Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zysk i Spółka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zysk i Spółka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 czerwca 2013

Zaradna - Beata Kępińska

25.
Beata Kępińska - Zaradna
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania cop. 2012
ISBN 978-83-7785-054-1
Ilość stron 398

To  opowieść Marty, bo to ona jest główna bohaterką . Opowieść jest wielowątkowa i biegnie na dwóch płaszczyznach czasowych. Rozpoczyna się przy wybudzaniu się bohaterki z narkozy po mastektomii. Choroba zmienia jej dotychczasowe życie, każe się zastanowić nad przyszłością, bo zaradność, którą się wykazywała, zawiodła w obliczu choroby. Marta potrzebuje pomocy innych, a tego pragnie najmniej. Zawsze radziła sobie sama, teraz musi zdać się na córkę, z którą łączyły ją raczej luźne kontakty.

 Choroba skłania bohaterkę do rozliczeń z samą sobą, bo tytułowa zaradność jest w tym przypadku cechą negatywną, zaradność to współpraca z komunistycznym systemem, do której wciąga męża, skądinąd uczciwego człowieka. W szpitalu Marta poznaje Halinkę, skromną kobietę ze wsi, też doświadczoną chorobą, ale pełną empatii. Mimo choroby Halinka stara się być pomocna swoim współtowarzyszkom niedoli. Marta zaskoczona postępowaniem  Halinki, która obarczona dziećmi, chorą teściową, gospodarstwem  najmniej myśli o sobie. Nie wykazuje tej zaradności, którą wykazywała w celu wygodnego ustawienia się w życiu, Marta.  Dziwi to Martę, ale i każde jej się zastanowić nad swoim postępowaniem. Zaczyna dostrzegać potrzeby innych, pomagać.

Przyznam, że książka zaskoczyła mnie pozytywnie. Nie ma w niej epatowania nieszczęściem, graniu na emocjach. Autorka porusza w sposób niezwykle wyważony problemy, w tym tak drażliwy i wywołujący emocje, jak współpraca z reżimem. Każe się zastanowić, czy wszystkich należy mierzyć jedną miarą?  Żadna lustracja nawet najlepsza nie przyniesie ostatecznych rozwiązań, a żaden człowiek nie jest tak do końca zły. Marta dokonuje rozliczenia, stara się naprawić to co zniszczyła, wspomóc tych, którzy  tej pomocy potrzebują, a "zaradni" nie są.

Nie wiem, jakie autorka ma plany twórcze, ale kończąc czytać powieść odniosłam wrażenie, że planuje kontynuowanie dziejów Marty, jej rodziny i przyjaciółki Halinki. Wątki do końca nie zostają rozsupłane, jakby zawieszone. A może autorka w ten sposób wzmacnia poczucie, że ważne jest postępowanie "tu i teraz" bez względu na finał?  Jakie by plany autorki nie były, po książkę sięgnąć warto, bez względu na to jak ją nazwiemy. Jeśli to nawet babska literatura, to naprawdę interesująca, poruszająca problemy, które nurtują nas na co dzień i wzbudzają obawy,  to jednak ma  wydźwięk pozytywny.

Autorka debiutowała w roku 2011 powieścią "Sielsko i diabelsko". "Zaradna" to druga powieść, ale jak sama twierdzi, w planach ma ich co najmniej pięć. Czekam zatem niecierpliwie nadzieję mając, że nie będzie to książka gorsza.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka


Przeczytane w ramach wyzwania czytelniczego:
Polacy nie gęsi


niedziela, 28 kwietnia 2013

Oczka i druty bez tajemnic - Maria Strzykowska

20.
Maria Strzykowska - Oczka i druty bez tajemnic. Robótki na drutach
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania 2013
ISBN 978-83-7506-802-3
Ilość stron 352

To jedna z tych książek, których się... nie czyta. To książka do przeglądania, podczytywania, książka przybywająca z pomocą.Od zawsze zajmowałam się robótkami ręcznymi, zawsze amatorsko, chętnie zatem śledziłam nowości wydawnicze z tej dziedziny.

Chętnie też sięgnęłam po książkę Wydawnictwa Zysk i S-ka. Książka stanowi kompendium wiedzy o robieniu na drutach.
Zawiera podstawy czyli dziewiarskie abc - poczynając od rodzajów włóczek, poprzez podstawowe umiejętności dziewiarskie,  po skomplikowane ściegi i wzory. Zatem książka może być pomocna zarówno dla laika jak i dziewiarki bardziej zaawansowanej, bo zawiera wiele pomysłów na piękne dzianiny.
Zaletą książki są  czytelnie opisane znaki graficzne, diagramy wzorów. Ich wielkość i czytelność pozwala na bezproblemowe odtworzenie splotu. A splotów w książce wielka mnogość.

Nie ustrzegła się jednak autorka niedopatrzeń. Modele, które prezentuje, są rozpisane tylko na jeden rozmiar. Przeliczanie oczek na większe rozmiary jest trudna sztuką i nie zawsze radzą sobie z tym nawet zaawansowane dziewiarki, tym bardziej, że nie zawsze w opisie podany jest rozmiar drutów.  Brak też w opisach graficznego wykroju, który na pierwszy rzut oka daje wyobrażenie o konstrukcji modelu, no i brak fotki efektu finalnego poczynań dziewiarskich, a więc poniekąd pracę wykonuje się w ciemno. Zamieszczone fotografie modeli zdają się być oderwane zupełnie od treści. Nie udało mi się znaleźć opisu sweterka ze strony 134. Przyznam, że innych prób nie podejmowałam.

Szkoda, że tak się stało, bo książka wydana starannie: twarda oprawa, ładna okładka, jak wspominałam wyraziste i dobrze czytelne schematy, skarbnica pięknych splotów.  Polecam wszystkim dziewiarkom, oprócz tych, które szukają gotowych opisów na rozmiar inny niż 38/40, ale inspiracji w książce starczy dla każdego.

Za udostępnienie pozycji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka


wtorek, 16 kwietnia 2013

Charlie i fabryka czekolady - Roald Dahl

18.
Roald Dahl - Charlie i fabryka czekolady
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania cop. 2004
ISBN 83-7298-837-4
Ilość stron 190
Literatura dziecięca 9-10 lat
Źródło okładki

Tym razem swoją przygodę z lekturą rozpoczęłam od filmu. Przypadek sprawił, że zobaczyłam film w telewizji. Przyznam, że podchodziłam do niego dwa razy ( na szczęście i nieszczęście telewizja powtarza te same filmy do znudzenia ). Początek filmu był fantastyczny - krzywa chałupinka z dziurawym dachem, czworo staruszków w jednym wielkim łożu ubranych jak do wyjścia na dwór. Biedna, ale  kochająca się rodzina. Kiedy akcja podążała nieubłaganie w stronę niezwykłej słodkiej fabryki, zachwyt mój malał. Tak mają ci, którzy nie lubią fantasy. Drugie podejście do filmu było skuteczniejsze, dałam się porwać fabule ( może bardziej Johnowi Deppowi) i zdecydowałam, że przeczytam również książkę.

W zasadzie miałam czytanie książki w planach, bo tytuł był na liście BBC krążącej wśród blogerów, liście w wersji polskiej, niekoniecznie prawdziwej. W każdym razie do książki dotarłam i to, że obejrzałam film, wcale w lekturze mi nie przeszkadzało.

Jak wspomniałam, rodzina Bucketów, to rodzina biedna, wielopokoleniowa. Pod jednym dachem mieszkają pan i pani Bucket z synem Charlie'm i swoimi rodzicami. Wiedzie im się marnie, ale jest szansa, że coś się może w ich życiu zmienić. Oto zamknięta przed laty fabryka czekolady, podjęła produkcje słodkości i wśród czekolad na rynek trafiło pięć ze złotym talonem, który upoważniał do zwiedzenia fabryki, po której miał oprowadzać szczęśliwców sam właściciel Willy Wonka. Jednego ze szczęśliwców czekała dodatkowa niespodzianka i oto określonego dnia pod bramą fabryki stają szczęśliwcy - cztery rozwydrzone bachory i wśród nich pokorny i grzeczny Charlie.
I tak zaczyna się pełne przygód zwiedzanie fabryki. A potem już akcja, jak w kryminale Agathy Christie "Dziesięciu małych murzynków" - wprawdzie rozwydrzone bachory nie giną, ale zostają wyeliminowane z pretendowania do niespodzianki. Komu przypadła w udziale? To raczej pytanie retoryczne, bo jak to w baśniach bywa dobro zwycięża zło.

Książka to niezła gratka dla każdego łasucha. Przynajmniej w wyobraźni może się przenieść do krainy słodkości, bo kto z nas nie marzył, by kupić sobie mnóstwo ulubionych słodyczy i zjeść za jednym zamachem. Wprawdzie pomysły pana Wonki nie bardzo mi przypadły do gustu, ale dzieci miałyby radość pochłaniając cukierki wiercipięty, toffi włosiane ( a fu! ) świecące lizaki, tęczowe dropsy, że o różnych odmianach i rodzajach czekolad nie wspomnę.

Maniakom słodkości polecam i film i książkę. Film niewiele odbiega od pierwowzoru, a Johny Deep jest jak zwykle cudny. Nie mniejszą zasługę dla filmu mają inni aktorzy. Ekipa dziadków jest nieziemsko przekonywująca, że o Freddie'm Highmore w roli Charlie'go nie wspomnę. Film reżyserował  Tim Burton, scenariusz napisał  John August.
Na okładce książki zamieszczono fotos pochodzący z filmu, na którym możemy podziwiać pana Wonkę, Charliego i pozostałą czwórkę ekipy szczęśliwców.
Kto chce wierzyć, że świat jest usłany różami, tj słodyczami, koniecznie musi się przenieść w świat Roalda Dahla, czy to w formie papierowej,  czy wesprzeć się srebrnym ekranem. Obojętnie, bo opowieść jest naprawdę słodka.


Charlie ze złotym biletem


Rodzina Charlie'go

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
- Odnajdź w sobie dziecko
- Trójka e-pik - sfilmowana powieść
- Pod Hasłem - słodkości


niedziela, 27 stycznia 2013

Jezus z Judenfeldu. Alpejski przypadek księdza Grosera - Jan Grzegorczyk

4.6

Tydzień czwarty
21.01.2013 - 27.01.2013

Jan Grzegorczyk - Jezus z Judenfeldu. 
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania 2012
ISBN 978-83-7785-129-6
Ilość stron 256


I oto kolejna książka z księdzem Grosnerem. Kolejna dla tych, którzy znają trylogię "Przypadki księdza Grosera", w skład której wchodzą tytuły: Adieu, Trufle i Cudze pole. Dla mnie to pierwsze spotkanie z księdzem Groserem i przyznaję, że udane. Jan Grzegorczyk długo bronił się przed napisaniem kolejnej książki o Groserze,  w międzyczasie powstały inne powieści, jednak  na szczęście dla czytelników, opór autora został przełamany i tak powstała kolejna powieść z księdzem Groserem w roli głównej. 

Tym razem ruszamy z księdzem Wacławem do Watykanu, z wizytą do Jana Pawła II, niezwykłym pojazdem, jak na taką podróż  -  rowerem. Niestety, podróż kończy się niespodziewanie, bowiem ksiądz ulega wypadkowi. Gips na nodze uniemożliwia dalszą podróż, a i podróż normalniejszymi środkami komunikacji odpada ze względów finansowych. I tak oto księdza przygarnia pastor  w niewielkim austriackim miasteczku Judenfeld w Alpach. Pastor, jak się okazuje był polskim księdzem, który wyemigrował z Polski  do Austrii z ukochaną kobietą.  Tu, w austriackim miasteczku, musi zmierzyć się ze zmorami przeszłości, stawić czoła zwartej społeczności, którą scala wspólna tajemnica . Jedni się nią chlubią, inni ukrywają, swoją tajemnicę ma też judenfeldzki kościół - zamurowanego Jezusa, Jezusa z twarzą nazisty.
Spotkanie dwu księży owocuje przemyśleniami, dyskusjami na temat kościoła rzymskokatolickiego i luterańskiego, nie ma tu napastliwości, prawd absolutnych. Obaj duchowni, choć nie zawsze zgodni w swoich poglądach, stają się dobrymi kompanami, którym żadne tematy nie są obce, a wycieczki do urokliwych alpejskich miejscowości zbliżają do siebie polskiego kapłana i pastorostwo Konopiuków.  
Książka wciąga od pierwszego zdania, nie brak w niej zabawnych dialogów, komicznych wręcz postaci, sytuacji, nawet zabawnej sceny na cmentarzu. Ale autor stawia też poważne pytania: o zmory historycznej przeszłości, lustrację, o kościół we współczesnym świecie, jego rolę, etykę. 

Powieść fantastyczna, napisana świetnym przejrzystym językiem, nie pozostawia obojętnym na postawione pytania. Polecam, bo sama chętnie sięgnę  po trylogię autorstwa Jana Grzegorczyka. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Zyski i S-ka

Książka przeczytana w ramach wyzwana czytelniczego:
- Polacy nie gęsi
- Z Półki
- Trójka e-pik: powieść stanowiąca część cyklu
- Pod Hasłem - imię

piątek, 29 czerwca 2012

Iriomote. Wyspa dzikich kotów - Krzysztof Schmidt, Nozomi Nakanishi

26.40
Tydzień dwudziesty szósty
25.06.2012 - 01.07.2012 

Krzysztof Schmidt, Nozomi Nakanishi  - Iriomote. Wyspa dzikich kotów
Wydawnictwo Zysk i Spółka
Seria Naokoło Świata
eKsiążka - epub
Rozmiar 0,55 MB
Ilość stron - 206 / 8864 / 32760
księgarnia Gandalf

Iriomote - wyspa dzikich kotów epub Naokoło świataJaponia pokazana przez Krzysztofa Schmidta jest zupełnie inna Japonią. Nie ma tu miejskich molochów, zgiełku, rozbuchanej cywilizacji.
Zazwyczaj książki o Japonii traktują ten kraj z perspektywy rozwoju cywilizacyjnego, boomu technicznego bądź dawnych tradycji.
Choć książkę wybrałam sugerując się tytułem, bowiem do kotów czuje słabość, to i tak książka mnie zaskoczyła. Bohaterami książki są  nie tylko dzikie  koty Iriomote, ale mnóstwo stworzeń, które  rzadko można spotkać poza wyspą.
 Z gęsią skórka czytałam o wielkich pająkach Naphila, krabach pustelnikach,  monstrualnych ćmach Attacus Atlas, żukach o długości 6cm. Te wielkie stworzenia  nie są groźne, ale odstraszają swoją wielkością, za to niewielki wąż habu (młode osobniki mierzą 30-40cm) może śmiertelnie ukąsić.

Są też na wyspie ptaki, autor wspomina m.in. o wodniku i dzięciole okinawskim. Niestety, wyspę o powierzchni około 280 km2 zamieszkuje tylko 100 sztuk dzięciołów.
Cała ta różnorodna zwierzęca gromada żyje w subtropikalnym lesie, który zajmuje 83% powierzchni wyspy. Ciekawą rośliną, której autor poświęca dużo miejsca, jest figowiec, który oplata korzeniami wszystko, co napotka na drodze i zdusza śmiertelnym uściskiem.
Oczywiście, najciekawszym zwierzęciem na wyspie, któremu autor poświęca najwięcej uwagi, jest dziki kot Iriomote yamaneko, o którego istnieniu nauka nie wiedziała do połowy XX wieku. Wiedzieli o nim mieszkańcy wyspy, ale obecność kota ich akurat nie dziwiła. Był częścią składową ekosystemu wyspy Iriomote.

Badania nad kotami podjęte zostały w latach siedemdziesiątych przez Centrum Badań Biosfery Tropikalnej Uniwersytetu Riukiu, na którego zaproszenie autor książki mógł dołączyć do badań nad kotami, miał bowiem doświadczenie w takiej pracy, uczestniczył w programie "zarysiania"  Polski.

Wydawałoby się, że książka napisana przez naukowca będzie książką nudną. Nic bardziej mylnego, bo książka porywa entuzjazmem autora dla stworzeń żyjących na Iriomote. Czy przeżyją, czy cywilizacja nie zakłóci ich bytu? Ten niepokój nie opuszcza ani na chwilę autora.
O te unikatowe zwierzęta martwią się też Japończycy. Kot z Iriomote jest narodowym pomnikiem przyrody, na wyspie ze względu na jego bezpieczeństwo, obowiązuje ograniczenie prędkości do 40km/h, o czym informują odpowiednie znaki drogowe. Nie wszyscy się jednak do tego stosują, stąd często zwierzęta giną pod kołami samochodów.

Książka ciekawa, porusza wiele zagadnień dotyczących ginących gatunków, ale także pamięta o ludziach żyjących na wyspie - pamiętających o tradycjach, borykających się z codziennością i utrudnieniami zamieszkiwania w pobliżu Parku Narodowego.

Czytałam książkę w wersji elektronicznej. Nie znam wersji papierowej,więc nie wiem, czy posiada zdjęcia, bo mnie właśnie zdjęć w wersji elektronicznej brakowało. Na szczęście fotki można znaleźć w sieci i obejrzeć to, co tak fascynowało autora podczas pobytu na Iriomote.

Znalezione w sieci:

  Ćma Attacus Atlas



Iriomote yamaneko czyli kot górski z wyspy Iriomote

Pajączek Nephila

Koci znak drogowy

Literatura w Azji, Azja w literaturze
Recenzja - Merlin

piątek, 22 czerwca 2012

Mrówka w komputerze - Magdalena Giedrojć

25.38
Tydzień dwudziesty piąty
18.06.2012 - 2406.2012


Magdalena Giedrojć - Mrówka w komputerze
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Seria Mini 
Rok wydania 2005
ISBN 83-7298-231-7
Ilość stron 205 / 8435 /32760


Zacznę od zrzędzenia. Kocham  książki z wydawnictwa Zysk i S-ka, szczególnie Kameleona, ale seria Mini - wydania kieszonkowe jest do bani. Nie wiem, kto i kiedy sobie ubzdurał, że książki nosi się w kieszeni ( no chyba, że ktoś - sztuk jeden na milion jednak nosi, proszę o odzew ). Ja nie noszę, a jak książki potrzebuję poza domem, to jestem w stanie wpakować do torebki kolosa i nie marudzić, że ciężko. 
No to może teraz, dlaczego mam  przeciw owym wydaniom zwanym kieszonkowymi, a serii Mini w szczególności. Otóż wydawca wychodzi z założenia, że wszyscy jesteśmy "hej, hej, hej sokoły", od razu zawiadamiam, że ja jestem ślepa kura.  
W "Mrówce" wydawca starał się wcisnąć pięć stron standard na jedną "ministandard". Chwalić Pana, że pani Magda książkę swą napisała w formie pamiętnika, więc tekst podzielony datami dał się jakoś przyswajać. Gdyby nie te daty, poległabym w przedbiegach. Szczęście, że przetrwałam, bo książka fantastyczna, prześmieszna tak jak lubię, zabawny język; książka o trzydziestoletniej Ance, która to najbardziej w życiu pragnie kochającego faceta. Faceta na dobre i na złe. Najważniejsze, że Anka nie jest kretynką, jest fajną dziewczyną, otoczoną przyjaciółmi, rodziną; dziewczyną, która przezywa wzloty i upadki.


Książkę kupiłam w Matrasie* Wirtualnym, całe szczęście, że fotka nie oddaje wielkości fizycznej dzieła, bo zapewne "Mrówki" nie kupiłabym, bo ja, proszę Was, życzę sobie książek takich, jakie wydaje Drzewo B.( nie będę walić po nazwisku, bo z Drzewem B. nie współpracuję. A co! ) - książka wielkości standardowej, wysokość ok. 21 cm, wielkość liter też w normie, dużo miejsca do czytania między wierszami i co pięć kartek pół, a w porywach półtorej pustej, białej jak śnieg strony, co dla mnie klaustrofobiczki,  jest jak zachłyśnięcie się bezkresną, wolną przestrzenią.


No szkoda, że Pani Magdalena przystała na takie wydanie, bo książka zalega księgarnie, choć cena książki drastycznie spada I przypominają  mi się słowa fachowca od bibliotek ( nie pomnę nazwiska ): Jeżeli nie sprzedasz książki za 10 zł, to tym bardziej nie sprzedasz jej za złotówkę. Oczywiście,, słowa te nie dotyczą mnie, bo kupuję chętnie za grosze na wyprzedażach w Matrasie*, tudzież na allegro, poluję na ebooki, które tanie jak barszcz można dopaść na "okazjach dnia"  dziś np "Tunel" za 7,80. I tyle darmowej reklamy...




* Z Matrasem też nie współpracuję, ale lubię tę księgarnię, choć napisali do mnie razu pewnego: "odezwiemy się najprędzej, jak to będzie możliwe" a czas płynie nieubłaganie, księgarnio miła. Ale cóż, w tym współczesnym galopie nie jedna mrówka przepada w niepamięci.


Trójka e-pik - wyzwanie lutowe - literatura obyczajowa
Z półki

wtorek, 24 maja 2011

Autostopem przez galaktykę - Douglas Adams

22.36
23.05.201 - 29.05.2011
Tydzień dwudziesty drugi



Douglas Adams - Autostopem przez galaktykę
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania 1996
ISBN 83-7150-161-7
Ilość stron 175


W zasadzie nie wiem, jak się zabrać do tej notki. Fanką fantasy ani science fiction nie jestem. Zapyta ktoś, to skąd więc taka lektura? Otóż książka owa figuruje na wielu listach typu "to należy znać". No i znam Gdybym napisała, że książka ta jest dla mnie zbiorem liter, które układają się w różne wyrazy, a te z kolei w krótsze lub dłuższe zdania, zbiory zdań owych rozdzielone są czasem napisem rozdział z numerem - to to by oddawało moją tegoż tekstu percepcję.  Kilkakrotnie książkę odkładałam mówiąc sobie: Dość! Po cóż te katusze, kończyć nie muszę. Ale wracałam, czytałam... Bohaterami powieści są Artur Dent - Ziemianin i jego przyjaciel Ford Prefect - od piętnastu lat  zamieszkujący Ziemię kosmita, o czym Artur nie wie. Powieść zaczyna się tuż przed zagładą Ziemi, która zostaje unicestwiona wraz z całą ludzkością. Artura ratuje Ford-kosmita i od tego momentu zaczynają się eskapady przez galaktykę. Bywa i śmiesznie i strasznie. Niestety zawodzi mnie wyobraźnia, bo komiksów nie czytałam, nie byłam maniaczką gier komputerowych, ni żadnych "Gwiezdnych wojen" Oczywiście opisując doznania, przesadziłam nieco, bo w końcu coś tam z treści przyswoiłam, ale nie będzie to moja ulubiona literatura. Miałam nadzieję, że się przemogę, może nawet rozsmakuję, ale niestety, moje starania spełzły na niczym. Planowałam nawet czytanie pozostałych części, ale raczej na pierwszej poprzestanę. 
Oczywiście przyszłych czytelników przestrzegam przed sugerowaniem się moją opinią, bo jest ona baaardzo subiektywna. Zresztą, trudno to nawet nazwać opinią.


Suma przeczytanych stron: 7878 + 175 = 8053  

poniedziałek, 14 lutego 2011

Zabić drozda - Nelle Harper Lee

14.02.2011 - 20.02.2011
Nelle Harper Lee - Zabić drozda
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Rok Wydania: 1996
ISBN 83-7150-064-5

Może książkę przeczytałam wieki za późno? Może, ale na książki trafiamy najczęściej przypadkiem. Mnie nie dane było wcześniej, ani czytać ksiązki  ani widzieć filmu, bo powstał film na kanwie powieści.
Przeczytałam, bo trafiłam na listę BBC, na której to "Zabić drozda" figurowało. Przeczytałam, bo książka nagradzana, książka o człowieczeństwie, o godności, o miłości i szcunku do człowieka i odwiecznym problemie rasizmu - o rasizmie w Stanach, kraju mieniącego się kolebką demokracji. Może nie jest to mój ulubiony temat, ale czasem warto temat ten i ów zgłębić.

Suma przeczytanych stron:2797 + 222 = 3019

sobota, 1 stycznia 2011

Tego lata w Zawrociu - Hanna Kowalewska

1.
Hanna Kowalewska: Tego lata, w Zawrociu
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Rok wydania: 2006
ISBN 83-7506-045-3


Bez szaleństw, ale za jakiś czas pewnie sięgnę po części następne, choć pani w bibliotece powiada, że pierwsza część najlepsza, druga gorsza zdecydowanie, a trzeciej nie czytała.












Suma przeczytanych stron: 210
( Rozszyfrowuję tytuł notki  1.1 - pierwszy tydzień, pierwsza książka, choć ma być książka tygodniowo )