piątek, 18 grudnia 2015

Literatura śmietnikowa


Porządki świąteczne zmuszają do zagłębiana się w półki z etykietą "Przeczytane, zapomniane". Nigdy książek nie wyrzucałam, ale z czasem okazało się, że mój metraż mieszkaniowy podejrzanie się kurczy. Książek przybywa, metrów ubywa. Tomy rozpleniły się wszędzie. Parapet, podłoga, półki, szuflady... Pierwszy odruch - telefon do biblioteki:
- Mogę oddać książki.
- Chętnie przyjmiemy wszelkiej maści czytadła.
Z tym u mnie kiepsko. No i po sprawie. Marzyłby mi się regał choćby na korytarzu w bibliotece, gdzie mogłabym odstawić niepotrzebne lektury. Może ktoś by się zainteresował? Wiem, że dla biblioteki to problem. Trzeba by przeglądać półki, śledzić, co nie ma brania i ewentualnie odstawiać do punktu skupu makulatury. Żaden to biznes: paliwo drogie, makulatura tania. Dziś podjęłam decyzję. Zapakowałam parę egzemplarzy w przezroczystą folię i umieściłam na pojemniku z makulaturą. A nóż komuś się przyda? Na pojemnik z makulaturą mam podgląd. Co jakiś czas zerkam przez okno. Minęło kilka godzin, a pakuneczek leży.


Moje książki wylądowały na takim właśnie pojemniku. Fotki pochodzą ze strony Fakty Kaliskie, ale dotyczą jakby po trosze mojego problemu. Zapewne ktoś, tak jak ja, umieścił te książki w pobliżu pojemnika licząc na to, że książki kogoś zainteresują. Nie zainteresowały. Ideał sięgnął bruku.
Książki przeczytane oddać mogę, tylko chętnych brak. Ciekawa jestem, co robią inni przysypani książkami. Chętnie posłucham i przygarnę jakieś dobre rozwiązanie ;)

Uderz w stół... 
dopisek - 24.12.2015
 Dołączam do wyzwania. Mam nadzieję, że uporam się zapasami, a tym samym zafunduję sobie tanie czytanie.