Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matras. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matras. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 czerwca 2012

Mrówka w komputerze - Magdalena Giedrojć

25.38
Tydzień dwudziesty piąty
18.06.2012 - 2406.2012


Magdalena Giedrojć - Mrówka w komputerze
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Seria Mini 
Rok wydania 2005
ISBN 83-7298-231-7
Ilość stron 205 / 8435 /32760


Zacznę od zrzędzenia. Kocham  książki z wydawnictwa Zysk i S-ka, szczególnie Kameleona, ale seria Mini - wydania kieszonkowe jest do bani. Nie wiem, kto i kiedy sobie ubzdurał, że książki nosi się w kieszeni ( no chyba, że ktoś - sztuk jeden na milion jednak nosi, proszę o odzew ). Ja nie noszę, a jak książki potrzebuję poza domem, to jestem w stanie wpakować do torebki kolosa i nie marudzić, że ciężko. 
No to może teraz, dlaczego mam  przeciw owym wydaniom zwanym kieszonkowymi, a serii Mini w szczególności. Otóż wydawca wychodzi z założenia, że wszyscy jesteśmy "hej, hej, hej sokoły", od razu zawiadamiam, że ja jestem ślepa kura.  
W "Mrówce" wydawca starał się wcisnąć pięć stron standard na jedną "ministandard". Chwalić Pana, że pani Magda książkę swą napisała w formie pamiętnika, więc tekst podzielony datami dał się jakoś przyswajać. Gdyby nie te daty, poległabym w przedbiegach. Szczęście, że przetrwałam, bo książka fantastyczna, prześmieszna tak jak lubię, zabawny język; książka o trzydziestoletniej Ance, która to najbardziej w życiu pragnie kochającego faceta. Faceta na dobre i na złe. Najważniejsze, że Anka nie jest kretynką, jest fajną dziewczyną, otoczoną przyjaciółmi, rodziną; dziewczyną, która przezywa wzloty i upadki.


Książkę kupiłam w Matrasie* Wirtualnym, całe szczęście, że fotka nie oddaje wielkości fizycznej dzieła, bo zapewne "Mrówki" nie kupiłabym, bo ja, proszę Was, życzę sobie książek takich, jakie wydaje Drzewo B.( nie będę walić po nazwisku, bo z Drzewem B. nie współpracuję. A co! ) - książka wielkości standardowej, wysokość ok. 21 cm, wielkość liter też w normie, dużo miejsca do czytania między wierszami i co pięć kartek pół, a w porywach półtorej pustej, białej jak śnieg strony, co dla mnie klaustrofobiczki,  jest jak zachłyśnięcie się bezkresną, wolną przestrzenią.


No szkoda, że Pani Magdalena przystała na takie wydanie, bo książka zalega księgarnie, choć cena książki drastycznie spada I przypominają  mi się słowa fachowca od bibliotek ( nie pomnę nazwiska ): Jeżeli nie sprzedasz książki za 10 zł, to tym bardziej nie sprzedasz jej za złotówkę. Oczywiście,, słowa te nie dotyczą mnie, bo kupuję chętnie za grosze na wyprzedażach w Matrasie*, tudzież na allegro, poluję na ebooki, które tanie jak barszcz można dopaść na "okazjach dnia"  dziś np "Tunel" za 7,80. I tyle darmowej reklamy...




* Z Matrasem też nie współpracuję, ale lubię tę księgarnię, choć napisali do mnie razu pewnego: "odezwiemy się najprędzej, jak to będzie możliwe" a czas płynie nieubłaganie, księgarnio miła. Ale cóż, w tym współczesnym galopie nie jedna mrówka przepada w niepamięci.


Trójka e-pik - wyzwanie lutowe - literatura obyczajowa
Z półki

wtorek, 8 listopada 2011

James Herriot czyli szaleństwa książkowe

Kiedyś tam, a w zasadzie w okolicach maja trafiłam do internetowej księgarni Matras i wpadłam jak śliwka w kompot "Cuś tanio i elegancko", kiedy po księgarniach ceny oscylujące w okolicy "pięćdziesiątki"  Ba, można nawet było uniknąć kosztów przesyłki Zamówiłam książek bez liku, dziecię zadeklarowało się, że książki zamówione w naziemnym Matrasie na Osowej odbierze i przy okazji "do dom" przywiezie.Tak też się stało, ale co ma Herriot do wiatraka? No ma, bo w zestawie zamówionych dzieł i książka Herriota się znalazła - książka "Jeśli tylko potrafiłyby mówić". Herriota, a raczej jego dzieła znałam z ... tv, z serialu, który namolnie oglądałam w zamierzchłych czasach, ale do książek jakoś mi nie po drodze było, ale zawsze przeczytać chciałam
 No ale gdzie tu szaleństwo? Będzie i szaleństwo Jak co dzień i dziś, zajrzałam na Fintę, a tam Herriot, a nawet trzy  Zamówiłam, z punktów się wypłukałam i czekam na listonosza. Od dziś miałam o zwierzaczkach czytać, ale na spacerze będąc, do księgarni zajrzałam. Z książką wyszłam - "Łuny nad jeziorami. Agonia Prus Wschodnich" Leszka Adamczewskiego, bo jak nie znać książki tej na Prusiech Wschodnich mieszkając.
Przede mną dwie książki i rozterka: osiołkowi w żłoby dano...