niedziela, 25 marca 2012

Miałem sen

12.17
Tydzień dwunasty
19.03.2012 - 25.03.2012

Kathryn Stockett - Służące
Wydawnictwo  Media Rodzina
Rok wydania 2010
ISBN 978-83-7278-435-3
Ilość stron 584

Sen miał Martin Luther King, a w zasadzie marzenie. I pani Kathryn Stockett też miała sen, ale sen chyba niewyśniony do końca. Czytałam książkę i zżymałam się.
Książka porusza sprawę rasizmu w Stanach. Nie znam się na rasizmie, nie znam historii rasizmu w Stanach i jakoś mi nie prędko ją dogłębnie poznać. Rasizm znam tylko z „Chaty wuja Toma” a i to niekoniecznie, bo z książki tej niewiele pamiętam. Czytałam ją w zamierzchłych czasach, a może nie czytałam, a widziałam film? Nie pomnę, ale pomnę, że jeszcze rasizm znam z jakiegoś serialu, w którym to Kunta Kinte był głównym bohaterem. No i „Przeminęło z wiatrem” - tylko tu murzyni mieli się całkiem dobrze. No i rasizm, to jeden z ważnych tematów mojej wczesnej edukacji – w PRLu rasizm potępiano z całą mocą, kochano Martina Luthera Kinga, a jego przemówienia były nadawana przez telewizję polską. Kochaliśmy Martina, byliśmy przeciw rasizmowi w imperialistycznych Stanach, co nie przeszkodziło nam w roku 1968 pognać z Polski precz Żydów, ale za to Murzynów – nigdy!

Lata 60te, czasy zabójstwa prezydenta J.F. Kenedy'ego, miasteczko amerykańskiego południa - Jackson. Główna bohaterka, sprawczyni całego zamieszania, panienka Skeeter, postanawia spisać przeżycia czarnych służących pracujących u białych. Jako że rzecz dzieje się na amerykańskim południu, przedsięwzięcie staje się bardzo ryzykowne. Kolorowym za drobne przewiny grożą pobicia lub śmierć ze strony białych, białym zadającym się z czarnymi – wykluczenie z towarzystwa. Do planu dają się wciągnąć dwie czarne służące: Aibileen i Minny, a potem następne czarne kobiety służące u białych. W tajemnicy przed społecznością Jackson powstaje książka, książka o życiu czarnych służących...

Na książkę zaczęłam polować, kiedy to pokazały się zwiastuny filmu, jaki powstał na motywach powieści. Wyglądało to bardzo interesująco. Film w końcu przegapiłam, ale pokornie odczekałam w bibliotecznej kolejce trzy miesiące i książki się doczekałam. I tak, jak zaznaczyłam wcześniej, czytając zżymałam się na ckliwe kawałki. Nie przeczę, łzę nie raz uroniłam, co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło. Autorka złapała mnie, jak starego wróbla na plewy. Była uroniona łza, ale i był śmiech. Fantastyczne były fragmenty książki dotyczące pań z towarzystwa, ich trybu życia, prowadzonych pseudo akcji dobroczynnych. Tu autorka nie miała skrupułów. Biedna Celia konsekwentnie nieprzyjmowana do towarzystwa, przeżywa także swój osobisty dramat, nie jest postacią śmieszną, a raczej tragiczną, ale jest tą białą, nie zasługującą na współczucie.

Książka jest nierówna, tendencyjna. Rozgrzesza ze wszystkiego czarnych, potępia białych. Jedyną pozytywną białą postacią jest Skeeter, choć całą akcje podejmuje po to, by zaistnieć w świecie dziennikarskim. Potem jakby jej postępowanie nabiera cech współczucia dla wykorzystywanych czarnych służących. Zastanawiam się jednak, czy nie najbardziej tragiczną postacią nie jest Celia. - śmieszna, nieokrzesana, upijająca się na balu dobroczynnym, roniąca ciążę za ciążą i ukrywająca swoje niedoskonałości przed mężem. Wyrzucona poza nawias liczącej się społeczności, stanowiąca „atrakcję” dla pań z towarzystwa.

Narzekam, marudzę, krytykuję, ale cóż... czytajcie, bo to jednak całkiem fajne czytadło.
Ale i posłuchajcie M.L.Kinga, to był nie tylko wizjoner ale i miał poetycką duszę. Czy śnił o czarnym prezydencie?




14 komentarzy:

  1. Gdzie ja jestem? To jakaś wiosenna rewolucja? Jaśniutko, elegancko:)
    O książce czytałam dużo dobrego, stoi od roku na półce, ale właśnie sprawy rasizmu niewiele mnie obchodzą, stąd zaległości. Oj tam, przeczytam. Kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze byłam zwolenniczką minimalizmu, nie skrajnego, no ale do dziś twierdzę, że im mniej, tym lepiej.
    Dzięki za wizytę, bo ostatnimi czasy jakoś mało osób tu wpada. Sobie śpiewam a muzom :-) bo kto jest na ziemi, co by serce ucieszyć chciał pieśniami memi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dumam często nad statystykami wejść. Czasem ktoś pisze świetnie, a odzew zerowy i blog zamiera. Czasem pisze byle co, a licznik bije. Sama myślę, czy bardziej popłaca sacrum czy profanum. W końcu staję na tym, że piszę sobie a muzom - dokładnie tak jak określiłaś (a raczej nasz Mistrz). Dziwne to. A szatka ekskluzywna.:)

      Usuń
    2. Zawsze mogę wrócić do kajecika, w którym to lata całe wpisywałam pod konkretną literką autora, tytuł i datę ukończenia czytania. Albo zmienić nazwę bloga na "Literackie zapiski księgowego". Księgową wprawdzie nie byłam, ale zaprzyjaźniona, za przeproszeniem, główna księgowa, powiedziała mi kiedyś, że posiadam talent wrodzony. :-)

      Usuń
  3. Ja się ucieszyłam pieśnią Twą :-)
    Zaciekawiłaś, bo pierwszy raz dostrzegam w recenzji tej książki krytyczną nutkę. Mam na nią ochotę od dawna, prędzej czy później - sama ocenię.

    OdpowiedzUsuń
  4. No jak to, przeciez Murzyni w "Przeminęło z wiatrem" byli dyskryminowani- ostatecznie Scarlett byla biala nie czarna;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby byli, ale czarna Mammy raczej źle nie miała. Panienka Scarlett niby biała była, ale duszę miała czarną niczym polski węgiel kamienny :D

      Usuń
  5. Pierwsza krytyczna recenzja "Służących" jaka czytałam. Bardzo dobrze, będę miała teraz jakieś porównanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie żebym w czambuł potępiała, ale szlag mnie trafia, jak w książce tanie ckliwości. Jakby mało było, wpadłam niechcący w tv na film "Quinn" na podstawie prozy Alexa Haleya. Poległam na części drugiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. O widzisz, Ty zaczęłaś polować na książkę gdy pojawiły się zwiastuny filmu, ja biegałam za nią niczym ten czworonóg z wywieszonym ozorem, po entuzjastycznych opiniach na blogach.
    A skoro już ją zdobyłam to nie wypada nie przeczytać, więc z chęcią porównam wrażenia...kiedyś, bo na dzień dzisiejszy mnie do niej nie ciągnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka nas ciągnie jak magnes, kiedy poza naszym zasięgiem. Ileż takich książek nieprzeczytanych, które musiałam natychmiast mieć, stoi i czeka na moje zainteresowanie

      Usuń
  8. Czemu tendencyjna? Nie odebrałem tak tego. Ani czarni nie są bez wad, a i biali nie wszyscy są źli - zarówno w opowieściach służących do książki jak i sama autorka przytacza sporo pozytywnych obrazków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może stereotypowa? Jednak to stereotyp w tego typu literaturze. Postacie "białe" pozytywne wymieniłam, może zbyt mało entuzjastycznie, ale jednak. I chyba jednak wolę słuchać Martina Luthera Kinga :-)

      Usuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander