środa, 6 stycznia 2016

Pana Przypadka przypadków kilka

Jacek Getner
Pan Przypadek i fioletowoskórzy
Cykl: Pan Przypadek i..., cz. 4
Wydawnictwo Zakładka
Rok wydania 2015
ISBN 978-83-64459-09-2
Ilość stron 245; (2)    
               
I oto doczekaliśmy się czwartej części cyklu przypadków kryminalnych detektywa znad Wisły. Książka ukazała się w roku 2015, poprzedzona konkursem na okładkę. Jak zwykle głos decydujący w wyborze okładki mieli autorzy blogów poświęconych książkom. Przyznaję, że pomysł świetny. Konkurs nie tylko popularyzuje książkę, ale daje szansę nie tylko rasowym plastykom, ale i plastykom amatorom. Kto ma choć odrobinę smykałki graficznej, może spróbować szczęścia. Warto zatem śledzić blog Pana Przypadka, bo tam zamieszczane są najnowsze wieści "z Przypadkowego frontu".

Nowa książka Jacka Getnera zawiera tradycyjnie przypadków trzy. ( Nazywam przygody detektywa Jacka P. przypadkami, bo nieodparcie nazwisko jego kojarzy mi się z naszą starą rodzimą powieścią "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" ).

Na tym skojarzeń nie koniec, wystarczy prześledzić tytuły rozdziałów, by wiedzieć, o jakich skojarzeniach mówię. Sprawy, w jakie wikła się Przypadek, wydają się banalne. Oto jedna z "dam" rodem ze szczepu fioletowoskórych przepadła bez wieści. Chciała rozpocząć nowe życie? Wątpi w to jej adorator Winetu. Wątpi i Jacek Przypadek. Jest i inna sprawa - kradzież wózka z makulatrą i złomem. W środowisku bezdomnych to norma, ale dlaczego do "zbrodni" przyznaje się wielu? I co ma do skupu złomu jakiś fruwający robal? Niby sprawy nieistotne, wręcz absurdalne, ale biegający detektyw wie, że warto wyśledzić, co w trawie piszczy. Przypadek ostro zabiera się do roboty, jak zawsze przysparzając sobie wrogów wśród prominentów - dziennikarzy, deweloperów, artystów i innej znaczącej braci. Że o Łosiu nie wspomnę. No właśnie, Łoś! Choć w książce postaci wszelkiego autoramentu dużo, to moich ulubionych z tomu na tom mniej: choćby Łosia, pani Łosiowej czy pani Irminy Bamber. I tu prośba do Autora: Proszę nie zapominać o moich ulubieńcach i koniecznie, ale to koniecznie niech Łoś wróci do swoich kryminalnych lektur.

Wydawałoby się, że opowieść  o wyczynach detektywa Przypadka to tylko kryminał z przymrużeniem oka. Zapewne po części tak jest, ale autor okazuje się, jak zawsze, doskonałym obserwatorem.  Problem bezdomnych, o których nikt nie pyta. Gdzieś w tle pobrzmiewa afera w łódzkim pogotowiu.  Wykupowanie nielegalne kamienic z lokatorami, a potem uprzykrzaniem lokatorom życia, by jak najszybciej opuścili swoje lokum. Często widzimy takie doniesienia w telewizji i znękanych ludzi wyrzuconych z dnia na dzień ze swoich mieszkań. Są i akcje ekologiczne, za których fasadą często kryją się nielegalne działania.
Książkę polecam, bo jest to zdecydowanie najlepszy tom cyklu - zdecydowanie mocniejszy w wymowie, momentami porażający.

I jeszcze jedno. Ta recenzja to nie tylko rozpoczęcie Nowego Roku, ale niejako reaktywacja  bloga, bowiem ostatnią notkę o książce zamieściłam w maju 2015 roku. I jest to po części zasługa Autora, który niejako zmusił mnie do aktywności.. Pozdrawiam ;)



8 komentarzy:

  1. Skusiłabym się na tę książkę! :)

    Cieszę się, że postanowiłaś wznowić recenzowanie książek. Do następnego! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Już zalegam z opinią Autorowi, ale może na dniach się ukaże.
    I ja uważam, że to jest najlepszy tom przypadków Jacka Przypadka. Właśnie przez poruszanie tematów, które poruszane są z rzadka.....ale oczywiście nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać, że nie będziesz na swym blogu tylko gościem.

      Usuń
    2. Widzę, że się zgadzamy co do tendencji zwyżkowej kolejnych tomów. Więc coś musi być na rzeczy ;)

      Usuń
  3. Czytałam dwie pierwsze części, pozostałe jeszcze przede mną, może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander