40.
Neil Gaiman - Na szczęście mleko
Ilustracje Chris Riddel
Wydawnictwo Galeria Książki
Rok wydania 2013
ISBN978-83-64297-09-0
Przeczytałam migiem, choć zarzekałam się: żadnego fantasy. Oczywiście, gdyby książka przeznaczona była dla czytelnika dorosłego to pewnie poległabym. Muszę zatem wdrażać się do tego typu literatury cierpliwie stopniując trudności. Dlaczego postanowiłam przeczytać książkę dla populacji mniej zaawansowanej wiekowo niż moja skromna a leciwa osoba. Książkę, tak myślę, przyswoi bez problemu zarówno sześciolatek jak i stulatek ( niczego nie insynuuję, a tym bardziej tego, że 6 i 100 to jeden poziom myślowy ). Ale do rzeczy...
Otóż mamusia, niestety, musi wyjechać i zostawić dwójkę dzieci pod opieką tatusia. Niby wszystko przygotowała, ale tatuś dał plamę. Zapomniał o kupnie mleka. Z czym dziecięcia zjedzą płatki śniadaniowe? Z sokiem pomarańczowym? A może z sokiem od ogórków? A może majonez? Chciał nie chciał, tata rusza do sklepu na rogu. Niby proste, ale tata przepada, nie ma go i nie ma. Kiedy w końcu się zjawia, opowiada dziwną historię. To co mu się przydarzyło jest wprost niewiarygodne, a spotkane przez tatę postaci wywołują niedowierzanie. Ale jakie postaci? Toż na okładce jak wół stoi:
"Wewnątrz ( w książce - znaczy) absolutnie i stanowczo nie pojawiają się: Śluzowaci Zieloni Obcy, Międzygalaktyczna Policja, Piraci, Gniewni Bogowie Wulkanu Żądający Ludzkiej Ofiary oraz na pewno nie ma podróżującego w czasie balonu, którego pilotem jest profesor Stieg..."
To ja Wam powiem, że wydawca wpuszcza nas w maliny, bo wszystko to w opowieści Gaimana jest. Nie tylko opisane, ale i świetnie zilustrowane przez grafika Chrisa Riddella. Czarno-białe ilustracje, z mnóstwem szczegółów. Chciałoby się powiedziec bardzo realistyczne, ale w odniesieniu np do "wumpira", bo i one tam są, to jakieś trochę dziwne określenie.
Powiadają, że darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Ja zaglądałam z dużą przyjemnością, a co się uśmiałam, to moje. A oglądaniu obrazków nie było końca, sami popatrzcie...
gamoniowaty tatuś
Latająco-Kulowy-Transporter-Osobowy
I kucyki tam były
i dzieci, które sceptycznie odniosły się do opowieści rodziciela
PS.
No może trochę z ta gamoniowatością tatusia przesadziłam ;)
Ilustracje są świetne:)
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna i raczej to nie dziwi, kiedy taki tandem tworzy książkę ;)
UsuńJesteś kolejną osobą, która pisze o tej książce. Może po nią sięgnę, tylko na razie nie ma jej w bibliotece.
OdpowiedzUsuńMam dziś w planach skończenie książki Herriota.
Nie są to kocie opowieści..
To nowość, więc chyba biblioteki nie mają.
UsuńMuszę się wziąć za Herriota, bo wstyd mi, że książki o zwierzakach czekają.
"Kocich opowieści" nie ma w bibliotece :(
UsuńNo niestety, książka jest trudna do zdobycia. ;(
UsuńChętnie ją przeczytam :) lubię książki dla młodzieży.
OdpowiedzUsuńTo niewielka książeczka, ale przezabawna. Obrazki też cudne.
UsuńNa szczęście napisałaś o tej książce:) Gaimana czytałam tylko kilka sztandarowych pozycji (z "Koraliną" na czele), ale wydaje się być dobrym przewodnikiem po fantastycznym świecie dla młodego czytelnika. Śluzowaci Zieloni Obcy w przypadku mojego Starszego są zaś gwarancją tego, że temat chwyci. No i obrazki, na tym etapie obrazki są ciągle jeszcze bardzo ważne!
OdpowiedzUsuńDzięki za trop!:)
Nie znam Gaimana i podchodziłam do książki, że tak powiem, z pewną niesmiałością, ale okazało się, że nie bolało. Co do Zielonych - obrzydlistwo! Na pewno ubawi młodsze pokolenie, ale przestrzegam przed podjadaniem podczas lektury.
OdpowiedzUsuńIii tam, ja jestem po kursie medycyny sądowej, nic mnie nie rusza:) A jak obrzydlistwo, to dla Starszego tym lepiej! (genetycznie obciążony, jak nic:P)
UsuńW takim razie zagłębiać się nie będę. Wrażliwa jestem, bardzo. Moje dzieci także.
UsuńGrafika jest rewelacyjna :) Buźka się śmieje od samego patrzenia :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, zawsze uważałam, że książki adresowane do dzieci powinny być wykonane perfekcyjnie, bo to one przede wszystkim kształtują dobry smak.
UsuńTo nie mój gatunek, ale chyba zaryzykuję. Rysunki są rewelacyjne! Rzadko się zdarza, by od razu przypadły mi do gustu, a w tym przypadku tak jest. Myślę, że spodoba się również mojemu dziecku.
OdpowiedzUsuńSądzę, że dzieciom podobają się takie zwariowane historie okraszone zabawnymi ilustracjami, bo i doza humoru w nich też się zawiera.
UsuńNiestety, ale tym razem to nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńAle i tak gorąco pozdrawiam - naczytane.blog.pl
Noe tak, ja tez bardziej z ciekawości książkę przeczytałam niż fascynacji tego typu literaturę, ale nie był to czas stracony.
UsuńCzytałam recenzję u Książkówki. Wygląda smakowicie. Śliczne rysunki! Żałuję, że nie mam dzieciaka, któremu mogłabym sprezentować taką książeczkę, bo wtedy mogłabym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - sama przeczytać i to bez wstydu, że stara, a takie rzeczy czyta :) Ale szczerze mówiąc mam większą ochotę na inne książki Gaimana, te bardziej dla dorosłych.
OdpowiedzUsuńPrzeglądałam twórczość Gaimana i niektóre tytuły mogłyby mnie zainteresować, niestety nadmiar zaległe lektury powstrzymuje mnie przed penetrowaniem nieznanych obszarów ;)
UsuńNie znałam Gaimana od tej strony, może się skuszę, ale jak będzie dostępna w bibliotece, własny zakup nie wchodzi w grę, mam inne palny zakupowe książkowe :)O
OdpowiedzUsuńJa w ogóle Gaimana nie znam. Jeśli o zakupy idzie, to przyznam, że już nie planuję, staram się ograniczać, ale i bez planów zakupy się robią ;)
OdpowiedzUsuń