wtorek, 12 listopada 2013

Na szczęście mleko - Neil Gaiman








40.
Neil Gaiman - Na szczęście mleko
Ilustracje Chris Riddel
Wydawnictwo Galeria Książki
Rok wydania 2013
ISBN978-83-64297-09-0

Przeczytałam migiem, choć zarzekałam się: żadnego fantasy. Oczywiście, gdyby książka przeznaczona była dla czytelnika dorosłego to pewnie poległabym. Muszę zatem wdrażać się do tego typu literatury cierpliwie stopniując trudności. Dlaczego postanowiłam przeczytać książkę dla  populacji mniej zaawansowanej wiekowo niż moja skromna a leciwa osoba. Książkę, tak myślę, przyswoi bez problemu zarówno sześciolatek jak i stulatek ( niczego nie insynuuję, a tym bardziej tego, że 6 i 100 to jeden poziom myślowy ). Ale do rzeczy...
Otóż mamusia, niestety, musi wyjechać i zostawić dwójkę dzieci pod opieką tatusia. Niby wszystko przygotowała, ale tatuś dał plamę. Zapomniał o kupnie mleka. Z czym dziecięcia zjedzą płatki śniadaniowe? Z sokiem pomarańczowym? A może z sokiem od ogórków? A może majonez? Chciał nie chciał, tata rusza do sklepu na rogu. Niby proste, ale tata przepada, nie ma go i nie ma. Kiedy w końcu się zjawia, opowiada dziwną historię. To co mu się przydarzyło jest wprost niewiarygodne, a spotkane przez tatę postaci wywołują  niedowierzanie. Ale jakie postaci? Toż na okładce jak wół stoi:

"Wewnątrz ( w książce - znaczy) absolutnie i stanowczo nie pojawiają się: Śluzowaci Zieloni Obcy, Międzygalaktyczna Policja, Piraci, Gniewni Bogowie Wulkanu Żądający Ludzkiej Ofiary oraz na pewno nie ma podróżującego w czasie balonu, którego pilotem jest profesor Stieg..."

To ja Wam powiem, że wydawca wpuszcza nas w maliny, bo wszystko to w opowieści Gaimana jest. Nie tylko opisane, ale i świetnie zilustrowane przez grafika Chrisa Riddella. Czarno-białe ilustracje, z mnóstwem szczegółów. Chciałoby się powiedziec bardzo realistyczne, ale w odniesieniu np do "wumpira", bo i one tam są, to jakieś trochę dziwne określenie.

Powiadają, że darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Ja zaglądałam z dużą przyjemnością, a co się uśmiałam, to moje. A oglądaniu obrazków nie było końca, sami popatrzcie...

gamoniowaty tatuś

Latająco-Kulowy-Transporter-Osobowy

I kucyki tam były

i dzieci, które sceptycznie odniosły się do opowieści rodziciela

PS. 
No może trochę z ta gamoniowatością tatusia przesadziłam ;)

22 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Książka świetna i raczej to nie dziwi, kiedy taki tandem tworzy książkę ;)

      Usuń
  2. Jesteś kolejną osobą, która pisze o tej książce. Może po nią sięgnę, tylko na razie nie ma jej w bibliotece.
    Mam dziś w planach skończenie książki Herriota.
    Nie są to kocie opowieści..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nowość, więc chyba biblioteki nie mają.
      Muszę się wziąć za Herriota, bo wstyd mi, że książki o zwierzakach czekają.

      Usuń
    2. "Kocich opowieści" nie ma w bibliotece :(

      Usuń
    3. No niestety, książka jest trudna do zdobycia. ;(

      Usuń
  3. Chętnie ją przeczytam :) lubię książki dla młodzieży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niewielka książeczka, ale przezabawna. Obrazki też cudne.

      Usuń
  4. Na szczęście napisałaś o tej książce:) Gaimana czytałam tylko kilka sztandarowych pozycji (z "Koraliną" na czele), ale wydaje się być dobrym przewodnikiem po fantastycznym świecie dla młodego czytelnika. Śluzowaci Zieloni Obcy w przypadku mojego Starszego są zaś gwarancją tego, że temat chwyci. No i obrazki, na tym etapie obrazki są ciągle jeszcze bardzo ważne!
    Dzięki za trop!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam Gaimana i podchodziłam do książki, że tak powiem, z pewną niesmiałością, ale okazało się, że nie bolało. Co do Zielonych - obrzydlistwo! Na pewno ubawi młodsze pokolenie, ale przestrzegam przed podjadaniem podczas lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iii tam, ja jestem po kursie medycyny sądowej, nic mnie nie rusza:) A jak obrzydlistwo, to dla Starszego tym lepiej! (genetycznie obciążony, jak nic:P)

      Usuń
    2. W takim razie zagłębiać się nie będę. Wrażliwa jestem, bardzo. Moje dzieci także.

      Usuń
  6. Grafika jest rewelacyjna :) Buźka się śmieje od samego patrzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, zawsze uważałam, że książki adresowane do dzieci powinny być wykonane perfekcyjnie, bo to one przede wszystkim kształtują dobry smak.

      Usuń
  7. To nie mój gatunek, ale chyba zaryzykuję. Rysunki są rewelacyjne! Rzadko się zdarza, by od razu przypadły mi do gustu, a w tym przypadku tak jest. Myślę, że spodoba się również mojemu dziecku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że dzieciom podobają się takie zwariowane historie okraszone zabawnymi ilustracjami, bo i doza humoru w nich też się zawiera.

      Usuń
  8. Niestety, ale tym razem to nie dla mnie :(

    Ale i tak gorąco pozdrawiam - naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noe tak, ja tez bardziej z ciekawości książkę przeczytałam niż fascynacji tego typu literaturę, ale nie był to czas stracony.

      Usuń
  9. Czytałam recenzję u Książkówki. Wygląda smakowicie. Śliczne rysunki! Żałuję, że nie mam dzieciaka, któremu mogłabym sprezentować taką książeczkę, bo wtedy mogłabym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - sama przeczytać i to bez wstydu, że stara, a takie rzeczy czyta :) Ale szczerze mówiąc mam większą ochotę na inne książki Gaimana, te bardziej dla dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeglądałam twórczość Gaimana i niektóre tytuły mogłyby mnie zainteresować, niestety nadmiar zaległe lektury powstrzymuje mnie przed penetrowaniem nieznanych obszarów ;)

      Usuń
  10. Nie znałam Gaimana od tej strony, może się skuszę, ale jak będzie dostępna w bibliotece, własny zakup nie wchodzi w grę, mam inne palny zakupowe książkowe :)O

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja w ogóle Gaimana nie znam. Jeśli o zakupy idzie, to przyznam, że już nie planuję, staram się ograniczać, ale i bez planów zakupy się robią ;)

    OdpowiedzUsuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander