Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czytanie po Polsce. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czytanie po Polsce. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 kwietnia 2013

Śmierć w Żlebie Kirkora - Janusz Osęka

16.
Janusz Osęka - Śmierć w Żlebie Kirkora
Wydawnictwo Iskry
Seria Ewa Wzywa 07
Zeszyt nr 59
Rok wydania 1973
Ilość stron 60
Kolejny kryminał górski, rodem z PRL. Kolejna głośna i popularna swego czasu seria - Ewa Wzywa 07. Pewnie nigdy bym ponownie do niej nie zajrzała, gdyby nie  Honorata, która przypomniała mi o istnieniu serii. Wydanie było  jakościowo marne, gazetowe, format też dziwaczny, no i ilość stron niewielka.
Ale za to ta niewielka broszurka to lektura wielce wciągająca, trzymająca czytelnika w napięciu, na dokładkę kopalnia wiedzy o czasach dawnych, o peerelowskiej krainie szczęśliwości. I zapewniam, że nie jest to książka fantasy, bo w czasach tamtych było rzeczywiście "cudnie".
Każdy obywatel mógł odpocząć w atrakcyjnej miejscowości wypoczynkowej, wystarczyło uzyskać skierowanie w zakładzie pracy, a pensjonaty zakopiańskie takie jak Krokus, Hyrne, Złocień stały otworem.

Milicja obywatelska był miła, kulturalna, wykształcona, każdy funkcjonariusz po studiach prawniczych, nierzadko w trakcie pisania doktoratu, a po szkole oficerskiej w Szczytnie - obowiązkowo. Sprawy kryminalne rozwiązywano migiem.

Wczasowicz korzystając z wypoczynku letniego, bądź zimowego nie tylko mógł zaszaleć w lokalach zakopiańskich, popić kawy marago podlewanej mocniejszą procentowo Złotą Jesienią, ale także miał zapewnione bezpieczeństwo przez funkcjonariuszy MO, choć niestety, zdarzały się przykre wypadki.

W takich to okolicznościach znalezione zostają w górach zwłoki wczasowiczki Anny Zemanek. Miejsce znalezienia zwłok wskazuje na to, że nie mógł to być wypadek. Ktoś Annie pomógł przy upadku. Po kilku dniach zostają odkryte kolejne zwłoki. Nieżywego  Szymona Wrzosa odnajduje sąsiad. Czy łączy coś obie ofiary, skoro nawet się nie znały? Milicja wkracza do akcji, a szybko i sprawnie prowadzone przez porucznika Dudziaka i kapitana Szareckiego dochodzenie, prowadzi do rozwikłania zagadki.

Lektura tej książki miała być moim jednorazowym wybrykiem czytelniczym, ale tak mnie zauroczyła folklorem PRLu, że chętnie zajrzę do innych powiastek z tej serii. Zapewne niektóre znam, a to za sprawa porucznika Borewicza, którego do dziś telewizja maniacko serwuje telewidzom, bohatera serialu dla którego pomysł zaczerpnięto z zeszytów "Ewa Wzywa 07". Swoją drogą ciekawe nazwiska sygnują te niewielkie opowiadania, ale o tym innym razem.
Miejsce zbrodni - Żleb Kirkora

Książka przeczytana w ramach wyzwania:
- Czytamy Kryminały
- Baza Recenzji Syndykatu Zbrodni
- Czytanie po Polsce czyli czytanie miejskie
- Polacy nie gęsi


środa, 3 kwietnia 2013

Zbrodnia na Cyrhli Toporowej - Zygmunt Zeydler-Zborowski


14.
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Zbrodnia na Cyrhli Toporowej
Seria Z Jamnikiem
Wydawnictwo Czytelnik
Rok wydania 1970
Ilość stron 135

Zazwyczaj każde wyzwanie czytelnicze w blogosferze owocuje nowymi odkryciami. Tym razem szło o kryminał z akcją w górach. Okazuje się, że tego typu literaturę mamy również w polskiej literaturze, a informacje o niej można znaleźć nie tylko na portalach literackich, ale i krajoznawczych. O "Zbrodni na Cyhrli Toporowej" dowiedziałam się z portalu
  "Tatry dla każdego"
Po odesłaniu ewentualnych czytelników mojego bloga do powyższej strony nie zostało mi chyba nic do powiedzenia. Autor artykułu o "kryminałach" z akcją pod Tatrami, a konkretnie w Zakopanem, dość szczegółowo zaznajamia czytelnika z miejscami, w których mają miejsca wydarzenia - pensjonatem Halama, kawiarnią "Orbis" czy restauracją "Jędruś" . Autor artykułu podaje historię lokali i wymienia historyczne nazwiska związane z tymi miejscami.

Książkę Zeydlera-Zborowskiego można potraktować jako dokument minionej epoki. Milicja Obywatelska przemieszcza się samochodem marki Warszawa, literat librecista jeździ zdezelowaną Syrenką, gajowy na obiad jada kiełbasę parówkową z ziemniakami, a elegancka kolacja u literata i pani adwokat to cudem zdobyta polędwica, jajka na twardo i butelka "Soplicy", a największą zbrodnią PRL jest handel zachodnią walutą.

I może jeszcze słów kilka o stosunku autora do kobiet. Po Krupówkach włóczył się sam przeterminowany towar, a w pociągu główny bohater dzielił przedział z kobietami przypominającymi stare, spasione papugi. Dziś pewnie nie uszłyby takie określenia panu Zeydlerowi-Zborowskiemu na sucho. A może? W każdym razie eleganckie teksty to nie były. Określenia przytaczam z pamięci, nie są zapewne cytatami, bo brak mi talentu  Trumana Capote, który zapamiętywał bezbłędnie ponad 90% rozmów, a kwiecistych tekstów nie zaznaczyłam.

Przeczytać książkę trzeba, bo to swoisty zabytek piśmiennictwa kryminalnego PRLu, poniekąd kronika minionej epoki, ale że akcja kryminału toczy się w górach to przesada, bo nie ma żadnego wpływu na przebieg wypadków umiejscowienie akcji w Zakopanem. Mogłaby to być każda inna miejscowość nad morzem czy na Mazurach, albo gdziekolwiek bądź. Książkę spokojnie można określić mianem czytadła, czyta się to migiem w parę godzin. Kto czuje przesyt czytania, koniecznie niech na odtrutkę przeczyta Zeydlera.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
- Czytamy Kryminały
- Polacy nie gęsi
- Czytanie po Polsce, czyli czytanie miejskie
- Baza Recenzji Syndykatu Zbrodni

Cyrhla Toporowa
Najniżej położona dzielnica Zakopanego na trasie Zakopane - Morskie Oko. Dawniej Cyrhla była niewielkim osiedlem, którego granice określał dokument z roku 1632. Słynęło z masowo zakwitającego krokusa spiskiego.

Cyrhla Toporowa dziś:


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Panienka z okienka - Jadwiga Łuszczewska (Deotyma)

4.7

Tydzień czwarty
21.01.2013 - 27.01.2013

Jadwiga Łuszczewska - Panienka z okienka. Starodawny romansik.
Wydawnictwo Prószyński i Ska
Rok wydania 1998
ISBN 83-7180-937-9
Ilość stron 329


Coraz więcej u mnie literatury dla dzieci i młodzieży, ale bawi mnie to. Przypominam sobie dawne lektury, bądź doczytuję to, czego w młodości nie dane mi było przeczytać. "Panienka z okienka" nie całkiem mi była obca, bo przed laty triumfy święcił film z roku 1964 
w reżyserii Marii Kaniewskiej. Rolę główną czyli tytułową panienkę z okienka grała Pola Raksa. Śliczna jak aniołeczek. 

Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, by przeczytać książkę, aż tu trzask prask i przeczytana. Powiem tak, różne opinie czytałam - często, że trudna, nudna miejscami. Ja jednak bawiłam się świetnie, choć wiedziałam, kto z kim i dlaczego. W zasadzie nie do końca, bo fabuła filmu nieco inna niż w książce. Ale co by nie rzekł, książka ani na moment nie przestawała mnie interesować. Dzieje pięknej wychowanicy mistrza Szulca interesujące, a któż o wielkiej miłości, tej od pierwszego wejrzenia nie lubi czytać, bo za serce chwyta, nawet jeśli opowieść ta nie pierwszej świeżości. Otóż Kazimierz Korycki, porucznik marynarki królewskiej dostrzega w oknie kamienicy gdańskiej piękną dziewczynę - Hedwigę i postanawia ją poznać. Pod pretekstem nabycia wyrobów bursztynowych mistrza Johana, odwiedza pracownię i przy okazji poznaje piękną pannę. Tak zaczyna się burzliwa miłość dwojga młodych i perypetie z nią związane.

Ale  nie tylko o miłości tu mowa, panna Deotyma, niczym historyk w dokładnych opisach świadectwo daje czasom króla Władysława IV. Z niezwykłą pieczołowitością stroje w detalach opisuje, sprzęty domowe, architekturę kamieniczek gdańskich, Dworu Artusa, panujące zwyczaje - stary Gdańsk w całej okazałości. Używa przy tym dawnego, archaicznego słownictwa, często przetykanego wyrazami niemieckimi. Jest to zapewne jakaś trudność, ale nie odbiera przyjemności czytania. Trud czytania nagrodzony zostaje bajecznym happy endem. Kto nie czytał, koniecznie powinien przeczytać, bo było nie było, jest to klasyka pochodząca wprost z epoki romantyzmu, a ta kojarzy nam się bardziej z poezją Mickiewicza i Słowackiego, zaś zdecydowanie mniej z prozą panny Jadwigi Łuszczewskiej. No i podtytuł śliczny: Starodawny romansik.


Książka przeczytana w ramach wyzwań czytelniczych:
- Trojka e-pik: powieść z polskim miastem - Gdańsk
- Czytanie po Polsce czyli czytanie miejskie
- Polacy nie gęsi