29.
Jan Żabiński - Co to było za dziecko
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Rok wydania 1960
Ilość stron 156
foto źródło
Ta książka dotyczy głównie wspomnień z dzieciństwa. Zawiera siedem opowiadań, w których autor snuje opowieść o rodzinie, wczesnej edukacji szkolnej, pasjach, studiach.
Nic z tej opowiastki nie wskazuje na to, że autor to człowiek o niebanalnej biografii i bardzo rozległych zainteresowaniach. Jego życiorys z powodzeniem może stanowić kanwę interesującej powieści, a jego działalność podczas wojny na rzecz Żydów jest znana i doceniana na całym świecie. Przez warszawskie zoo przewinęły się setki uciekinierów z warszawskiego getta. Tu, w warszawskim zoo, Żydzi mogli liczyć na pomoc i wsparcie ze strony państwa Żabińskich. W 1965 roku Żabińscy uhonorowani zostali za swą działalność tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Po wojnie oddał się Jan Żabiński popularyzacji nauki, prowadził pogadanki w radiu, był ulubieńcem słuchaczy.
Jakim był pisarzem? Nie wiem, bo to pierwsza książka Jana Żabińskiego, jaką przeczytałam, choć napisał ich wiele. I ta książka, niestety, nie przypadła mi do gustu. Jest nierówna. Wspaniałe są fragmenty dotyczące życia w domu państwa Żabińskich, ale zupełnie mnie zaskoczyły upodobania Jana Żabińskiego do polowań. Zastrzelić myszołowa?! I nie był to wypadek odosobniony, bo potem w pracy w zoo zasadzał się na wrony. A ja lubię wrony...
Los im dolę zgotował nieletką;
Cienką gałąź i marne poletko,
Czarne toto i w ziemi się dłubie
- a ja je lubię.
...że za Młynarskim powtórzę.
Chwalić Boga, że Żabiński do polowań talentu nie miał, a kiedy skradał się ze strzelbą, by strzelać do wron, one wyczuwały jego zamiary z daleka. Na nic zdało się skrywanie strzelby pod płaszczem. Wiały na inne drzewa, by potem wrócić i wyjadać "z talerza" rezydentów zoo.
"Co to było za dziecko..." jest adresowane do młodego czytelnika, a ja nie bardzo już pamiętam upodobania z młodości. Może młody czytelnik inaczej odbierze te opowieści? Chociaż, panie Żabiński, z opisem swoich snów, to pan przesadził. Najeżam się, kiedy słyszę: A wiesz, śniło mi się...
Książkę, mimo moich utyskiwań, polecam, bo było, nie było, jest to cenne źródło informacji o człowieku, który wiódł życie fascynujące i pożyteczne, pełne empatii dla zwierząt (wybaczam mu te wrony) i dla ludzi.
I słów parę jeszcze na koniec:
Dotarłam do książki Diane Ackerman - Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawski ZOO.
Brnę z trudem, bowiem styl pani Ackerman jest tak gęsty, że z trudem przedzieram się przez słowne chaszcze. Nie wiem, czy wytrwam.