wtorek, 12 czerwca 2012

Konkurs zimowy letnią porą

Skoro zajmują nas zmagania sportowe, postanowiłam zaproponować mały konkurs z małej literatury. Na tekst trafiłam zupełnie przypadkiem na "cmentarzysku książek". Tak nazywam księgozbiór wiejski, w domu na wsi uzbierały się książki porzucone przez byłych właścicieli, niechciane, zapomniane.  Zapomniane nie do końca, bo za każdym pobytem zerkam w półki i wynajduję coś frapującego. Czasem zaintryguje tytuł, autor, czasem fragment tekstu z książki otwartej na chybił-trafił. I taki tekst,  który mnie trafił, chciałabym zaprezentować. Kiedy przeczytałam go córce, stwierdziła:
Chyba się facet ostro naćpał. 
Nie był to facet, nie sądzę, by tekst powstał pod wpływem, ale piękny jest, a że zimowy - nie szkodzi:

Zadymka śnieżna rozszalała się nad światem. Wicher północny dmie zajadle, miotając z pełnych worów kurzawę śniegów i z piekielnym gwizdem niesie ją po przestworzu, rozczochraną jak mietlica czarownicy; wiejka przewala się z brzegu w brzeg horyzontu, niby opętana. Rwie kupy śniegu, tarmosi je zawzięcie. Wielkie wiry falą lecą na siebie, tłuką się zjeżonymi łbami, prą w górę, spadają w dół, by znów za chwilę drzeć się wściekle w przepędy z wiatrem. Pojedyncze listki śniegu są tak duże, jakby kto niewidzialną garścią sypał niezliczone mnóstwo drobno ciętej, białej bibułki, lub poskrobane futro kóz angorskich. 
Lawina niebieska, zmielona w puch, runęła na ziemię. Maziste chmury wyładowują się z rosnącą siłą. Zwisły ciężko jak okap komina i miotą, sypią bez opamiętania.

Pytanie?
Kto wykazał się taką wrażliwością na zimowe piękno  i w jakiej książce?
Pod postem zgłaszamy  udział w konkursie, odpowiedzi nadsyłamy drogą mailową - temat: Zamieć.
Na odpowiedzi czekam do niedzieli do godziny dwudziestej.
Nagroda zupełnie z innej beczki: - Nie ma Pauliny Jana Tomkowskiego.


Mała podpowiedź na prośbę kibiców :-))  
1. Pierwsze zdanie zawiera niewielką informację.
2. Pisarka urodziła się w wieku XIX w., tworzyć zaczęła tuż na początku XX.
3. Ma na swoim koncie przeboje, niejednokrotnie filmowane.
4. Literatura polska

Prawidłowej odpowiedzi już udzieliła:
- Zula
Czekam na inne zgłoszenia - czas do niedzieli :-) Brawo Zula :-)

I Zula otrzymuje książkę Tomkowskiego. Gratulacje! Proszę o kontakt na maila lub wiadomość na FB


sobota, 9 czerwca 2012

"Przekład" - Pablo De Santis

23.34
Tydzień dwudziesty trzeci
04.06.2012 - 10.06.2012 


Pablo De Santis - Przekład
Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA
Rok wydania 2006
ISBN 83-7495-022-6
Ilość stron 148/7692/32760


Kilkakrotnie zabierałam się za sklecenie notki dotyczące "Przekładu" i szło mi to opornie. Książka w przyswajaniu cięzka, bo akcja toczy się w środowisku tłumaczy, którzy zostali zaproszeni na kongres i wygłaszają odczyty na tematy, o których to ja nie mam pojęcia.
Okazuje się, że kongres odbywa się w małej mieścinie nad morzem, a jego uczestniczy zostają zakwaterowani w hotelu, którego budowa nie została zakończona. Biedna nauka nie ma finansów na lepsze warunki.
Uczestniczy kongresu w jakiś sposób się znają - studia, dawne miłości, kontakty naukowe. Kongres, jak każde takie spotkanie, zapowiada się nudnie - martwe języki, mitologia, numerologia, ezoteryka;
ale i dziwnie - tłumaczenie oryginału, którego nie ma, albo wymowa ciszy, bo oto dowiadujemy się, że inaczej milczy nieboszczyk a inaczej człek żywy.
Nudno jednak nie jest. Atmosfera się zagęszcza - dziwne wypadki śmiertelne wśród uczestników, moneta w ustach denata, dziwna epidemia wśród fok, które martwe zalegają na plaży. Trwa śledztwo.
Mam co do książki mieszane uczucia. Czy przebrnęłabym przez powieść, gdyby nie to, że powiastka to  niewielka? Pewnie tak, bo jakaś aura tajemniczości zmusza, by trwać do końca, by się dowiedzieć, kto komu i za co? Nie popadam w zachwyt, ale i nie narzekam.
Na okładce książki napisano - mistrzowski thriller erudycyjny. Chyba przesada - może to thriller, może erudycyjny, bo dokładnie zamieszał mi w głowie problemami tłumaczy, ale czy mistrzowski? Nie wiem.
Kiedy zapytałam o wrażenia osobę, która "Przekład" przeczytała, odparła: książka taka sobie. A ja dalej nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem, jakie są moje odczucia. Póki co, odkładam na półkę i za jakiś czas zajrzę, może coś innego spostrzegę?

Baza recenzji Syndykatu ZwB 
Trójka e-pik

środa, 6 czerwca 2012

Zielony trabant - Gacek & Szczepańska

23.33
Tydzień dwudziesty trzeci
04.06.2012 - 10.06.2012 


Gacek & Szczepańska - Zielony trabant
Wydawnictwo Nowy Świat
Rok wydania 2008
ISBN 978-837386-312-5
Ilość stron 319/7544/32760


Postanowiłam iść za ciosem. Przeczytałam kolejną książkę tandemu pisarskiego Gacek & Szczepańska. Jako że pierwsza książka nie sprawiła mi przykrości, mniemałam i słusznie, że druga nie powinna być gorsza. Może fabuła nie wymyślna, bo jest spadek, w spadku hotel i nowe właścicielki, które nie mają bladego pojęcia o prowadzeniu hotelarskiego interesu. Na dokładkę nie jest to Hotel 52, a siermiężny przybytek z czasów słusznie minionych, mało tego - usytuowany daleko od Boga i ludzi. 


Obdarowane siostry Ewelina i Lilka, a w zasadzie sama Lilka postanawia prowadzić ów hotel-pensjonat, bo akurat jest na życiowym zakręcie. Jest zdecydowana wszystko w swoim życiu radykalnie zmienić. Siostra Ewelina nie ma nic przeciwko temu, nie prze do sprzedaży hotelu, wspiera siostrę. Nieoczekiwane wsparcie Lilka otrzymuje  od  serdecznej przyjaciółki Jagody, której mąż wybył na kontrakt do Brazylii i tak zaczyna się się kręcić mocno kulejący interes. 


Nie jest jednak różowo, raz że hotel ma kłopoty finansowe, to i mocno doskwiera brak kadry, a najbardziej kucharza. Mimo że jest źle, to robi się jeszcze gorzej. Pojawiają się ciemne typy - obleśny koleś w czerwonej bejsbolówce, banda dziwnych typów zajmująca się działalnością na pewno nie charytatywną, wystraszony kucharz bez dokumentów  i pani Stefa, która do najjaśniejszych gwiazd w powieści tej nie należy. 


Krótko mówiąc, książka wciąga nie wiedzieć kiedy. Może nie jest najśmieszniej, bo jednak trafia się nieboszczyk, a nawet dwa, ale wszystko zmierza we właściwym kierunku. I tak, jak poprzednią książkę połknęłam w jeden dzień, tak i tej czytanie nie zajęło mi więcej czasu. W zasadzie rzadko czytam książki jednego autora seryjnie, ale nie mam nic przeciwko temu, by zajrzeć do kolejnych książek tandemu Gacek&Szczepańska.


Za książkę dziękuję wydawnictwu Nowy Świat 




Baza recenzji Syndykatu ZwB
Trójka e-pik

wtorek, 5 czerwca 2012

Z głowy - Janusz Głowacki

22.32
Tydzień dwudziesty drugi
28.05.2012 - 3.06.2012 

Janusz Głowacki - Z głowy
Wydawnictwo Świat Książki
Rok wydania 2004
ISBN 83-7391-830-2
Ilość stron 270/7255

Moim czytaniem rządzi przypadek. Książkę jakoś tak zoczyłam kątem oka na półce w bibliotece, wzięłam, bo szmat czasu temu przymierzałam się do  lektury książek Głowackiego.  Wydawało mi się, że należałoby coś wiedzieć o człowieku, którego dramaty robiły zawrotna karierę na świecie , choćby "Antygona w Nowym Jorku".

Trafiłam dobrze ( o książce mówię), bo "Z głowy" śmiało nazwać można autobiografią, a autobiografie i biografie lubię. Nie powinnam się do tego otwarcie przyznawać, bo mogę być posądzana o to, że moim ulubionym zajęciem jest podglądanie ludzi przez dziurkę od klucza. Chociaż coś w tym jest, Głowackiego podglądałam chętnie, bo życie ma barwne i prześmieszne,  potrafi na siebie i swoich przyjaciół patrzeć z dystansem.

Proza Głowackiego to proza mocna momentami, powiedziałabym męska, nie dziw że matka pana Janusza odmawiała mu często przepisywania tekstów. 

W roku 1981 Głowacki wyjeżdża do Londynu, gdzie miała się odbyć premiera jego sztuki - "Kopciuch". Tam zastaje go stan wojenny. Notowania Głowackiego rosną, bo jest to pisarz z reżimowego kraju, dostaje propozycje wywiadów, ale waha się. Jak sam pisze, nie wie, jak się zachować, bo w kraju została przyjaciółka, mała córeczka i matka, nie chce zamykać sobie drogi powrotu do kraju. Z Wielkiej Brytanii rusza Głowacki do Ameryki, dostaje bowiem zaproszenie do wygłoszenia cyklu wykładów na jednej z amerykańskich uczelni.
Głowacki uprawia twórczość bardzo różnorodną - felietony, scenariusze, krytyka teatralna, ale największy rozgłos, rozgłos światowy  przynoszą mu dramaty. I właśnie o tym - swojej emigracji, twórczości, życiu prywatnym i ciepło o swojej matce pisze w książce "Z głowy". 

Książka ta ani ckliwa, ani sentymentalna  - to książka tryskająca humorem i radością życia, książka pełna znanych postaci ze świata teatru, dziesiątej muzy i literatury. I tak jak wspomniałam na FB: są takie książki, jak ta Głowackiego, po których każda następna nie daje się czytać i jest nijaka. Polecam tym, którzy lubią się pośmiać a i czasem zadumać nad polskim przełomem dziejów.

sobota, 2 czerwca 2012

Ogłaszam, że "Koty" pojadą do...

   
Ale po kolei!
Losować miała moja kocurka Krecia, uwielbia bowiem wszelkiej maści papierki, każdy szelest wprowadzał ją w stan euforii, ale losować musiałam ja. Kocurka podczas wyczyniania przedziwnych gonitw i akrobacji uszkodziła sobie łapkę i teraz od kilku dni zalega w odosobnionych miejscach i nie w głowie jej papierki. Zatem w losowaniu udział wzięło 15 osób, którym serdecznie dziękuję za udział w zabawie, a w roli sierotki wystąpiłam ja.


Oto lista:
1. Zula
2. Nataliya
3. Sabinka.t1
4. Roma
5. OliwkaEwka
6. Sardegna
7. Ju-styśka
8. Zulka
9. Kingasweet
10. Silwercross
11. Hanna
12. Barbaratoja
13. Pimposhka
14. Magdalena
15. Basia
i ... Krecia na dokładkę.


Uwaga, uwaga! Wylosowany numer to czwórka czyli książka z kotami pojedzie do Romy. Oczywiście, z kotami książkowymi, Krecia i Tymon zostają ze mną. Romę proszę o kontakt mailowy.
Szkoda, że mam tylko jedną taką książkę, a nie piętnaście. Myślę, że nie będzie to ostatnia "rozdawajaka" i niebawem coś wymyślę.Wybaczcie, że nie mam dokumentacji  foto, ale sprawy techniczne zawiodły na całej linii.

                               Zgodny (czasem) tandem - Krecia i Tymon

Jeszcze raz serdecznie dziękuję wszystkim za udział w zabawie, a Romie gratuluję szczęścia.

Foto kotów: r.weinerowski

piątek, 1 czerwca 2012

O tym i owym

Dziś nie zupełnie literacko, choć może jednak, a więc:
- czerwcowe wydanie wyzwania Trójka e-pik
- rozdawajka

Trójka e-pik

W  wyzwaniu biorę udział od marca - jakoś tak z głupia frant, bo dołączyłam w trakcie trwania, ale przyznam, że żadne wyzwanie czytelnicze nie sprawiło mi tyle frajdy, bo:
- pozwala przy okazji realizować inne zaległe wyzwanie
- zmusza do czytania tego, co omijamy szerokim łukiem
- odkurzania stojącego na półce księgozbioru i wyszukiwania zapomnianych książek, które od lat czekają na
   "potem".
Przyznam szczerze, że na majowy zestaw lektur straszliwie psioczyłam. Była to:
- klasyka polska
- literatura azjatycka
- powieść historyczna
I co? Baaardzo podobały mi się przeczytane książki, a na pewno w najbliższym czasie, a nawet bardzo dalekim, nie zajrzałabym do tych książek. A do Nałkowskiej? Nigdy w życiu, bo zawsze uważałam że kilkakrotnie przeczytane "Medaliony" i "Granica" wystarczą. Dzięki, Sardegno, za świetny pomysł.
W tym miesiącu czytam:
- kobiece czytadło - Gacek&Szczepańska "Zielony trabant"

- literatura ibero-amerykańska - Pablo de Santis "Przekład"


- powieść Noblisty - John Steinbeck "Tortilla Flat"

Mam nadzieję, że moje plany nie ulegną zmianie, tym bardziej, że wszystkie tytuły mam na półce.

I jeszcze przypomnienie o Rozdawajce.
Do jutra do godziny 20 tej można wpisać się pod POD TYM POSTEM i wziąć udział w losowaniu książki Andżeliki Piechowiak " Koty i ich sławni ludzie" . Zapraszam miłośników kotów i nie tylko :-)


wtorek, 29 maja 2012

Zabójczy spadek uczuć - Gacek & Szczepańska

22.31
Tydzień dwudziesty drugi
28.05.2012 - 3.06.2012


Gacek&Szczepańska - Zabójczy spadek uczuć
Wydawnictwo Nowy Świat
Rok wydania 2008
ISBN 978-83-7386-277-7
Ilość stron 304/6985


Książkę przeczytałam w jeden dzień. Akurat był to ten dzień, ta pora i ta książka. Wszystko nagle zaczęło się walić.Takiej książki mi trzeba było w tym momencie, bo nie samą klasyką człowiek żyje.
Powieść duetu Gacek & Szczepańska to literatura babska zdecydowanie z wątkiem kryminalnym. Raczej rzadko czytam tego typu literaturę, ale tym razem dałam się skusić i dobrze.
Bohaterkami książki są przyjaciółki  - Beata i Monika, które różnią się diametralnie, cytując Szymborską - różnią się jak dwie krople czystej wody. Beatka - spokojna, zaślepiona miłością, łatwowierna, mało asertywna i Monika - szalona, dociekliwa, stąpająca mocno po ziemi. Beatka szykuje się do zamążpójścia, ale oto zupełnie przypadkiem dostrzega na ulicy swojego lubego z kobietą w sytuacji, która wzbudza w niej niepokój. Zwierza się przyjaciółce, która to rusza tropem poczynań narzeczonego Beatki. Dokonane odkrycia każą jej przestrzec Beatę przed planowanym małżeństwem, ale ta jest ślepa i głucha na wszelkie ostrzeżenia. Monika drąży dalej, ale narzeczony Pawełek ją ostrzega. 
Są groźby, musi być coś poważnego na rzeczy. I jak się okazuje - jest.
Nie jest to jednak wątek dominujący,  bo nie mniej ważne są perypetie miłosne obu dziewczyn, przygotowania do ślubu, szał zakupów.  Wartka akcja  i wyraziście zarysowane postacie sprawiają , że  powieść wciąga.  Beatka rozwściecza swoim zaślepieniem, Monika wkurza tym, że ignoruje takiego miłego faceta jak Sebastian, a Pawełka drania gotowa byłam utłuc.


Ciekawa jest także konstrukcja książki - trzy części, w których to po kolei przyglądamy się sprawie z punktu widzenia Moniki, która to rusza tropem niewiernego; potem Pawła, gdzie  nareszcie dowiadujemy się, co to za łotr i kombinator  i znów Moniki, gdzie wszystko się rozsupłuje i dobrze kończy. No i są tytuły rozdziałów, które ubawiły mnie do łez:
Rozdział 5, w którym amplituda nastrojów gwałtownie rośnie
Rozdział 17, w którym Monika staje na głowie i w konsekwencji wpada po uszy
Rozdział 19, w którym nareszcie dają dobrze zjeść
Przyznam szczerze, że książkę przeczytałam od deski do deski - wraz ze spisem treści. Może momentami książka przesłodzona, może czasem sytuacje mocno naciągnięte, ale gdzie tego szukać, jeśli nie w literaturze.


I na koniec...
Jeśli wszystko pod górkę, warto skusić się na coś, lekkiego, sympatycznego, a jednocześnie zwariowanego, "pożreć" w jeden dzień i zapomnieć o problemach.


Książka nadesłana przez wydawnictwo Nowy Świat

Baza recenzji Syndykatu ZwB