że czytałam "Popioły" (aczkolwiek lepiej pamiętam film Wajdy), ale chyba zbyt dawno. Trza by przypomnieć sobie.
Może zamiast przedzierać się przez "Popioły" poczytaj "Madame" Libery. Przynajmniej będzie smiesznie.
UsuńUlisses, Łaskawe, Złoty notes, Biesy, Szatańskie wersety czekają na polce:)
OdpowiedzUsuńSzekspira czytalam, ale nie wszystko, a Biblie trzy razy w calosci od deski do deski:). Lista, jak lista, bardzo subiektywna.
Wiem, ze mam braki i moim zdaniem wazne jest to, aby sobie je uswiadomic. Niestety moje studia i praca, ktore nie maja nic wspolnego z literatura, pochlonely mnie na kilka lat, ktore spedzilam na czytaniu ksiazek tylko fachowych. Po powrocie do czytania dla przyjemnosci (innego rodzaju przyjemnosci, niz moze dawac literatura fachowa) rzucilam sie na kompletnie inne tytuly, ale uwazam, ze przynajmniej te, ktore mam na polce, powinnam przeczytac i z pewnoscia to kiedys zrobie.
Jednak fajnie jest błądzić idąc własnym tropem. Pewnie i arcydzieła znać należy, ale czytają ostatnio znawców i nie tylko literatury, nie każde arcydzieło jest arcydziełem.
OdpowiedzUsuńOczywiscie, ze przyjemnie. Czulam glod literatury w roznych jej sfeach, stad takie rozne ksiazki u mnie na polkach:). Dalej ten glod czuje.
UsuńWiesz, z tymi arcydzielami, to czasami tak, jak i z Noblem w dziedzinie literatury, ktory czesto, mam wrazenie, jest nagroda polityczna;).
Z tymi ksiazkami z listy, ktore mam, chetnie sie kiedys zmierze, ale tez w dogodnym dla mnie czasie i okolicznosciach, przeciez nikt nade mna z kijem nie stoi:). Lubie miec ochote na ksiazke i czytac wtedy, kiedy czuje, ze chce ja przeczytac. Nie lubie sie zmuszac do czytania ksiazki, bo wypada znac.
Licze sie ze na tym polu beda porazki mniejsze i wieksze, ale byc moze odnajde wsrod nich cos niezwyklego, co sprawi mi ogromna radosc i przyjemnosc z przeczytania ksiazki.
Trudno wymierzyć wartość artystyczną, zawsze to będzię jakieś, w pewnym stopniu, doznanie subiektywne, więc zawsze nagrody zaskakują. Czytam, jak Ty, na co akurat przyjdzie mi ochota. Nie planuję, a jest to bardziej odruch, potrzeba chwili. Czasem przypadkowo otwarta książka.
UsuńSzekspira czytałam kilka utworów, a teraz czekam na "Komedie" i przeczytam sobie wszystkie:) Szatańskie wersety to moje czytelnicze marzenie od lat. Biesy stoją na półce i czekają, ale lubię Dostojewskiego, więc prędzej czy później sięgnę, podobnie Ulisses. Natomiast Finneganów tren został niedawno przetłumaczony na polski i ponoć jest to bardzo trudna lektura, tak więc najpierw Ulisses, a jak dam radę to i po Finneganów sięgnę. Ale mistrzem jest dla mnie moja mama, która nie dość, że przeczytała Prousta to jeszcze zrobiła to w oryginale. Podziwiam!
OdpowiedzUsuńAutorka tekstu wspomina o nowym tłumaczeniu Joyca, prawdopodobnie rewelacyjnym. Ja na razie niczego konkretnego nie planuję, choć najbliżej mi do Pynchona i może i Bernharda.
UsuńPodziwiam dokonania Twojej Mamy, pozazdrościć.
No właśnie Finneganów tren został przetłumaczony kilka miesięcy temu i w artykule na ten temat przeczytałam, że jest to jedna z trudniejszych książek Joyce'a.Ale rzeczywiście tłumaczenie było mocno zachwalane. Co do Ulissesa, to prawdopodobnie w styczniu ukaże się nowe wydanie, w serii ZNAKU 50/50.
UsuńZastanawiam się, czy nie będzie prościej i mało boleśnie przebrnąć przez "Dublińczyków"?
UsuńAle ta lista to podpucha. Bo z dołączonymi haczykami. Jeśli Szekspir, to c a ł y! Całego nie, ale dużo. Jeśli Biblia, to pewnie od a do z (sama nie wiem, może i tak, ale metodą skokową i powtórkową). Jeśli Joyce, to nie wystarczy "Ulisses" (...nie...), ale jeszcze "Finneganów tren", którego - sądzę - nie przeczytał nikt poza tłumaczem.Proust w komplecie z Musilem, żeby przerzedzić te rzesze, które przeczytały "W poszukiwaniu straconego czasu"...
OdpowiedzUsuńAle mogę zapewnić, że na niektóre z tych tytułów nigdy się nie powołuję. :))
Jeśli Bernhard to cokolwiek i cokolwiek jeśli Pynchon :-) Do Pynchona się przymierzam lat mnóstwo, książkę mam z Finty. Dostawca nieśmiało uprzedzał, że książka dziwna :D:D:D A ciekawam czy ktoś przetrawił wszystko z listy?
UsuńO rety, ale zestawienie - połowę książek rzeczywiście wypada znać bo znaczą coś w literaturze ale połowa poza chwilowym wpisaniem się na listę bestsellerów niespecjalnie się zaznaczyła w kulturze :-).
OdpowiedzUsuńMnie zastanawiają dwa tytuły: "Łaskawe" i "Złoty notes", może powinnam poczytać, by wyzbyć się wątpliwości.
UsuńTeż nie czytałam wielu z wymienionych przez autorkę pozycji. Podzieliłabym jednak nieczytane książki na "jeszcze nieprzeczytane" i "takie, których się nie zamierza w ogóle przeczytać, tylko się udaje, że się wie, o co chodzi". A to jest różnica. Nie czytałam dotąd "Biesów" (czekają w koszyku), za to poza "Zbrodnią" czytałam kilka innych utworów Dostojewskiego, a obecnie jestem w połowie "Idioty". Nie czytałam dotąd nic Rushdiego - zaczynam od "Furii", bo "Wersetów" nie było w bibliotece; nie czytałam kilku innych rzeczy - dotąd - ale mogę wymienić szereg rzeczy, które przeczytałam "dotąd zamiast", czy to ze względu na bliską mi tematykę, czy autora, czyli ogólnie obszar językowy. Sedno sprawy leży więc w tym, czy ma się zamiar w ogóle spróbować zmierzyć z danym tekstem, czy się macha nań ręką i tylko udaje wśród ludzi, że się to zna. To jest różnica, bo w końcu i czas, i dostęp, i wreszcie gust warunkuje każdą indywidualną historię czytelniczą - a do tego czytelnik zamiłowany czyta cały czas.
OdpowiedzUsuńAutorka słusznie zaznacza, że to subiektywna lista - i że podaje tylko kilka przykładów. Myślę, że takie listy najlepiej traktować jako podpowiedzi i zachęty co do przyszłych lektur :)
Natomiast powoływanie się na książkę, której się nie czytało, jest wprawdzie wobec tej książki nielojalne, a do tego niebezpieczne - tak mi się przypomniał problem swawolnego Dyzia z "Wczorajszej młodości" autorki, której w tej chwili nie pamiętam - ale dowodzi też, że pewne elementy weszły już mocno do świadomości przeciętnego odbiorcy i po prostu funkcjonują same z siebie. Inna rzecz, że czytelnik świadomy powinien starać się poznać ich pochodzenie.
Dziś w dobie google, o literackie bon moty nietrudno. Varga pisząc o jednej z książek ukazującej się właśnie na rynku napisał, że została wygooglana. Pewnie, że każdy czytający i nieczytający usłyszawszy tytuł z górnej półki, chciałby zakrzyknąć: Znam!, ale okazuje się, że nie ma tak lekko. Zawsze zastanawiam się, jak zdołałam przeczytać "Żaluzję", mało tego, do dziś siedzi mi w głowie,a od tamtej pory minęło mnóstwo czasu. Choć na prozę Prousta mam ochotę (przynajmniej jeden tom, mówię sobie), to jakoś nam nie po drodze. I z dziwnym Pynchonem się mijam. Ale przeczytać - nie sztuka, dotrzeć do sedna i mieć z tego frajdę, to dopiero sztuka.
Usuń"Żaluzję" męczyłam okropnie, to najbardziej pamiętam z tej powieści.
UsuńGoogle googlami, ale czasem trzeba też wiedzieć, czego szukać.
Prousta polecam; w pierwszym tomie moją ulubioną częścią jest "Miłość Swanna"; po przeczytaniu całości powtórzyłam ją sobie jako porównanie miłości Swanna i narratora - jak się okazało, niektóre rzeczy niesamowicie się powtarzały.
Zgadzam się, dotarcie do tych głębszych pokładów tekstu sprawia olbrzymią przyjemność.
Toteż w planach moich ( a miałam nie planować) przynajmniej tom pierwszy, by się wywiedzieć, co u Swanna słychać.
UsuńCiekawa jestem Twoich wrażeń, chętnie porównam z własnymi :)
UsuńCzuję się zobowiązana :-)
UsuńEeee tam, pitu pitu, a ja tam chwalę się że przeczytałam ponad 30 tomów sagi skandynawskiej "Córy życia" :) Wytrwała jestem co najmniej jak fani i wielbiciele Prousta.
OdpowiedzUsuńZ akżdej lekruty można coś wynieść i czegoś nowego się dowiedzieć. Zależy czego się oczekuje w danym momencie od ksiązki.Nawet z takiej sagi można nieco historii i znajomości życia codziennego liznąć :)
Przeczytałam Szekspira wszystko, Elliota "Ziemię" i Dostojewskiego "Biesy" i nie tylko.
:D:D Mam jakąś sagę. O "Ludziach lodu"? Chyba prędzej bym się z nią uporała niż z Proustem, jak sądzisz?
UsuńA swoja droga dziękuję,to Ty dobra jesteś w arcydziełach :D
We wtorek dają w TV Kultura "Biesy". Obejrzę i poprawię sobie poprawię notowania. :D
Mówisz "Córy życia"? :-))))
Popełniłam te arcydzieła dziewczęciem będąc, można mi więc chyba wybaczyć:)
UsuńCo do sag, to są też polskie: Dworek pod malwami i Saga roodu z lipowej. Jeszcze nie czytałam, ale mam ebooki i zamierzam się za nie zabrać :)
Zamiast Biesów zabierz się za sagę - uczy i bawi :)
Sagi skrzętnie odnotowuję, choć nie jestem fanką seriali.
UsuńMuszę przyznać, że ani jedna książka z listy nie została przeze mnie przeczytana. Jeszcze. Podobnie jak Agata P. uważam, że moja przygoda z czytaniem dopiero się rozpoczyna i wiele jest przede mną. Na razie znajduję się na etapie lektury 'lżejszych' pozycji ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLżejszy kaliber wskazany, choć ja niekoniecznie w tym kalibrze dobrze trafiam. "Muchy w zupie" mnie frustrują, ale dotrwam końca. A potem chyba wrócę do Steinbecka.
UsuńAlbo wezmę się za "Sagę". Wszystko jedno jaką :-))
Usuń"Muchy.." czytałam.I zastanawiałam się czemu ta kobieta tak się męczy?Te ciągłe zajmowanie się dziećmi i mężem, oraz domem, ciągłe szykowanie jedzenia, zmywanie do nocy i szycie strojów na zabawę szkolną. Wiecznie wymęczona i zarobiona.I już wiem po co napisała tę ksiązkę-ma ona służyć jako naturalna metoda antykoncepcyjna! Na mnie podziałała :)
UsuńNo i na okrągło jedli bigos, może nie na okrągło, bo jak nie śmierdział, to się przypalał. Może niech "prawica" rozdaje te książki darmo pod kościołem. Zawsze to taniej niż opieka społeczna.
UsuńCzytałam niektóre dzieła Szekspira, część tych książek mam w planach, ale raczej dalszych niż bliższych. I póki co ich nieznajomość mnie nie boli. :)
OdpowiedzUsuńJa niestety jestem, że tak powiem, odporna na dzieła z podziałem na role. Nigdy nie czytałam komiksów, a szkoda. Może nauczyłabym się czytać dramaty.
UsuńProusta przeczytałam całego, Szekspira w większości, Biblię przeczytałam. Szatańskie wersety natomiast i Ulisses - obie przeczytałam z wielkimi oporami i niezbyt zachwycona. Widzę, że jeszcze sporo przede mną. Muszę poszukać artykułu, o którym piszesz. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo jesteś zdecydowanie w peletonie :-) W poście zamieściłam link w tytule artykułu.
Usuń