wtorek, 7 maja 2013

Kocie podwórko

Był sobie kiedyś taki zespół Fasolki, nawet nic o Fasolkach nie wiem, nie pamiętam, ale za to kołacze mi po głowie pewna piosenka z ich repertuaru:

      Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma,
      A ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa.

Tak naprawdę to mam dwa koty ( właśnie jeden mości się na mojej świeżo upranej i wyprasowanej białej bluzce), a rybki odwiedzam po rodzinie. Piosenka zalęgła mi się w głowie, kiedy zaczęłam szukać jakiegoś tytułu do grupy postów o literackich i nie tylko - kotach. Często spotykam te stworzenia na kartach książek, z pełną świadomością przygarniam książki z kotem w tytule, skwapliwie zaznaczam kocie fragmenty z książek niekoniecznie kocich. Ale potem gdzieś to ginie, ucieka z pamięci. Postanowiłam więc dać kotom pole do popisu.  Dziś będzie o kotach Julii Child, a w zasadzie o kotce Mini, którą poznałam na kartach książki "Moje życie we Francji", a która to przygarnięta w Paryżu rozpoczęła romans Julii Child z kotami, który trwał do końca jej życia.  A oto co pisze pani Mini - Julia.


   Nasz domowy krąg nie byłby kompletny, gdyby nie zaadoptowała nas pewna młoda dama, której daliśmy na imię Minette (Koteczka). Ta sprytna, wesoła, brązowo-kremowa mała panienka była zapewne mieszańcem, może nawet udomowionym dachowcem. (...) 
   "Mini" wkrótce stała się ważną częścią naszego życia. Lubiła siedzieć Paulowi na kolanach przy obiedzie i zgarniać łapką kąski z jego talerza, kiedy myślała, że nikt nie widzi. Spędzała mnóstwo czasu na zabawie obwiązaną sznurkiem brukselką albo na zaglądaniu pod kaloryfery z badawczo postawionym ogonem. Co jakiś czas dumnie ofiarowywała nam mysz. Była pierwszym kotem w moim życiu i zupełnie podbiła moje serce. Niebawem zaczęłam zauważać koty w całym mieście: te czające się w zaułkach, te wygrzewające się na murkach albo spoglądające na człowieka z okien. To były takie intrygujące, niezależne stworzenia. W myślach zaczęłam je identyfikować z Paryżem.




kadry z filmu: Kot w Paryżu 


Poszukiwania kotki-fotki zawiodły mnie do dwóch książek o kotach Julii. Jedna to książka dla dzieci i druga - książka dla dorosłych:



Julia Child oddając się pasji swojego życia - gotowaniu, nie zapominała o dwóch dla siebie ważnych istotach. Pisze:
   Nigdy w życiu nie traktowałam czegoś lub kogoś tak poważnie ( prócz męża i kota ) i za każdym razem z wielkim żalem wychodziłam z kuchni. 

Dodam jeszcze tylko, że kotka francuska Minette bardzo  przypomina moją Krecię, której też urody nie brakuje.
foto r. weinerowski


--------------------------
Cytaty pochodzą z książki Julii Child "Moje życie we Francji", Wydawnictwo Literackie, 2010, s. 53 - 54, 95.

16 komentarzy:

  1. "Niebawem zaczęłam zauważać koty w całym mieście" - ja też tam mam odkąd Pan Kot zamieszkał pod moim dachem:) Dziś przyuwazżłam kota który jakoś wcisnął się w 1,5 metrowy, bardzo gęsty żywopłot i tylko zielone ślepia z krzaków błyskały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ja przygarnęłam pierwszego kota, okazało się, że jakby przybyło kotów w okolicy. Dziś znam wszystkie okoliczne koty, z każdym chwilę pogadam, choć one niekonieczne bywają rozmowne.

      Usuń
    2. Też znam z widzenia okliczne koty:) U nas chyba dobrzy ludzie mieszkają bo nie widziałam żadnego zabiedzonego, wszystkie odpasione i zadowolone:)
      A zauważyłam dziwną rzecz-w zeszłym roku byłam na urlopie-Jelenia Góra i okolice i przez 2 tygodnie widziałam 2 koty! Może tam Alf mieszka?

      Usuń
    3. To na pewno słuszne wyjaśnienie, bo gdzie może się czuć dobrze Obca Forma Życia? Tylko w Jeleniej Górze.
      I u nas ludzie dokarmiają koty, miały nawet postawione styropianowe domki, ale nie każdy kot się ustrzegł przed jakimiś przypadłościami, wśród nich grasuje świerzb i inne przypadłości. Szkoda, ale nasz TOZ dwoi się i troi, i jeden przypadek pozytywnie załatwiony, to kolejnych nowych dziesięć nieszczęść.

      Usuń
    4. U nas nie ma żadnej fundacji zwierzęcej, ale ludzie chyba jacyś bardziej wrażliwi są. Choć oczywiście nie wszyscy.No i koty mają nieżle bodużo pól i łąk dookoła więc darmowa stołówka. Zimą jest gorzej ale jakoś sobie radzą.Sklep zoologiczny jest najlepszy, właścicielka zimą udostępnia na noc sklep co odważniejszym kotom:) I zawsze na zewnątrz ma michę z żarciem i wodą.

      Usuń
    5. Teraz wiele się zmieniło, stosunek do zwierząt jakby bardziej świadomy, ale i tak nie brak kanalii. Na szczęście dość skutecznie działają organizacje, które bez pardonu kierują sprawy do sądu i je wygrywają.

      Usuń
  2. Książek nie znam, może sięgnę. Ech, za dużo książek jest do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mnie jakoś brakuje czasu na czytanie wszystkiego, co bym chciała przeczytać, mam zaległe recenzje, dwoję się i troję, a i tak książek nieprzeczytanych nie ubywa.

      Usuń
    2. Raczej przybywa ;)
      Może w Niebie będą biblioteki ;)

      Usuń

  3. Moja lista książek, które chcę przeczytać wydłuża się z dnia na dzień niesamowicie. Mnóstwo nowości przybywa w zastraszającym tempie, które kuszą niesamowicie, i po które człowiek z chęcią by sięgnął. A przecież jest jeszcze ogrom starszej literatury, polskiej klasyki i nie tylko.
    Kotka w domu nie mam, ale u teścia w przydomowym ogródku jest szopa, w której mój mąż 7 miesięcy temu znalazł porzucone 4 maleńkie kociaczki. Zaopiekował się nimi. Koty/kotki nie umiemy tego stwierdzić są przepiękne. Dzikie, choć na słowa kici kici biegną, ale tylko do mojego męża:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniało mi się opowiadane z "Kocich opowieści". Żona Herriota karmiła dzikie koty, które nie pozwalały się zbliżyć do siebie jej mężowi, choć czasem też wystawiał im miski z jedzeniem :-)

      Usuń
    2. No, czytałam po Twojej recenzji:)

      Usuń
  4. Oooo, miło mi.
    Teraz leć na Publio - darmo dają ebooka "Metro 2033"

    OdpowiedzUsuń
  5. Koty i kuchnia to bardzo częste powiązanie. Coś o tym wiem, bo większość znanych mi blogerek kulinarnych ma kota ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadają, że koty to przypadłość dusz artystycznych, a że gotowanie sztuką jest, to i kot w kuchni mnie nie dziwi. Gotuję kiepsko, ale jeden kot na stole w kuchni, drugi w zlewozmywaku, to u mnie raczej norma.

      Usuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander