4.7
Tydzień czwarty
21.01.2013 - 27.01.2013
Jadwiga Łuszczewska - Panienka z okienka. Starodawny romansik.
Wydawnictwo Prószyński i Ska
Rok wydania 1998
ISBN 83-7180-937-9
Ilość stron 329
Coraz więcej u mnie literatury dla dzieci i młodzieży, ale bawi mnie to. Przypominam sobie dawne lektury, bądź doczytuję to, czego w młodości nie dane mi było przeczytać. "Panienka z okienka" nie całkiem mi była obca, bo przed laty triumfy święcił film z roku 1964
w reżyserii Marii Kaniewskiej. Rolę główną czyli tytułową panienkę z okienka grała Pola Raksa. Śliczna jak aniołeczek.
Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, by przeczytać książkę, aż tu trzask prask i przeczytana. Powiem tak, różne opinie czytałam - często, że trudna, nudna miejscami. Ja jednak bawiłam się świetnie, choć wiedziałam, kto z kim i dlaczego. W zasadzie nie do końca, bo fabuła filmu nieco inna niż w książce. Ale co by nie rzekł, książka ani na moment nie przestawała mnie interesować. Dzieje pięknej wychowanicy mistrza Szulca interesujące, a któż o wielkiej miłości, tej od pierwszego wejrzenia nie lubi czytać, bo za serce chwyta, nawet jeśli opowieść ta nie pierwszej świeżości. Otóż Kazimierz Korycki, porucznik marynarki królewskiej dostrzega w oknie kamienicy gdańskiej piękną dziewczynę - Hedwigę i postanawia ją poznać. Pod pretekstem nabycia wyrobów bursztynowych mistrza Johana, odwiedza pracownię i przy okazji poznaje piękną pannę. Tak zaczyna się burzliwa miłość dwojga młodych i perypetie z nią związane.
Ale nie tylko o miłości tu mowa, panna Deotyma, niczym historyk w dokładnych opisach świadectwo daje czasom króla Władysława IV. Z niezwykłą pieczołowitością stroje w detalach opisuje, sprzęty domowe, architekturę kamieniczek gdańskich, Dworu Artusa, panujące zwyczaje - stary Gdańsk w całej okazałości. Używa przy tym dawnego, archaicznego słownictwa, często przetykanego wyrazami niemieckimi. Jest to zapewne jakaś trudność, ale nie odbiera przyjemności czytania. Trud czytania nagrodzony zostaje bajecznym happy endem. Kto nie czytał, koniecznie powinien przeczytać, bo było nie było, jest to klasyka pochodząca wprost z epoki romantyzmu, a ta kojarzy nam się bardziej z poezją Mickiewicza i Słowackiego, zaś zdecydowanie mniej z prozą panny Jadwigi Łuszczewskiej. No i podtytuł śliczny: Starodawny romansik.
Książka przeczytana w ramach wyzwań czytelniczych:
- Trojka e-pik: powieść z polskim miastem - Gdańsk
- Czytanie po Polsce czyli czytanie miejskie
- Polacy nie gęsi
Tydzień czwarty
21.01.2013 - 27.01.2013
Jadwiga Łuszczewska - Panienka z okienka. Starodawny romansik.
Wydawnictwo Prószyński i Ska
Rok wydania 1998
ISBN 83-7180-937-9
Ilość stron 329
Coraz więcej u mnie literatury dla dzieci i młodzieży, ale bawi mnie to. Przypominam sobie dawne lektury, bądź doczytuję to, czego w młodości nie dane mi było przeczytać. "Panienka z okienka" nie całkiem mi była obca, bo przed laty triumfy święcił film z roku 1964
w reżyserii Marii Kaniewskiej. Rolę główną czyli tytułową panienkę z okienka grała Pola Raksa. Śliczna jak aniołeczek.
Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, by przeczytać książkę, aż tu trzask prask i przeczytana. Powiem tak, różne opinie czytałam - często, że trudna, nudna miejscami. Ja jednak bawiłam się świetnie, choć wiedziałam, kto z kim i dlaczego. W zasadzie nie do końca, bo fabuła filmu nieco inna niż w książce. Ale co by nie rzekł, książka ani na moment nie przestawała mnie interesować. Dzieje pięknej wychowanicy mistrza Szulca interesujące, a któż o wielkiej miłości, tej od pierwszego wejrzenia nie lubi czytać, bo za serce chwyta, nawet jeśli opowieść ta nie pierwszej świeżości. Otóż Kazimierz Korycki, porucznik marynarki królewskiej dostrzega w oknie kamienicy gdańskiej piękną dziewczynę - Hedwigę i postanawia ją poznać. Pod pretekstem nabycia wyrobów bursztynowych mistrza Johana, odwiedza pracownię i przy okazji poznaje piękną pannę. Tak zaczyna się burzliwa miłość dwojga młodych i perypetie z nią związane.
Ale nie tylko o miłości tu mowa, panna Deotyma, niczym historyk w dokładnych opisach świadectwo daje czasom króla Władysława IV. Z niezwykłą pieczołowitością stroje w detalach opisuje, sprzęty domowe, architekturę kamieniczek gdańskich, Dworu Artusa, panujące zwyczaje - stary Gdańsk w całej okazałości. Używa przy tym dawnego, archaicznego słownictwa, często przetykanego wyrazami niemieckimi. Jest to zapewne jakaś trudność, ale nie odbiera przyjemności czytania. Trud czytania nagrodzony zostaje bajecznym happy endem. Kto nie czytał, koniecznie powinien przeczytać, bo było nie było, jest to klasyka pochodząca wprost z epoki romantyzmu, a ta kojarzy nam się bardziej z poezją Mickiewicza i Słowackiego, zaś zdecydowanie mniej z prozą panny Jadwigi Łuszczewskiej. No i podtytuł śliczny: Starodawny romansik.
Książka przeczytana w ramach wyzwań czytelniczych:
- Trojka e-pik: powieść z polskim miastem - Gdańsk
- Czytanie po Polsce czyli czytanie miejskie
- Polacy nie gęsi