Tom drugi trafi do księgarń niebawem - 19 lutego
Od Wydawnictwa MG:
Dla
W stronę Swanna Proust długo nie mógł znaleźć wydawcy,
kiedy wreszcie książka się ukazała krytyka zachowała pogardliwe
milczenie, jednak powieść powoli zyskiwała czytelników i kiedy
miał się ukazać tom drugi, już oczekiwała go grupa
zdeklarowanych odbiorców. I wtedy właśnie wybuchła pierwsza wojna
światowa.
Powinno
oznaczać to koniec kariery pisarskiej Prousta, stało się jednak
inaczej. Pierwszą książką, która ukazała się we Francji po
zakończeniu wojny jest właśnie W cieniu zakwitających
dziewcząt.
Tak
jak pierwszy tom cyklu kojarzy się przede wszystkim ze smakiem
ciastka, magdalenki zanurzonej w herbacie, budzącej wspomnienia
młodości, tak w drugim główny bohater, alter ego Prousta
wchodzi w wiek, gdy najważniejsze stają się dziewczęta…
Pisarz
przepięknie odmalowuje życie francuskiego mieszczaństwa w czasach
tzw. belle époque. Zwraca uwagę na każdy
detal, niuans. Wnikliwie ukazuje też relacje międzyludzkie. Proust
odkrył to, co w XX wieku potwierdzili naukowcy:
Gdy
tylko dźwięk jakiś zasłyszany dawniej lub zapach kiedyś
odczuwany przypominają się naszej pamięci i zaczynają istnieć
zarazem w teraźniejszości i przyszłości, wówczas trwała i
zwykle ukryta istota rzeczy natychmiast zostaje wyzwolona i nasze
prawdziwe ja budzi się i odzywa w owej chwili.
Dodatkową
wartością jest oczywiście wspaniały język w mistrzowskim
tłumaczeniu Tadeusza Boya Żeleńskiego, który tak pisze o W
poszukiwaniu straconego czasu:
Kariera
pisarska Prousta szła drogą dość niezwykłą. Zaczęła się
stosunkowo późno, przerwała ją wojna, potem przecięła ją
rychła śmierć. Ale mimo że w chwili zgonu nieznane było jeszcze
w całości jego dzieło, już niepodobna było wątpić, że odszedł
artysta i myśliciel na miarę największych; Proust zaważył jak
mało kto na swojej epoce. Tuż po śmierci Prousta zaczęto
gromadzić – z niezawodną pewnością ich znaczenia – dokumenty
tyczące pisarza i człowieka, listy, wspomnienia, tradycje ustne.
Równocześnie
zaczęła narastać legenda. Nie ma dziś czytelnika – a może i
nie czytelnika – Prousta, który by nie wiedział o jego chorobie,
o jego światowych sukcesach, o jego późniejszym odosobnieniu, o
jego dostatku, hojności, neurastenii, dziwactwach, o heroizmie
wreszcie, z jakim do ostatniego tchnienia pracował, uzupełniał
swoje dzieło, spożytkowując jako materiał twórczy własne
cierpienie, niemal własną śmierć.
Jeszcze nie zaczęłam nawet pierwszej części czytać, chociaż dzięki tobie ją zakupiłam. Pani w księgarni musiała zamawiać specjalnie dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuńO, miło mi, że w jakiś sposób inspiruję ;)
UsuńUwielbiam "W poszukiwaniu straconego czasu". Mam wydanie z serii "Biblioteka Klasyki Polskiej i Obcej (może kojarzysz?) plus pierwszy tom z serii "Biblioteka XX wieku" Wyborczej. Czytało mi się ko9lejne tomy w różnym tempie i z różnymi przerwami, ale wrażenia były niesamowite - i zdecydowanie chcę tę powieść przeczytać jeszcze przynajmniej raz.
OdpowiedzUsuńJak to wspaniale, że nadal ktoś chce wydawać Prousta!
I mnie wydawnictwo zaskoczyło. bo akurat specjalizują się w wydawaniu literatury polskiej i niekoniecznie klasyki. Lubię wydawnictwo, ma różnorodna ofertę, dla każdego coś miłego - że tak powiem ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam...może znowu sięgnę - w końcu mam w biblioteczce (W poszukiwaniu straconego czasu)
OdpowiedzUsuńmonweg
Jak się ma pod ręką, to warto zajrzeć ponownie ;)
UsuńCzytałam lata temu! Cieszę się, że pojawiło się wznowienie...
OdpowiedzUsuńTo wznowienie mnie zaskoczyło ;)
UsuńLubię twórczość Prousta. Dobrze, że wydawnictwa wznawiają klasykę. Warto sięgnąć chociażby ze względu na Boya - moim zdaniem jednego z najlepszych polskich tłumaczy, mistrza w swojej dziedzinie:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam tez odwagę wydawnictwa, bo raczej trudno dziś znaleźć czytelników klasyki. A przynajmniej są oni w zdecydowanej mniejszości ;)
UsuńTo prawda, coraz mniej osób czyta klasykę. Dziwię się bo to właśnie te utwory dla mnie są najbardziej wartościowe.
UsuńPrzyznam, że dałam się porwać nowościom, choć nie wszystkie zasługują na uwagę. Chyba powinnam wrócić do dawnych nawyków czytelniczych ;)
UsuńDziękuję za zaproszenie, ale przyznam, że z nadmiarem wyzwań przestałam sobie radzić, i nie chodzi o czytanie, a raczej o rozeznanie w tym, gdzie jakim kryteriom muszę sprostać.
OdpowiedzUsuńJacyś ryzykanci siedzą w tym wydawnictwie :-)
OdpowiedzUsuńDesperaci ;)
UsuńAlbo marzyciele i idealiści :-)
UsuńJakby ich nie nazwać, chwali im się to szaleństwo ;)
UsuńCzytałam to wieki temu, jeszcze w licealnych czasach i pamietam w zarysie, teraz ściagnęłąm sobie ebooka, ciekawa jestem własnych wrażeń;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że wydaje się klasykę!
Oj dobrze, choćby dla przypomnienia.
Usuń