niedziela, 14 października 2012

Moim kolorem będzie czerwień - Maciej Gorywoda

2.
Tydzień czterdziesty pierwszy
8.10.2012 - 14.10.2012 


Maciej Gorywoda - Moim kolorem będzie czerwień
Wydawnictwo Self Publishing

Plik ePub
Rozmiar pliku 36 MB
Ilość stron 20



Z opisu książki - księgarnia Gandalf:

"W Trzcinicy, na zachód od Jasła, daleko na południu Polski, pośrodku zupełnie niczego, znajdują się pozostałości wczesnosłowiańskiego grodu. Ruiny opowiadają historię z czasów, gdy Polska jeszcze nie istniała, a mieszkańcy tych terenów starali się żyć zgodnie z własnymi prawami, niezależni zarówno od księcia Polan na północy, jak i od władców Wielkiej Morawy na południu. Jedźcie tam kiedyś, jeśli będziecie mieli czas.
"Moim Kolorem Będzie Czerwień" to opowieść o wyobcowaniu adoptowanego dziecka... Nie, wróć. To po prostu 20-stronicowe opowiadanie historical fantasy, tyle że bez wielkiej polityki, epickich bitew i ratowania świata. Rzecz dzieje się na uboczu, u podnóża polskiej strony Karpat, w połowie IX wieku naszej ery.
Ale przynajmniej są potwory"


Powiem, że opowiadanie zrobiło na mnie średnie wrażenie. Początkowo intrygowało, ale kiedy pojawiły się elementy fantasy, przestało mi się podobać.  Dlaczego po opowiadanie sięgnęłam, skoro fantasy nie lubię? Chciałam oszukać samą siebie, przeczytać coś krótkiego, polskiego, baśniowego i zdążyć z wyzwaniem Trójki e-pik z poprzedniego miesiąca. Nie zdążyłam, opowiadanie mnie rozczarowało, a miejscami zakręcony styl mnie wkurzał. Kilkakrotnie musiałam wracać do już przeczytanych zdań, by wyłapać myśl autora. Nie mówię, że było źle, ale nie było też olśniewająco. Na pewno notka moja jest subiektywna z racji mojej awersji do fantasy. Już wolę science fiction, bo tam przynajmniej ma się wrażenie realności. Oczywiście, co komu. Mnie akurat - tak sobie, co nie znaczy, że Macieja Gorywody unikać będę. 

Przede mną jeszcze trzy króciutkie opowiadania związane tematycznie z "Moim kolorem....", które można znaleźć na stronie książki Gorywody, ale to za jakiś czas.


9 komentarzy:

  1. Kurczę, w sierpniu byłem w tej osadzie w Trzcinicy! Muszę to sprawdzić... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie nie wiem, po co autor dokładnie określił miejsce akcji, bo miejsce to nie ma żadnego znaczenia dla przebiegu wydarzeń. Może opowieść swą chciał uwiarygodnić? Nie wiem.

      Usuń
    2. Przecież tam nie ma nic do uwiarygodniania ;) Skansen w Trzcinicy mnie zainspirował. Jeśli po lekturze mojego opowiadania choć jedna osoba pojedzie go zwiedzać, to już będzie dobrze :)

      Poza tym mam trochę niepoukładanych pomysłów na kontynuacje i jeśli kiedyś uda mi się je napisać, to miejsce akcji będzie w nich grało rolę. Ale zgadzam się, że w przypadku tego opowiadania nie ma specjalnie znaczenia.

      Dzięk iza uwagi. Na przyszłość postaram się zwracać większą uwagę na zakręcone zdania.

      MG

      Usuń
    3. Aż muszę jeszcze raz przeczytać :-) Nawywijałam? Może, dziecię stwierdziło, że "fajne to" :-)Pozdrawiam :-)

      Usuń
  2. To chyba coś dla mnie - fantasy uwielbiam, a to z elementami słowiańszczyzny mogłabym jeść łyżkami! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie te elementy były najciekawsze, ale, niestety, żadnych wilkołaków nie trawię

      Usuń
  3. Skojarzyło mi się z najnowszą książką Cherezińskiej "Korona śniegu i krwi":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie gdzieś o książce czytałam, może u Honoraty (blog Książki, ja i pan Kot) , ale nie czytałam, choć ochotę mam a książki i czasu brak :-)

      Usuń
    2. Aaaa, niech tam, kupię sobie Cherezińską, ale o podpowiedź proszę, od czego zacząć :D

      Usuń

"Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje" - Menander