piątek, 29 lipca 2011

Kobieta w Berlinie - Anonyma

31.47
25.07.2011 - 31.07.2011
Tydzień trzydziesty pierwszy



Anonyma - Kobieta w Berlinie. Zapiski z 1945 roku
Wydawnictwo Świat Książki
Rok wydania 2009
ISBN 978-83-247-1620-3
Ilość stron 200


Książka leżała w zasięgu ręki rok, może dwa? Nie garnęłam się do niej z przyczyn  niewiadomych. Swoje odleżała. 
Książka ta, to dokument. Powstała na podstawie zapisków młodej berlinianki, które to zapiski prowadziła je od  20 kwietnia 1945 do 22 czerwca 1945. Zapiski ujrzały światło dzienne dzięki Ceramowi. Prowadzone przez niego rozmowy z autorką doprowadziły do wydania pamiętnika już w roku 1955 w Stanach, a potem nastąpiły kolejne tłumaczenia i wydania. 
Drastyczność przeżyć zadecydowała o tym, że autorka pamiętnika pozostaje anonimowa, a wszelkie dane dotyczące miejsc przebywania, znajomych, zostały zmienione.
Bohaterkami pamiętnika są kobiety, kobiety w okupowanym przez Rosjan Berlinie, zależne od zwycięzcy.  Trapi je głód, choroby, napastowanie i gwałty. Książka w swej wymowie tragiczna, choć napisana chłodno, bez emocji. Działa tu przystosowanie się do sytuacji, pogodzenie się, zimna kalkulacja: będę uległa, przeżyję, dostanę jeść. Rosjanin z gwałciciela staje się "opiekunem", chroni przed innymi, przynosi żywność, sprawia, że po wodę nie trzeba stać w długiej kolejce, ale tez żąda wdzięczności. Bohaterka nawet się zastanawia, kim jest? Prostytutką? Dostaje przecież od rozpasanych żołdaków zapłatę w postaci jedzenia. O drastycznych doznaniach pisze: moja hańba. Jak u Coetzee. Ojciec zgwałconej córki, mówi: hańba. Czyja? Gwałcących czy gwałconych? 
Język dzienników ze zdania na zdanie, coraz  bardziej otwarty. Autorka nie mówi już, jak na początku zapisków,omijając co drastyczniejsze wyrażenia, ale nazywa rzeczy wprost. Ba, cytuje dosadne powiedzenia zhańbionych kobiet. 
Powiedzenia w obliczu tak tragicznych przeżyć  - ciężkie, trudne do zaakceptowania: wolę Ruska na brzuchu, niż Amerykanina nad głową. Trudno przecież wybrać -  "hańba" czy ujście z życiem spod amerykańskich nalotów dywanowych? Ale czy mają wybór? Wyboru nie miały. Godzić się musiały na wszystko, byleby przetrwać.


Po takich przeżyciach, po takiej gehennie autorka pisze:
"Żadna z ofiar nie może nosić swoich cierpień niczym cierniowej korony. Ja w każdym razie mam uczucie, że to, co mnie spotkało, wyrównało w pewien sposób rachunek" 


Książka wstrząsająca, niewiarygodnie prawdziwa, nie pozostawia czytelnika obojętnym...

11 komentarzy:

  1. Z Twojego wpisu widać, że książka musi być wstrząsająca. Oczywiście odruchowo uciekamy od tego typu literatury, bo każe ona myśleć, bo budzi emocje - często negatywne - wobec oprawców. Ale takie książki należy czytać. Dla mnie obowiązkowa lektura. Dziękuję za recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wstrząsajaca i... bardzo poprawna politycznie. Które to już świadectwo cierpienia Niemców, którzy stali się ofiarami wojny wywołanej przez tych strasznych nazistów? Żeby Polacy na rynku wydawniczym, czy ogólnie medialnym, mieli taką siłę przebicia! A mieliby o czym pisać. A tak - nie ma nas. Niedługo nam wmówią, że to my wojnę wywołaliśmy, tak jak mówią, że jesteśmy winni wypędzenia... Wiem, że cierpieli niewinni cywile, ale proporcje się odwróciły. Tyle nietrafionych wyborów czytelniczych miałam! A to "Bikini", a to "Dom Małgorzaty", to znowu "Niemiecki taniec"... Długo by tak wyliczać. Dwa narody poniosły największe krzywdy w czasie wojny. I nie byli to Polacy. Taki smutny obraz wyłania się z literatury...:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie tak to odbierałam, bo znam podobne wydarzenia z opowiadań rodzinnych. Było też pranie wojskowych gaci. Były opowieści o zdobywcach, którzy na trzy dni dostawali we władanie miasto.
    Nie jestem zwolenniczką odpowiedzialności zbiorowej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, też mam wspomnienia mamy po przejściu swołoczy, która ostatnią cielną krowę zabrała (a stworzenie przetrwało okupacją i mama mleko Niemcom nosiła). Niemcy zdjęcia rodzinne pokazywali, płakali, cukierkami częstowali. Wszystko rozumiem, ale chodzi mi o obraz w literaturze. Co wezmę książkę, to biedni Niemcy i to mnie boli. Polacy w kolejce ofiar ustawili się na szarym końcu. Nawet we wspaniałym "Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" powtarza się schemat wspaniałego Niemca. Po prostu tego za dużo. Tak nas widzi świat. Gdyby Amerykanie mieli takiego np. rotmistrza W.Pileckiego, to już nakręciliby o nim kilka filmów. A my musimy się tłumaczyć z polskich obozów koncentracyjnych. Oj, długi temat.
    A w ogóle dobrze, że wróciłaś.:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. "Placek" leży na półce i czeka.
    Jeszcze nie wróciłam, ale czasem udaje mi się podpiąć do sieci przez miedzę, z czego skwapliwie korzystam.
    Hmm, może dla równowagi "Pamiętnik" Dawida Rubinowicza?
    Pozdrawiam podpięta do miedzy i... samowara.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Placek" w moim raptularzu oceniłam bardzo wysoko. "Pamiętnika" nie znam, więc biegnę do wujka Gugla. Co do Nurowskiej - zgadzam się w stu procentach. Aaaaa! Zamówiłam jeszcze - natchniona Twoją lekturą - Nowaka "Obwód głowy". Spróbuję jeszcze raz przepracować tych dobrych Niemców.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. W dobrych i zmilitaryzowanych nie wierzę. "Obwód głowy" dobrze brzmi.

    OdpowiedzUsuń
  8. hmmm, nie Nowak a Nowakowski; nie Włodzimierz a Marek :-((

    OdpowiedzUsuń
  9. Monotema, witaj!
    Mnie już wystarczyła Twoja recenzja tej książki aby poczuć ten wstrząsający klimat...
    Podziwiam Cię, że byłaś w stanie tę książkę przeczytać...
    Pzdr Aniado
    Ps. Bardzo piękne dziergane dzieło "okołoliterackie" :)
    Ps. Miło, że zaglądasz do mnie. Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  10. @lepszysmak. Dziękuję za odwiedziny, wpadać do Cibie będę, nie ma obawy< nie porzucę bloga, na którym tyle inspiracji :-))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ze dwa, albo trzy lata temu film był o tym samym tytule, od tamtej pory mijam się z ksiażką, a bardzo chciałabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander