Małomówny i rodzina
Małgorzata Musierowicz
Łódź, Akapit Press, brak roku wydania
256 s.
Przez Jeżycjadę nigdy nie przebrnęłam. Nie, żebym miała jakieś opory, zwyczajnie nie było okazji. Kiedyś z obowiązku zawodowego przeczytałam "Noelkę", z której zapamiętałam Rumunów żebrzących na ulicach. Nie pamiętałam jednak tytułu, który przypomniała mi Czajka i pod której wpływem zamówiłam książki Małgorzaty Musierowicz. Jak wspominałam, do zgłębienia tegoż cyklu przymierzałam się kilkakroć, ale jakoś nie wychodziło. Biblioteki nie posiadały w całości Jeżycjady, a jeśli już, to poszczególne tomy przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Pamiętam proponowaną mi przez Panią Bibliotekarkę "Szóstą klepkę". Wtedy jeszcze "Małomówny" nie wchodził w skład cyklu. "Klepka" była w totalnym rozkładzie. Coś takiego trudno nawet znaleźć w składzie makulatury. W każdym razie nie wzięłam, a zapał czytelniczy odpłynął w niebyt.
No więc, jak się rzekło, pod wpływem Czajki zamówiłam książki. Na razie trzy tomy. Zawsze zdążę dokupić. Dotarły wczoraj, a ja jestem właśnie po lekturze tomu zerowego "Małomówny i rodzina". Powieść sympatyczna, dowcipna, z wątkiem sensacyjnym, ale... Wszystko byłoby ok, gdyby nie Małomówny vel Franek, a raczej jego właścicielka Monisia vel Rzodkiew. Rzodkiew ratuje z opresji Franusia, bo tenże miał stanowić podstawę rodzinnego obiadu. Nie wiem, czy na miejscu kury (Franek okazał się być dziewczyną) byłabym zadowolona. Monisia ciąga ze sobą nieszczęsną kurę na smyczy z szalika, ściska z miłości, aż kurczakowi oczy wychodzą na wierzch, ciągnie za sobą w różne miejsca. Żywa maskotka. Wątek Franka przyćmił mi wszystko, co w książce pozytywne. Nie do śmiechu mi było, bo oto niedawno dostałam telefon od jednej z wolontariuszek Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami:.
- Jadę odebrać z adopcji Antosia (kocurek)*
- A czemuż to, co się stało? - dopytuję.
- Zadzwoniła do mnie pani i prosiła, by kota zabrać, bo jej dziecko nosi, go w reklamówce. - odpowiada
Franek noszony w reklamówce nie był, ale może wtedy reklamówek nie było, bowiem pierwsza wersja Małomównego powstała w roku 1974. Książce daję minus za tę kurę w reklamówce. Niejedno dziecię po przeczytaniu książki zechce mieć kurę na własność. Idą święta. Niech ta kura nie znajdzie się przypadkiem pod choinką, Czego sobie i zwierzakom różnej maści życzę.
-----------------------------------------
* Imię zminione
Małgorzata Musierowicz
Łódź, Akapit Press, brak roku wydania
256 s.
Przez Jeżycjadę nigdy nie przebrnęłam. Nie, żebym miała jakieś opory, zwyczajnie nie było okazji. Kiedyś z obowiązku zawodowego przeczytałam "Noelkę", z której zapamiętałam Rumunów żebrzących na ulicach. Nie pamiętałam jednak tytułu, który przypomniała mi Czajka i pod której wpływem zamówiłam książki Małgorzaty Musierowicz. Jak wspominałam, do zgłębienia tegoż cyklu przymierzałam się kilkakroć, ale jakoś nie wychodziło. Biblioteki nie posiadały w całości Jeżycjady, a jeśli już, to poszczególne tomy przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Pamiętam proponowaną mi przez Panią Bibliotekarkę "Szóstą klepkę". Wtedy jeszcze "Małomówny" nie wchodził w skład cyklu. "Klepka" była w totalnym rozkładzie. Coś takiego trudno nawet znaleźć w składzie makulatury. W każdym razie nie wzięłam, a zapał czytelniczy odpłynął w niebyt.
No więc, jak się rzekło, pod wpływem Czajki zamówiłam książki. Na razie trzy tomy. Zawsze zdążę dokupić. Dotarły wczoraj, a ja jestem właśnie po lekturze tomu zerowego "Małomówny i rodzina". Powieść sympatyczna, dowcipna, z wątkiem sensacyjnym, ale... Wszystko byłoby ok, gdyby nie Małomówny vel Franek, a raczej jego właścicielka Monisia vel Rzodkiew. Rzodkiew ratuje z opresji Franusia, bo tenże miał stanowić podstawę rodzinnego obiadu. Nie wiem, czy na miejscu kury (Franek okazał się być dziewczyną) byłabym zadowolona. Monisia ciąga ze sobą nieszczęsną kurę na smyczy z szalika, ściska z miłości, aż kurczakowi oczy wychodzą na wierzch, ciągnie za sobą w różne miejsca. Żywa maskotka. Wątek Franka przyćmił mi wszystko, co w książce pozytywne. Nie do śmiechu mi było, bo oto niedawno dostałam telefon od jednej z wolontariuszek Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami:.
- Jadę odebrać z adopcji Antosia (kocurek)*
- A czemuż to, co się stało? - dopytuję.
- Zadzwoniła do mnie pani i prosiła, by kota zabrać, bo jej dziecko nosi, go w reklamówce. - odpowiada
Franek noszony w reklamówce nie był, ale może wtedy reklamówek nie było, bowiem pierwsza wersja Małomównego powstała w roku 1974. Książce daję minus za tę kurę w reklamówce. Niejedno dziecię po przeczytaniu książki zechce mieć kurę na własność. Idą święta. Niech ta kura nie znajdzie się przypadkiem pod choinką, Czego sobie i zwierzakom różnej maści życzę.
-----------------------------------------
* Imię zminione
Wstyd mi przyznać, ale nigdy nic nie przeczytałam z tej serii.
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd, u mnie też to trochę trwało nim się na Jeżycjadę zdecydowałam ;)
Usuń